Jak w soczewce

Najważniejszy jest człowiek. Mający twarz i historię. Przeszłość i przyszłość. Jak składający się z konkretnych ludzi Kościół.

Zacznijmy od statystyk:

  • synodalny październik;
  • 2 adhortacje – Tylko ufność, z okazji 150 rocznicy urodzin św. Teresy od Dzieciątka Jezus; Laudate Deum – o kryzysie klimatycznym;
  • 25 listów apostolskich;
  • 53 przesłania;
  • 14 listów apostolskich w formie motu proprio;
  • 6 podróży apostolskich poza Włochy (DRK+Sudan Płd, Węgry, Mongolia, Portugalia SDM, Marsylia, Dubaj – odwołana);
  • dodajmy kilkaset tysięcy uczestników audiencji generalnych i dziesiątki prywatnych;
  • pomińmy niekiedy bardzo ważne decyzje personalne;
  • nie zapomnijmy o zaangażowaniu Franciszka i dyplomacji watykańskiej na rzecz przywrócenia pokoju w zapalnych regionach świata.

Stajemy przed niełatwym zadaniem wyboru tego, co najważniejsze w minionym roku. Jakie zastosować kryterium? Waga dokumentu? Echa medialne i wewnątrzkościelne? Skuteczność? Niekoniecznie to, co szeroko komentowane musi być ważne, a o skutkach papieskich decyzji i dokumentów przekonamy się za kilka, może nawet kilkanaście lat. Dlatego dziś, pytany która z adhortacji jest ważniejsza, odpowiadam: obydwie. Jeśli coś jest ważne to ich lektura i recepcja. Podobnie z wygłoszonymi podczas pielgrzymek homiliami i przemówieniami. Każda z nich miała inny, ważny dla słuchaczy kontekst. Choć, przyznać trzeba, chyba najbardziej zostanie zapamiętany krzyk Franciszka: ręce precz od Afryki. 

Jeśli trudno wybrać pozostaje wskazać na jedno, niemalże niezauważone wydarzenie, w którym – jak w soczewce – przegląda się pontyfikat Franciszka.

Jeden dzień

16 grudnia obfitował w wydarzenia. Na pierwszych stronach gazet i portali internetowych pojawiła się informacja o skazaniu kardynała Giovanniego Becciu i innych oskarżonych w aferze londyńskiej. Franciszek spotkał się też z przygotowującymi szopkę w Bazylice Matki Bożej Większej i wykonawcami koncertu bożonarodzeniowego. Na audiencji prywatnej przyjął m.in. prefektów Dykasterii ds. Biskupów i Kościołów Wschodnich, założyciela Wspólnoty Sant’Egidio, oraz…

„Po raz pierwszy czoło naznaczył mi Pius XII, gdy miałem osiem lat. Ostatni raz uczynił to ukochany papież Franciszek w sobotę, 16 grudnia. Krzyż na czole jako powołanie i błogosławieństwo”. Kilka dni później. „Mam świadomość, że szczere i wolne uczucie Papieża Franciszka utwierdza mnie w radości chodzenia drogami Ewangelii i pociesza w godzinach cierpienia. Dzięki niemu jestem w stanie prosić Boga o przebaczenie dla tych, którzy mnie skrzywdzili i śpiewać Magnificat w ostatnich dniach mojego życia”.

Z wielką życzliwością

Zakończmy ten dość tajemniczy wstęp. „Sobota 16 grudnia. Założyciel Bose spotkał się z papieżem Franciszkiem który po raz kolejny okazał bratu Enzo wielką sympatię i szacunek znacznie większy, niż na to zasługuje. Papież potwierdził także powołanie monastyczne brata Enzo i udzielił mu błogosławieństwa”. Tyle informacja na stronie Casa della Madia.

Od franciszkanina, brata Goffredo Boselliego, La Stampa dowiedziała się, że papież otrzymał informacje o chorobie i pobycie w szpitalu założyciela Bose, później twórcy Casa della Madia i natychmiast podjął działania, by w pierwszym możliwym terminie spotkać się z nim w Watykanie. Jak relacjonuje Domenico Agasso na stronach Vatican Insidera, „biskup Rzymu, który ma dziś 87 lat i 80-letni eseista religijny rozmawiali o starości i związanych z nią dolegliwościach. Wymienili także kilka żartów na temat rozstania z Bose, o którym zdecydowała Stolica Apostolska w maju 2020 r. Nie było to bezbolesne, z oporami i polemiką, trwającą do ​​początku czerwca 2021 r., kiedy były przeor przeprowadził się do mieszkania w Turynie, zaoferowanego mu przez przyjaciół. Jednak, jak powiedział sam Bianchi, jego relacje z Francesco zawsze pozostawały ‘doskonałe’. I rzeczywiście to papież ‘z wielką życzliwością’ zaprosił go na audiencję”. Ponadto Ojciec święty zachęcił go by „kontynuował działalność w nowej wspólnocie”, którą stworzył.

Wspominam o spotkaniu dwóch starców w podsumowaniu roku z jednego powodu. Ta audiencja, jedna z wielu, pokazuje – jak w soczewce – to, co w pontyfikacie Franciszka jest najważniejsze. Nie wielkie idee, akcje duszpasterskie, instytucje i spory, ale człowiek. Mający – przywołajmy pierwszą podróż na Lampedusę – twarz i historię. Przeszłość i przyszłość. Jak składający się z konkretnych ludzi Kościół.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.