Uśmiechnij się do tych, którzy potrzebują twojego uśmiechu, twojej dobroci i twojej radości. (s. Leonia Milito)
Już po raz 95. w Kościele Powszechnym przeżywamy Światowy Dzień Misyjny, ustanowiony w 1926 roku przez papieża Piusa XI. Przypomina nam on, że Kościół ze swej natury jest misyjny, czyli dynamiczny, zawsze otwarty, gotowy aby ruszyć tam gdzie jeszcze nie znają Chrystusa i gdzie potrzebne jest świadectwo chrześcijańskiej miłości. Na ten rok Ojciec Święty Franciszek zaczerpnął słowa z Dziejów Apostolskich: „Nie możemy nie mówić tego cośmy widzieli i słyszeli” (Dz. 4,20), aby zaprosić nas wszystkich do dzielenia się tym, co nosimy w naszych sercach. Papież nawiązuje także do słów z Adhortacji Apostolskiej Evangelii nuntiandi, która podkreśla, że Kościół istnieje, aby ewangelizować.
Słowa z Dziejów Apostolskich przypomniały mi moje doświadczenia misyjne, które zebrałam w Indonezji i które noszę w moim sercu. Pomyślałam, że warto podzielić się nimi w Tygodniu Misyjnym z chrześcijanami w Polsce. Mogą pomóc nam w przeżywaniu naszej wiary i w dawaniu świadectwa, o tym, że jesteśmy uczniami-misjonarzami Chrystusa.
Znacząca mniejszość
Indonezja, to kraj w którym katolikami jest tylko około 3 proc. populacji. Około 7 proc. stanowią protestanci, czyli chrześcijan w Indonezji jest około 10 proc. Liczba ludności wynosi ponad 250 mln., zatem katolików jest około 7,5 mln, wszystkich chrześcijan natomiast 25 mln. Nasza placówka misyjna mieści się w prowincji Małe Wyspy Sundajskie Wschodnie, do której należą wyspy Flores, zachodnia część Timoru, Alor, Sumba oraz wiele innych małych wysp. Podczas mojej misji mieszkałam w zachodniej części wyspy Timor, w górach w małej wiosce o pięknej nazwie Weluli (woda sakralna).
Małe Wyspy Sundajskie Wschodnie to prowincja gdzie chrześcijanie stanowią prawie 90 proc. ludności. Odpowiedź na pytanie, dlaczego w tej części Indonezji jest taki duży procent chrześcijan odnajdujemy w historii. Otóż na te wyspy praktycznie nie dotarły buddyzm i hinduizm, a islam w bardzo małym procencie. Ich ludność do czasów nam współczesnych, to jest przełomu XIX i XX wieku zachowała swoje wierzenia pierwotne. Wierzenia naturalne odnajdują się łatwiej w podstawach religii chrześcijańskiej, niż w innych wielkich religiach. Dlatego też misjonarze, którzy przybyli z orędziem Chrystusa zostali przyjęci życzliwie.
Zamiast teologicznej strategii
Poznając katolików, którzy są znaczącą mniejszością w Indonezji, pytałam ich jak dają radę żyć w takim społeczeństwie. Jak potrafią być znakiem i świadectwem wśród muzułmanów, hinduistów czy buddystów? Odpowiedź była zaskakująca i bardzo piękna. Powiedzieli: my katolicy rozpoznajemy się wśród innych po uśmiechu. Staramy się podchodzić do każdego z uśmiechem, spotykamy się z drugim człowiekiem uśmiechając się do niego. Staramy się mieć pozytywny wyraz twarzy, który innych otwiera. Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem. Spodziewałam się, że przedstawią mi jakąś teologiczną strategię. A tu coś tak prostego, naturalnego, a zarazem jakże trudnego.
Zaczęłam obserwować zachowania ludzi i zdałam sobie sprawę, że wielu z nich jest rzeczywiście bardzo uśmiechniętych i przyjaźnie nastawionych do innych. W różnych miejscach Indonezji często okazywało się, że osoba która na mnie spojrzała i uśmiechnęła się to był katolik, czasami także protestant.
Katolicy z Indonezji są otwarci na osoby z innego kraju, na osoby o białej skórze, ale również na wszystkich innych, których spotykają. Nawrócenie na chrześcijaństwo dokonuje się dzięki świadectwu wspólnego życia.
To działa!
Myślę, że podczas tegorocznego tygodnia misyjnego, kiedy podejmujemy po raz kolejny refleksję, w jaki sposób mamy dawać świadectwo o Chrystusie, tu w Polsce, w naszym świecie, wśród tysiąca spraw i problemów, wśród codziennego zabiegania, może spróbujmy rozpoczynać od tego prostego gestu i znaku… Po prostu uśmiechnijmy się do bliskich, do tych z którymi pracujemy i tak dajmy świadectwo, że jesteśmy uczniami-misjonarzami Chrystusa. Niech nasze pozdrowienia będą znakiem otwarcia się na innych. Możemy sprawdzić, czy to działa?
Mogę potwierdzić, że działa. Podróżując do wielu miejsc w Polsce, w Europie czy też w innych krajach świata, zauważyłam też pewną prawidłowość. Kiedy jestem spokojna, otwarta, uśmiechnięta, mam radosną twarz, wszędzie gdzie się pojawię ktoś do mnie podchodzi. Pyta najpierw o drogę, potem zaczyna rozmawiać, chce podzielić się tym czym aktualnie żyje. Jeśli jestem pochłonięta jakimiś troskami, problemami, gdy po prostu jestem zamknięta czy zmęczona, ludzie do mnie nie podchodzą. Druga osoba wyczuwa w nas stan ducha… Z pewnością każdy z nas ma podobne doświadczenia.
Może nadeszła pora, aby rozpocząć nowy czas i nowy sposób naszego zachowania. Może warto postarać się być otwartymi. Aby nasz uśmiech, nasza predyspozycja wewnętrzna, nasze otwarcie na drugiego człowieka pozwoliło odczytać innym w nas to proste świadectwo radości Chrystusa Zmartwychwstałego.
Przeczytaj również: Idźcie i głoście. Przyjdźcie i posłuchajcie
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.

Doktor nauk teologicznych (misjologia, KNS), misjonarka w Ameryce Południowej i Azji, formatorka i wykładowca misjologii.