Co mamy do powiedzenia takim ludziom, może ochrzczonym, a jednak według oficjalnych standardów niepraktykującym? Nie możemy ich zaniedbać. Nie możemy zmarnować szansy, jaka wytworzyła się podczas pandemii.

Ks. Tomáš Halík zauważył niedawno, że „podczas pandemii – ku jego zaskoczeniu – wygłaszanych przez niego kazań online słuchały dziesiątki tysięcy osób, które raczej nie przychodziłyby normalnie do kościoła”. Tylko się cieszyć. Mogliśmy też usłyszeć wątpliwości o. Adam Szustaka OP, czy rzeczywiście najważniejszą sprawą jest szybki powrót wiernych do świątyń. Jest w tym pytaniu pewna krytyka. 

Widać, że są różne wizje na czas po pandemii. Można je nawet podzielić według tego, na ile komuś udało się osiągnąć sukces w Internecie. Ci, którzy zyskali odbiorców i zwiększyli swoje zasięgi chcą zintensyfikować działalność. Ci, którzy nie poradzili sobie z zamknięciem, choćby częściowym, kościołów, których niewielu słucha, chcieliby wrócić do poprzedniego sposobu funkcjonowania. Powstaje jednak pytanie, czy jest to możliwe?

Kult nie został przerwany. Nie wiemy jednak, jaki procent wiernych odejdzie od ekranów, by wrócić do budynków kościelnych. Czy nie jest tak, że ci, którzy mieli wrócić, już to zrobili, skoro obostrzenia są coraz mniejsze? Czy nie jest tak, że zniesienie dyspensy od obowiązku uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii obchodzi tylko tych, którzy i tak już wrócili do świątyń?

Urosła nam jednak rzesza ludzi, którzy zasmakowali w wybieraniu. Przyzwyczaili się do swoistego internetowego churchingu i jest im z tym dobrze. Słuchają lepszych kazań. Komunia duchowa wymaga od nich większej uważności. Nie jest dla nich, tak jak komunia „tradycyjna”, rytuałem z dzieciństwa, do którego nawykli tak, że mało ich już porusza. Rytuałem, który dotyczył tylko świątyni, podczas gdy komunia duchowa jest bliższa domu.

Nie chcę przez to powiedzieć, że lepsza jest Eucharystia przed ekranem niż w kościele. Ale nie możemy zamykać oczu na to, że dla wielu ludzi (subiektywnie, ale jednak) tak jest. Do tego dochodzą problemy zdrowotne skłaniające do pozostania w domu tych, którym przedtem by się to nawet nie śniło.

Ci, którzy całą pandemię chodzili do kościoła, mogli zakosztować kameralnej liturgii. Było sporo takich parafii, w których ze względu na wprowadzone limity zwiększono liczbę mszy. Niektórzy lubią pompę i tłumy, wielu jednak docenia bardziej wyciszoną oprawę. Do tej pory mogli nie mieć okazji, by tego doświadczyć. Teraz, po pandemii, zrezygnowanie z niej może być przykre.

Tomáš Halík wspomniał o osobach, które „raczej nie przychodziłyby normalnie do kościoła”. Pandemia dała im szansę. Wcześniej gdy ktoś, komu „nie po drodze” było z kościelną strukturą przestawał chodzić na msze, stopniowo tracił kontakt z przepowiadaniem chrześcijańskim i odchodził od regularnego karmienia się Ewangelią. Kościół „przeniesiony” do Internetu dał możliwość dyskretnego uczestnictwa. Przed wiekami w Liturgii Słowa mogli uczestniczyć nawet nieochrzczeni, byleby chcieli posłuchać, co mają do powiedzenia ochrzczeni. Nikogo to nie dziwiło. Teraz nie ma takiego forum w świątyniach. Ale w Internecie każdy może się przysłuchiwać i obserwować bez wytykania go palcami.

To oczywiście wielkie wyzwanie dla głoszących. Co mamy do powiedzenia takim ludziom, może ochrzczonym, a jednak według oficjalnych standardów niepraktykującym? Coś ich skłania do kontaktu, do oczekiwania, że zostaną podjęte pytania, jakie noszą w sercu. Nie możemy ich zaniedbać. Nie możemy zmarnować szansy, jaka wytworzyła się podczas pandemii.

Mamy aktualne i (paradoksalnie) już tradycyjnie wspólne tematy, takie jak ekologia, klimat, zdrowie czy osoby wyrzucone na margines. Ale ostatnie skandale stworzyły szansę na sojusz do tej pory dość egzotyczny. Halík przewiduje mianowicie, że „jest możliwe skonstruowanie systemu etyki seksualnej na etyce stosunków międzyludzkich i relacji, by budować epokę wzajemnego szacunku w czasach komercjalizacji seksu”.

Nie chodzi tylko o pedofilię i jej krycie. Także wykorzystywanie bezbronnych dorosłych to wspólny temat dla „Me Too” i Kościoła. Bo, jak się okazuje, brakowało wrażliwości nie tylko na prawa kobiet, ale i seminarzystów.

Cytaty z wypowiedzi ks. Tomáša Halika podano za wiez.pl: „Ks. Halík: To nie liberalizacja teologii doprowadziła do upadku Kościoła”, 13.06.2021.