Jakim Kościołem będziemy po pandemii? Oczywiście trudno to jednoznacznie przewidzieć. Po pierwsze dlatego, że nie do końca wiemy, jak będzie się dalej rozwijała sytuacja epidemiologiczna i co nas jeszcze czeka w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Po drugie, jesteśmy w samym sercu złożonych społeczno-religijnych procesów, które od lat nabrzmiewały pod naskórkiem polskiego życia eklezjalnego, aby wreszcie eksplodować. Niektóre z nich wprost łączą się z pandemią. Inne – to rzeczywistości od niej niezależne, karmiące się swą własną strawą. Dokąd nas doprowadzą i co nam mówią o sytuacji Kościoła w Polsce?
Diagnozy – niestety – spełnione
Przypominam sobie, jak wiele lat temu, w felietonach przygotowywanych dla Radia eM wielokrotnie mówiłem i pisałem o tym, że podążamy drogą Kościołów Europy Zachodniej. Powtarzałem, że jeśli nie dokona się to, co dziś papież Franciszek nazywa duszpasterskim nawróceniem, a także faktyczne przebudzenie świeckich w Kościele, nieuchronnie podzielimy ich los. Nie było jeszcze wtedy mowy o skandalach pedofilskich wśród polskich księży, a młodzież nie znikała z parafii w tak zastraszającym tempie.
Piszę to bez satysfakcji a zarazem bez poczucia dysponowania jakimś szczególnym prorockim wglądem. Każdy uważny obserwator życia społecznego i wewnątrzkościelnego mógł to przewidzieć bez większych trudności. Zresztą, podobne diagnozy już w ubiegłym wieku stawiał ks. Franciszek Blachnicki. Podkreślał on, że właśnie dlatego podejmujemy w Kościele dzieło nowej ewangelizacji. Widzimy bowiem, że nasze świątynie pełne są szkieletów martwych katolików, którzy nie żyją tym, co wyznają ustami.
Nie powiodło się nam, a przynajmniej nie w takim zakresie jakbyśmy sobie tego życzyli. Nie zdołaliśmy zatrzymać odpływu wiernych, widocznego szczególnie w wielkich miastach. Nie nawiązaliśmy na większą skalę takiego stylu komunikacji z młodzieżą, który przemawiałby do wyobraźni, uczuć i potrzeb pokolenia mediów społecznościowych, internetowych komunikatorów i Netflixa. Nie opanowaliśmy na poziomie religijnego przekazu ich popkulturowego kodu i języka.
Wielu innym wyzwaniom także nie sprostaliśmy. Wystarczy spojrzeć na duszpasterską niemoc ujawniającą się w obliczu kryzysu rodziny, rozpadających się małżeństw, czy stylu życia młodych (zwłaszcza) par, który nie mieści się w kanonach chrześcijańskiej moralności.
Czy stanęliśmy pod ścianą?
Co więcej, pewnych procesów nie mogliśmy przewidzieć. Nie wiedzieliśmy na przykład, że przyjdzie pandemia, która w poprzek istniejących od dawna linii podziałów i sporów kościelno-społecznych dołoży te nowe, związane ze stosunkiem do covidowych restrykcji, szczepieniami, maseczkami, komunią na rękę, czy zamykaniem kościołów. Nie sądziliśmy też, że dla pewnej części polskich katolików papież stanie się niemal antychrystem i wrogiem, a polski episkopat będzie musiał zmierzyć się z wielkim kryzysem społecznego zaufania. Czy to znaczy, że stanęliśmy pod ścianą?
Diagnoza tak postawiona z pewnością byłaby niepełna. Dlaczego? Bo kryzys w polskim Kościele nie jest czarno-biały. Dynamizm przetaczających się przez eklezjalny organizm zmian, zrywając martwą tkankę, odsłania pulsujące pod jej powierzchnią życie. I to również trzeba zauważyć. Wśród zamętu, rozpadu, pogubienia i zgorszenia pojawiają się nowe ewangelizacyjne inicjatywy. Ludzie uczestniczą w rekolekcjach, modlą się, szukają duchowego przebudzenia. Jedni deklarują się jako apostaci, ale inni sygnalizują głód Boga. Wielu z Kościoła występuje, ale też wielu do niego wraca. Z inną motywacja, pragnieniami, samoświadomością, wiarą.
Owszem, to nie są zmiany w skali 1:1. To nie czas na odklejony od rzeczywistości tryumfalizm. Kościół nie wyjdzie z tego procesu po ludzku pewny siebie i powiększony. Ale nie stanie się martwy. Raczej głęboko oczyszczony, a przez to, jak ufam, wzmocniony.
Dokąd idziemy?
Dokąd dojdziemy? Nie sposób tego przewidzieć. Jedno jest pewne: mimo całej słabości swej ludzkiej warstwy, Kościół to przede wszystkim dzieło Boga. On sam wykorzystuje zachodzące w nim procesy, aby go uzdrowić i wzmocnić. Często także, gdy nie może posłużyć się przyjaciółmi, posługuje się wrogami. W tym jest dla nas nadzieja. Bóg dopuszcza w Kościele bolesny czas nie po to, byśmy się załamywali, lecz byśmy wzrastali.
W końcu, jak mawiała swego czasu Chiara Lubich, kryzys jest w tym, kto się na nim koncentruje.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE

Dr hab. filozofii, politolog, profesor UŚ. W pracy naukowej zajmuje się historią filozofii, filozofią religii, pograniczami filozofii i psychologii oraz chrześcijańską duchowością. Pracuje w Instytucie Filozofii Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Autor wielu książek i artykułów naukowych oraz popularnonaukowych. Jest członkiem Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Świeckich, pełnił również funkcję przewodniczącego Komisji ds. Świeckich II Synodu Archidiecezji Katowickiej. Współpracuje z Gościem Niedzielnym i Radiem eM. Od lat jest związany z Centrum Duchowości Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Katowickiej. Prywatnie mąż i ojciec.