Dom pieczenia chleba

Dom  i jego klimat może tworzyć każdy. Wypiekać chleb również. Chętnych, by zasiąść do stołu, ułamać kęs i zakosztować, prawdopodobnie nie zabraknie. A w przyszłości być może wspólnota uzyska akceptację Kościoła. 

Otwieramy dziś okno szerzej, sięgamy po lunetę i spoglądamy na północ. Za Turyn, gdzie w gminie Albiano Enzo Bianchi tworzy nowy dom. 

O tym jak został zmuszony do opuszczenia Bose i dlaczego nie zamieszkał w przygotowanym dlań klasztorze Wspólnoty, pisałem przed niespełna rokiem. Od tego czasu zmienił się jej przeor. Został nim wybitny znawca Ojców Kościoła i języka syryjskiego, Sabino Chialà. Wszelako jego wybór niewiele zmienił. Głoszona przez wysłannika Watykanu, ojca Cenciniego, teoria „uśmiercenia założyciela” zaowocowała, choć nie w sposób, jakiego oczekiwał jej wyznawca. Za wygnanym założycielem odeszło 37 mnichów i mniszek, a dom opustoszał i przestał być ekumenicznym centrum. Poszukujący i zagubieni, zwłaszcza ludzie młodzi, którzy dotychczas chętnie go odwiedzali, już nie przyjeżdżają. Spełniło się proroctwo mieszkającego wiele lat w Bose włoskiego teologa, Riccardo Lariniego: Bose stanie się jednym z wielu klasztorów, co prawda trwających na modlitwie, utrzymujących się z wyrobu dewocjonaliów i sprzedaży płodów rolnych, ale nie będzie już dynamicznym, mającym wpływ na Kościół ośrodkiem.

Casa della Madia

Po opuszczeniu Bose założyciel Wspólnoty nie próżnował. Zamieszkawszy na przedmieściach Turynu po staremu zapraszał do domu gości, dużo publikował i prowadził rekolekcje (tego mu nie zabroniono). Włączał się też w toczone we Włoszech dyskusje o Kościele, a w ostatnich miesiącach śledził na bieżąco to, co dzieje się w Ukrainie. Nie krył przy tym swojego rozczarowania Cyrylem, którego przed laty poznał z zupełnie innej strony. Nade wszystko, nie pogodziwszy się z tym, że po latach mniszego życia został cenobitą, pracował  intensywnie nad nowym projektem. Ten w ubiegłym tygodniu ujrzał światło dzienne. Zapowiedział go wpisem na swoim blogu. 

„Drodzy przyjaciele i przyjaciółki. Po niespełna dwóch latach, jakie minęły od wygnania mnie ze wspólnoty, którą założyłem i mieszkałem w niej pięćdziesiąt lat, nie mogąc także do niej wrócić, aby zakończyć życie jako mnich żyjący w braterstwie, z pomocą przyjaciół i zaciągając dziesięcioletni kredyt hipoteczny, kupiłem dom w gminie Albiano, gdzie będę mógł spokojnie przeżyć ostatnie lata mojego życia (…)

Ten, kto rodzi dziecko, nie może ani go odnowić, ani sprawić, by narodziło się ponownie. Każde dziecko jest w pewnym sensie wyjątkowe, dlatego nie zamierzam odbudowywać wspólnoty, która wzięła początek ode mnie, ani zakładać nowej, która byłaby kanonicznie uznana. Po prostu chcę żyć jak dawniej, jak cenobita, a nie pustelnik. Idąc dalej zobaczymy, co Pan dla nas przygotował i co podpowie nam Duch Święty. Ten wiejski dom – mający dobrze zapowiadającą przyszłość nazwę Camadio, czyli Casa della Madia (madia w Piemoncie to służąca do wyrabiania chleba dzieża), dom w którym wyrabia się chleb – z pewnością będzie miejscem modlitwy, spotkań, wspólnoty i braterstwa, stołem, przy którym będziemy dzielić się sobą, uczuciami, nadzieją i wymieniać poglądami”. 

Modlitwa, stół, wspólne życie

By dom można było zakupić i wyremontować został powołany w marcu specjalny, mający osobowość prawną, komitet. Na jego czele stanął były burmistrz Turynu i przyjaciel Enzo, Valentino Castellani. Menagerami projektu zostali Corrado Colli i Mauro Salizzoni, doktor, profesor medycyny i były wiceprezydent Regione Piemonte. Cały skład Komitetu, akt założycielski i statut, znaleźć można na uruchomionej przy okazji ogłoszenia projektu stronie internetowej.

Jak można zorientować się z cytowanego wyżej wpisu na blogu, dom nie będzie kopią Bose. Sam Enzo mówi o nim „centrum duchowości”. Nie będzie także klasztorem, choć jego stali mieszkańcy prowadzić będą życie w braterskiej, mniszej wspólnocie. Śledząc przez ostatnich kilka lat aktywność Enzo i świadectwa ludzi przyjeżdżających do Bose mam pewność, że nowa inicjatywa, już zauważona we włoskich mediach, będzie się rozwijać.

Jak zareaguje na nią ojciec Amadeo Cencini i ci wszyscy, którzy intensywnie pracowali nad wygnaniem Enzo z Bose, trudno przewidzieć. Pole manewru będą mieli zawężone. Dom  i jego klimat może tworzyć każdy. Wypiekać chleb również. Chętnych, by zasiąść do stołu, ułamać kęs i zakosztować, prawdopodobnie nie zabraknie. A w przyszłości być może wspólnota uzyska akceptację Kościoła. 

Taka jest droga każdej nowej rzeczywistości. Zaczyna się od modlitwy, stołu, wspólnego życia. Później są reguły, statuty i normy prawne. Na końcu rozeznanie Kościoła. 

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.