Mówią, że milczenie jest złotem. Ale bywa, że jest błotem. Potrafi nim obryzgać. Ten, kto milczy może siebie samego obrzucić błotem. Może poczuć się zbrukany, choć jest niewinny. Tak bywało po rozmowie z esbekami. Można było o niej opowiedzieć przełożonym (np. kościelnym) lub towarzyszom walki w jakiejś organizacji, która onegdaj walczyła o wolność. Wtedy nie było się TW, czyli tajnym współpracownikiem. Bo ta rozmowa stawała się jawna, mimo, że agent kazał trzymać ją w sekrecie. Natomiast, gdy ktoś dał się zastraszyć i nic nikomu nie powiedział o takim kontakcie, to siłą rzeczy czuł się uwikłany. Czuł, że współpracuje. Sam siebie… Czytaj dalej »
Nic się nie da zrobić bez przełamania tego strachu i odsłonięcia zła. Dlatego trzeba pomóc ofiarom. To robota parakleta, czyli kogoś kto stoi przy boku wystawionego na osąd.