Co Duch mówi do Kościoła

Nie chodzi o wymyślanie nowego Kościoła, ale o słuchanie „tego, co mówi Duch”, ale o „drogę nawrócenia osobistego, jak i wspólnotowego, aby być bardziej wiernym Ewangelii i głosić jej radość, ale godząc się także na to, że trzeba się zmienić i nawrócić”

Pierwotnie miało być „Za spiżową bramą”. Ale taki tytuł sugeruje teksty pisane przez kogoś, kto jest wewnątrz. Widzi od środka. Tymczasem autor patrzy na Watykan z perspektywy zagubionej wśród jezior i lasów parafii. Dlatego „Okno”, z którego od lat śledzi aktywność Ojca świętego i wydarzenia, jakimi żyje Kościół powszechny. Zatem otwieramy okno. 

Quod omnes tangit…

… ab omnibus tractari et approbari debet. Co wszystkich dotyczy, przez wszystkich powinno być omówione i zaakceptowane. Zaczerpnięta z tradycji monastycznej zasada, jeszcze w Średniowieczu umieszczana na pastorałach benedyktyńskich opatów. Po wiekach znalazła zastosowanie w nowej formule ogłoszonego na przyszły, a przesuniętego na 2023 rok Synodu, mającego podjąć temat wspólnoty, uczestnictwa i misji.

Już na pierwszy rzut oka można zorientować się, że nie chodzi o kwestie dogmatyczne, rewolucję moralną, ale o proces, który ma zdynamizować kościelne wspólnoty i uczynić je „aktywnym podmiotem życia i misji Kościoła” (kard, Mario Grech, sekretarz generalny Synodu). Nie chodzi o wymyślanie nowego Kościoła, ale o słuchanie „tego, co mówi Duch”, ale o „drogę nawrócenia osobistego, jak i wspólnotowego, aby być bardziej wiernym Ewangelii i głosić jej radość, ale godząc się także na to, że trzeba się zmienić i nawrócić” (s. Nathalie Becquard, podsekretarz Synodu). 

Dla śledzących życie Kościoła i znających jego ostatnie dokumenty, droga uruchamianych przez Synod oddolnych procesów nie jest nowością. Wpisuje się nie tylko w ostatnie papieskie encykliki i adhortacje, ale w cały posoborowy nurt odnowy nie tylko instytucji i struktur, co przede wszystkim stylu życia, mającego sprawić, że Kościół stanie się na nowo „Światłością narodów”.

Przyjęta formuła trzech etapów (diecezjalnego, kontynentalnego i rzymskiego) rodzi lęki. Podsycają je choćby informacje, płynące z Niemiec. Wielu komentatorów kojarzy propozycję z kontrowersjami, jakie budzi tak zwana „Droga Synodalna”.

Czy to specyficzne doświadczenie wpłynie na kierunek i kształt prac przyszłego Synodu? Raczej nie. Z perspektywy polskiego podwórka raczej należy obawiać się, że zostaną powołane uczone gremia i komisje, a idea i duch Synodu nie dotrą „pod strzechy”.