Otwarcie kolejnego Synodu Biskupów w Watykanie będzie miało miejsce już za kilka dni. Co wiemy o nadchodzącym, kilkuletnim procesie? Obawiam się niestety, że niewiele. Nie wydaje mi się, by przyczyna tego stanu leżała tylko po stronie naszych hierarchów, jak się wydaje generalnie kompletnie niezainteresowanych inicjowanym przez Kościół powszechny procesem. To kwestia bardziej podstawowa. Nasz Kościół synodalny nie jest. Nie mamy doświadczenia uczestnictwa, albo mamy je rzadko. Na żadnym właściwie poziomie: od parafii po diecezje.
To nie jest – mówiąc dosadnie – „nasz Kościół”. To jest Kościół hierarchów, który dostarcza nam pewne usługi. Mniej lub bardziej konieczne w życiu codziennym. Ewentualnie – jak ktoś powiedział niedawno – sprzedaje nam polisę ubezpieczeniową na życie wieczne. Cóż w tym dziwnego, że chcemy je uzyskać jak najmniejszym kosztem? Nie, nie tylko finansowym. Przede wszystkim czasowym. Czasu przecież mamy ciągle zbyt mało.
Ku Kościołowi synodalnemu
Temat Synodu brzmi: „Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo i misja”). Mamy rozmawiać o synodalności. To znaczy: o czym? Pozwolę sobie tu zacytować obszerny fragment Vademecum:
Synod stawia następujące, zasadnicze pytanie:
Kościół synodalny, głosząc Ewangelię, „podąża razem”. Jak owo „podążanie razem” realizuje się dzisiaj w waszym Kościele lokalnym? Do podjęcia jakich kroków zaprasza nas Duch Święty, abyśmy wzrastali w naszym „podążaniu razem”?
Odpowiadając na to pytanie, jesteśmy zaproszeni do:
– przypomnienia sobie naszych doświadczeń: Jakie doświadczenia z naszego lokalnego Kościoła przywołuje na myśl to pytanie?
– ponownego odczytania tych doświadczeń w sposób bardziej pogłębiony: Jakie radości wywołały? Jakie trudności i przeszkody napotkały? Jakie rany wydobyły na światło dzienne? Jakie wzbudziły przemyślenia?
– zebrania owoców, by się nimi podzielić: Gdzie w tych doświadczeniach rozbrzmiewa głos Ducha Świętego? O co Duch Święty nas prosi? Jakie są punkty, które należy potwierdzić, jakie są perspektywy zmian, jakie kroki należy podjąć? Gdzie dostrzegamy zgodność? Jakie drogi otwierają się dla naszego Kościoła lokalnego?
Patrzę na te pytania i najchętniej zapytałabym, czy w ogóle mamy o czym mówić? Czy mamy doświadczenie podążania razem? Czy mamy świadomość istnienia jakiegoś „razem”, czy to tylko piękna idea? Kto w naszej świadomości należy do tego „razem”, o ile go doświadczamy? Mała wspólnota, obecni w Kościele czy wszyscy ochrzczeni?
Kim są ci, których nie ma?
W ostatnią niedzielę września w naszych kościołach liczono wiernych. Pełne statystyki zobaczymy na wiosnę, pojawiają się jednak pierwsze sygnały. W jednej z polskich parafii na mszach świętych pojawiło się 4,5% zobowiązanych. W innej podano, że spadek w stosunku do stanu sprzed epidemii to 35%. Została niewiele ponad połowa już niezbyt licznego przecież grona. Kim są ci, których nie ma?
Sama złapałam się na obserwacji, że gdzieś w połowie tego roku nagle kościół opustoszał. Dość gwałtownie znikło kilkanaście czy kilkadziesiąt osób. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego. Nie był to początek wakacji, nie mam skojarzenia z jakimś wydarzeniem w Kościele. Ot, z niedzieli na niedzielę ludzi ubyło.
Ale kogo konkretnie nie ma? Nie wiem. Nawet twarzy nie jestem w stanie przywołać… Co się wydarzyło, że go nie ma? Nie wiem. To przepraszam: jakie jest to moje „podążanie razem”?
Mniejszość, ale jaka?
Słyszę co tydzień zdanie: nie bójcie się być mniejszością, mniejszością byli też apostołowie. To prawda. Ale mniejszością wychodzącą, nie zamkniętą w Wieczerniku. Mniejszością, która głosiła Chrystusa nawet uciekając przed prześladowaniami (!) Wspólnotą, do której można było zaprosić, i która przyciągała.
Dokąd mam dziś zaprosić człowieka, który być może chciałby rozpocząć drogę z Jezusem? Wpuścić go w jakiś program deuterokatechumenatu? Zapisać na kurs Alfa? Nie mogę powiedzieć: „przyjdź i zobacz”. To znaczy, oczywiście, mogę. Jest msza święta. Jest różaniec. Jest jeszcze ileś różnych nabożeństw. Tylko… nie o to chodzi, prawda?
Chciałabym zaprosić człowieka na drogę życia. Nie tylko pobożności, której – być może – nie rozumie i w najlepszym razie może się nią zachwycić, jak pięknym przedstawieniem. Nie mam dokąd. To nie jest zarzut wobec nikogo. To mój przedsynodalny rachunek sumienia.
Co mogę zrobić, by tak nie było?
Do przeczytania
- O synodalności, która jest konstytutywnym wymiarem Kościoła, mówił papież Franciszek w przemówieniu 17 października 2015 roku. Warto sięgnąć, bo mówimy o czymś bardzo podstawowym dla naszego istnienia.
- Vademecum Synodu do pobrania w formie .pdf znalazłam TUTAJ.
- Więcej tekstów na temat stanu wiary w Polsce znajdziesz pod tym linkiem.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
Lekarz chorób wewnętrznych, dziennikarka i publicystka. Wieloletni redaktor portalu wiara.pl. Współtwórca platformy wiam.pl.