Z ostatnich danych statystycznych dotyczących religijności młodych Polaków wynika, że ta grupa społeczna najszybciej się laicyzuje. Niby nie jest to aż tak zaskakująca wiadomość, ale po opublikowaniu danych zaczęło się… Wielcy znawcy, którzy ostatni raz pracowali z młodzieżą bodajże 40 lat temu wypowiadali się z wypiekami na twarzy, iż to już koniec, Kościół w Polsce nie ma przyszłości.
Kiedyś było lepiej?
Słuchałem tych różnych komentarzy i zastanawiałem się, skąd ten dekadentyzm. Między bajki należy bowiem włożyć wszystkie te opowieści, jak to za dawnych czasów młodzież była bardziej pobożna, dojrzała i chętniej uczestniczyła w nabożeństwach. Jasne… jak wchodzili do kościoła, to wręcz w drzwiach się głowami zderzali! Nie kupuję tego taniego sentymentalizmu, choćby dlatego, że statystyki z lat ubiegłych wcale nie pokazują idealnej rzeczywistości. Pielgrzymki papieskie to nie wszystko. Podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku w Krakowie czy corocznych spotkań na Lednicy też bito rekordy frekwencji.
Przypomnę taki prosty fakt z archidiecezji warszawskiej, która w latach 70. XX wieku była terytorialnie i ludnościowo znacznie większa. Otóż w tamtym czasie uczestniczyło w lekcjach religii, które odbywały się w salkach parafialnych, około 30 proc. wszystkich uczniów. Dziś w lekcjach religii w szkole uczestniczy około 75 proc.!
Bardzo podobną obserwację przekazała mi kiedyś moja mama, która pochodzi z „pobożnego” Podkarpacia. Była uczennicą szkoły zawodowej. W klasie było około trzydziestu osób, a na lekcję religii przy parafii chodziło pięć. W salce parafialnej ławki były pełne, ale dowcip polegał na tym, że była tam młodzież z różnych szkół. Nie wydaje mi się więc, żeby coś szczególnego dziś się zadziało. Najzwyczajniej w świecie pojawiło się nowe pokolenie, które inaczej przeżywa swoją religijność.
Niezrozumiały język?
Wielu ekspertów, którzy nie mają pojęcia, co to znaczy uczyć we współczesnej szkole i jak bardzo merytorycznie jest wymagająca, stwierdziło, a właściwie użyło starej śpiewki, że młodzież odchodzi z Kościoła z powodu języka, który jest niezrozumiały i hermetyczny. Zapewne kiedyś tak było, ale ktoś, kto tak twierdzi, przespał co najmniej trzydzieści lat. Dużo zmieniło się w duszpasterstwie młodzieży, zarówno na poziomie szkolnym, jak i parafialnym. Jest mnóstwo programów formacyjnych, książek dla młodych, a przede wszystkim kanałów na YouTube, które jasno tłumaczą prawdy wiary.
Fenomenem było dla mnie, gdy w czasie pandemii katecheci z mojej parafii Świętego Krzyża w Warszawie zorganizowali rekolekcje wielkopostne online dla pięciu liceów. Okazało się, że w transmisji na żywo uczestniczyło ponad 1500 uczniów! Co więcej, na podstawie anonimowej ankiety okazało się, że młodzi byli bardzo zadowoleni z nauk rekolekcyjnych i sporo treści zapamiętali.
Czują się jak intruzi
Oczywiście jest wiele czynników, które przyczyniają się do odejścia z Kościoła. Chciałbym skupić się jednak tylko na jednym, bardzo fundamentalnym. Młodzież odchodzi dlatego, że nie ma dla niej miejsca przy parafii. My jako duszpasterze, powinniśmy uderzyć się w piersi i zauważyć, że nasze parafie są nieprzyjazne dla młodych. Bardzo wielu proboszczów nie lubi młodzieży, a jeśli ta młodzież jest, to proboszczowie robią jej wieczne problemy z najprostszymi rzeczami. Często młodzi ludzie mówią wprost, że czują się jak intruzi i wcale nie są mile widziani.
Inna sprawa to kwestia pieniędzy. Ile parafia realnie wydaje pieniędzy na duszpasterstwo dzieci i młodzieży? Często to są groszowe kwoty. Fajnie jest wymagać od młodzieży i chwalić się nią, nie dając jej nic w zamian. To nie jest wielki wyczyn, że grupa młodzieżowa dostanie dofinansowanie do wyjazdu wakacyjnego, gdy przez cały rok i tak zbierała na wyjazd w ramach różnych akcji, np. sprzedaży palemek czy stroików świątecznych.
A spójrzmy na salki parafialne, jeżeli parafia jeszcze je ma, bo często komuś innemu wydzierżawiła. Czasem to są zwykłe rudery. Wyposażenie pamięta czasy Bieruta lub wczesnego Gierka. Gdyby religia wróciła do salek parafialnych, to de facto nie mielibyśmy możliwości uczenia. Żaden rodzic nie zgodziłby się, aby jego dziecko marzło w nieogrzewanym pomieszczeniu. Siedzenie w kurtkach na spotkaniach formacyjnych to jakaś pomyłka.
Widziałem parafie w opłakanym stanie, ale widziałem parafie świetnie przygotowane do obecności młodzieży. Każda grupa miała swoją wyposażoną salkę, działał klub młodzieżowy, zespół muzyczny i sekcja sportowa. A przede wszystkim młodzież miała klucz do salki i opiekowała się nią. Są takie parafie w Polsce! Ale trzeba jeszcze zapytać o jedno.
Zbyt wymagające duszpasterstwo?
Zdarzają się bardzo hojni proboszczowie, którzy nie szczędzą na młodzież, ale z kolei ksiądz katecheta zupełnie nie jest zainteresowany opieką nad młodzieżą, bo jest to wymagające duszpasterstwo, w którym trzeba być autentycznym i cierpliwym. Niepokoi fakt, że niecałe 3 proc. obecnych kleryków chce jako przyszli księża uczyć w szkole. Jestem zapraszany do seminariów i zauważam tę tendencję. Tłumaczę im wówczas, że sama obecność księdza w szkole, nawet jeśli nie wszyscy chodzą na religię, jest kluczowa, ponieważ jest to dla wielu młodych pierwsza twarz Kościoła.
Kiedyś rozmawiałem z ks. prof. Andrzejem Kobylińskim. Wspominał pracę duszpasterską we Włoszech. Tradycja św. Jana Bosko bardzo mocno wpłynęła na obraz przeciętnej, włoskiej parafii. Tam praktycznie przy każdym kościele jest gromada dzieci i młodzieży, ponieważ obowiązkowo każda parafia prowadzi oratoria, czyli miejsca spotkań dla młodych. Jeśli faktycznie chcemy, żeby młodzież wróciła do Kościoła, to musi być w parafii konkretne miejsce i konkretne propozycje. Być może model włoski duszpasterstwa dzieci i młodzieży będzie jakąś dla nas wskazówką.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. 1986 w Jaśle. Należy do Zgromadzenia Misji założonego przez św. Wincentego a Paulo. Filozof i teolog, doktorant w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Duszpasterz młodzieży i katecheta – w Pabianicach, w Warszawie – Świętym Krzyżu przy Krakowskim Przedmieściu, a obecnie w Ignacowie pod Mińskiem Mazowieckim. Kapelan wspólnot ruchu „Wiara i Światło”. Autor książki „Ostatni dzwonek. Rozmowy o przyszłości lekcji religii”.