Klucz do Franciszka. Papieża Franciszka

Lektura autobiografii nie jest łatwa, ponieważ to nie jest błaha opowiastka nastawiona na wykreowanie jak najlepszego wizerunku. Ale kto ją starannie przeczyta nie powinien żałować.

Klucz do Franciszka

Papież Franciszek: "Nadzieja. Autobiografia." Wyd. Świat Książki, 2025

Ta książka powstawała w tajemnicy przez sześć lat i miała się na światowym rynku ukazać dopiero po śmierci jej autora oraz bohatera. Pierwotny zamysł uległ jednak zmianie i w połowie stycznia 2025 r. – jak informował serwis Vatican News – trafiła na półki księgarń w osiemdziesięciu krajach. Nie było wśród nich Polski.

Watykańskie media użyły wobec tej publikacji m.in. określenia „jedyny w swoim rodzaju tekst”. Bardzo trafnie. Faktycznie jest to pod wieloma względami książka wyjątkowa i unikalna. Nie dlatego, że jest autobiografią papieża. Dlatego, że jest autobiografią tego konkretnego Następcy św. Piotra – Franciszka.

A jednak po śmierci

Okazało się, że w ręce polskich czytelników „Nadzieja. Autobiografia” papieża Franciszka, trafiła właściwie po jego śmierci. Co prawda prezentacja w Warszawie z udziałem kard. Kazimierza Nycza i znanego dziennikarza Jacka Pałkiewicza odbyła się 14 kwietnia br., czyli dokładnie tydzień przed śmiercią papieża z Argentyny, ale np. w serwisie „Lubimy czytać” jako data wydania widnieje 23 kwietnia 2025, a więc dwa dni po odejściu Franciszka do domu Ojca.

Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądała, jakie budziła myśli i emocje, lektura autobiografii poprzedniego Papieża za jego życia. Czytanie jej po jego śmierci zmienia perspektywę i być może jest bardziej zgodne z pierwotną intencją jej twórców, czyli Jorge Mario Bergoglio SJ, który obejmując Stolicę Piotrową przyjął imię na cześć Biedaczyny z Asyżu oraz dziennikarza Carlo Musso, który zadbał o ostateczny kształt dzieła.

Klucz do Franciszka

Program i testament

Po styczniowej publikacji tej książki ktoś zachodnich komentatorów stwierdził, że jest ona równocześnie programem i testamentem. Istotnie, nawet czytając ją dopiero po śmierci Franciszka ma się wrażenie, że jej istotą nie jest przeszłość, lecz są nią w równym stopniu teraźniejszość i przyszłość.

Teoretycznie niewiele w tej autobiografii rzeczy, których uważni analitycy pontyfikatu zmarłego 21 kwietnia br. biskupa Rzymu, nie wiedzieli lub przynajmniej się domyślali. A jednak jej treść śmiało można nazwać „kluczem do papieża Franciszka”. Dlaczego? Ponieważ – celowo lub nie – pokazuje ona nie tylko, jak kształtował się człowiek, który w 2013 roku został Następcą św. Piotra, ale dowodzi, że pod wieloma względami nigdy nie przestał być chłopakiem z dzielnicy Flores w Buenos Aires. I na tym polega jego siła, a także specyfika, której przez dwanaście lat pontyfikatu w Kościele i poza nim nie potrafiło zrozumieć.

Uważnie i bez zniecierliwienia

Gdy ogłaszano wynik konklawe 13 marca 2013 r. mało kto zdawał sobie sprawę, jak zdumiewający jest fakt, że ktoś taki, jak Jorge Mario Bergoglio, zasiądzie na katedrze św. Piotra. A i dzisiaj wciąż wielu nie zdaje sobie sprawy, że kardynałowie w ciągu zaledwie kilku głosowań zdołali wyłonić ze swego grona człowieka, którego co odważniejsi historycy najprawdopodobniej będą w przyszłości określać jako proroka. Sygnałem, że będą mieli rację, jest tytuł jego autobiografii i wszystko, co o nadziei zostało w niej powiedziane. Ta książka, jeśli się ją czyta uważnie i bez zniecierpliwienia, wyjaśnia i pokazuje korzenie wielu jego, nadal dla niejednego katolika trudnych do przyjęcia, decyzji, działań, wypowiedzi. Łącznie z tym, co mówił o wojnie w Ukrainie i rozwodnikach.

Franciszka napędzała nadzieja i interesowała go przyszłość wiary, Kościoła oraz świata. Lektura jego autobiografii nie jest łatwa, ponieważ to nie jest błaha opowiastka nastawiona na wykreowanie jak najlepszego wizerunku. Ale kto ją starannie przeczyta nie powinien żałować.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.
Wesprzyj nas wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.