Ogłoszenia drobne

Cieszę się, że gdzieś ktoś zaczyna słuchać parafian. Powinno stać się to normą, na razie jest jeszcze wyjątkiem. Ale już czas, by tworzyć prawdziwą wspólnotę parafialną, faktyczną rodzinę rodzin.

W ogłoszeniach jednej z parafii pojawiła się informacja, że po ustaleniach z parafianami sprzątaniem kościoła i obejścia zajmie się specjalnie zatrudniona osoba. Tym samym rezygnuje się ze zwyczajowego sprzątania wyznaczonymi ulicami. Niby rzecz mało istotna. Ani to ogłoszenie o remoncie, ani o wizytacji biskupa czy innej ważnej a niezwyczajnej uroczystości. Ot, informacja o zatrudnieniu osoby sprzątającej.

A jednak. W tej parafii, jak w wielu innych, istniała wieloletnia tradycja, że kościół sprzątano według adresów. Co sobotę mieszkańcy innej ulicy lub domów. Przy okazji składało się ofiarę na kwiaty do kościoła. Praca oczywiście była świadczona wolontaryjnie. I nic w tym złego nie ma. Dla mnie istotne są tutaj zupełnie inne kwestie.

Co trzeba docenić?

Po pierwsze, decyzję podjęto po wysłuchaniu opinii parafian. Zazwyczaj sprzątały te same osoby. Coraz więcej unikało tego obowiązku, czasem też zwyczajnie przestawały identyfikować się z parafią czy Kościołem jako takim. Rąk do pracy stało się mniej.

Po drugie, opinia parafian została wzięta pod uwagę. Nie tylko łaskawie wysłuchana.

Po trzecie, wyznaczono osobę, dla której będzie to praca, czyli źródło utrzymania. Tak, ludzie, którzy pracują dla parafii: organiści, kościelni, kucharki, kucharze, osoby sprzątające powinni mieć umowy i pełne świadczenia. Żadne kwoty nie powinny być wypłacane pod stołem, żeby obejść obowiązkowe składki.

Po czwarte, na pensję dla tej osoby będzie składka w każdym miesiącu. Czyli odpowiedzialność bierze na siebie wspólnota parafialna. Będzie to więc też sprawdzian z odpowiedzialności za lokalny kościół. Bo to też trzeba sobie uświadomić. Jeśli chcemy mieć organistę, kościelnego i inne osoby, które wykonują na rzecz parafii jakąś pracę, to mamy je jako wspólnota utrzymać. Umowy powinny być jawne, podobnie jak sposób zarządzania przez proboszcza dobrem – było nie było – wspólnym. I nie chodzi tu o jakieś „patrzenie księżom na ręce”, bo wtedy wspólnota stałaby się organem kontrolującym, ale o pomoc dla proboszcza, możliwość doradzenia i wpływu na podejmowane decyzje, które dotyczą wszystkich.

Marzenie o wspólnocie

Cieszę się, że gdzieś ktoś zaczyna słuchać parafian. Powinno stać się to normą, na razie jest jeszcze wyjątkiem. Nie wszędzie nawet funkcjonują rady parafialne, co dopiero mówić np. o radach ekonomicznych. Ale już czas, by tworzyć prawdziwą wspólnotę parafialną, faktyczną rodzinę rodzin. Marzy mi się parafia będąca faktyczną wspólnotą, w której decyzje jej dotyczące są podejmowane po wysłuchaniu głosów jej członków. Nie arbitralnie, na zasadzie – mam władzę, mam jedyny głos.

Powołanie do kapłaństwa naprawdę nie musi wiązać się z talentem do ekonomii, umiejętnością zarządzania ludźmi czy budowania kościołów. Tymczasem księża czasem muszą być kierownikami budowy, administratorami ekonomicznymi (czy jeszcze kimś innym). Cieszę się, że w małej, dolnośląskiej parafii dokonują się powolne zmiany. Może to niewiele znacząca zmiana, ot wybór osoby sprzątającej. Ale odbyły się rozmowy, zmieniono pewną tradycję, zatrudniono osobę, decyzję podjęto wspólnie. Oby to stało się normalną, codzienną praktyką.

***

Sięgnij do innych tekstów autorki.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.