Zrozumieć innego

Czy jesteśmy w stanie traktować jak innych tych, których zaczęliśmy już na nowo określać jako obcych? Czy jest w nas miejsce na dialog z tymi, którymi pogardzamy?

Kim jest Inny? W tekstach kultury możemy spotkać się z tym pojęciem rozumianym w dwojaki sposób. Inny w rozumieniu sacrum, czyli Ten, który nas przekracza oraz inny – jako dawny obcy, ktoś o odmiennych od nas poglądach, systemie wartości, kulturze, itp. Chciałabym dzisiaj zachęcić do spotkania z innym w ludzkim kontekście. 

Inny nie obcy

Przez ostatnie dziesięciolecia rozumieliśmy to pojęcie w kategorii zmienności kulturowych, mieszania się różnych systemów politycznych, społecznych i religijnych. Inny to był ktoś, kto nie jest nasz. Ktoś, kto przychodził z daleka, a my powinniśmy go przyjąć i obdarzyć akceptacją. Inny to muzułmanin, żyd, imigrant, uchodźca polityczny, gej, przedstawiciel rasy innej niż biała. Był inny, ale nie obcy.

Spieraliśmy się, w jaki sposób należy przybyszów przyjąć i jak z nimi żyć nie tracąc swoich wartości czy bogactwa kulturowego. Toczyliśmy boje o granice państw i małych społeczności. Co wolno nam, a co im? Czego im nie wolno? Jak zadbać o tożsamość? Gdzie kończy się prawo do wolności słowa? Uznaliśmy, że w imię szeroko pojętego humanizmu każdego należy przyjąć, o każdego zadbać, każdego obdarzyć akceptacją i zrozumieniem. Rasistowskie, mizoginiczne, homofobiczne czy ksenofobiczne żarty i zachowania budzą w społeczeństwieszeroki sprzeciw. Są piętnowane przez media i przedstawiane jako przejaw zaściankowości, fundamentalizmu, patriarchatu czy innego światopoglądu, który obecnie wydaje się nie do przyjęcia. 

Problem polega jednak na tym, że nie da się wszystkich kochać, akceptować i obdarzać pomocą w takim samym stopniu. Jest to mit utopijny, za którym może i tęsknimy, ale którego naprawdę nie da się zrealizować, nawet w multikulturowym społeczeństwie.

Granice otwartości

Lubię szukać połączeń pomiędzy faktami, których z pozoru nie łączy nic. W tym momencie mam przed oczami wypowiedź ministra edukacji o potrzebie „gruntowania cnót niewieścich” oraz reakcję środowisk tradycji na motu proprio Traditionis Custodes papieża Franciszka. Pierwsza wypowiedź wypływa ze światopoglądu konserwatywnego. Role mężczyzn i kobiet są w nim określone a różnice, mimo pozornie potwierdzonej równości płci, akcentowane. Opinia społeczna odczytała więc wypowiedź ministra jako patriarchalną i sprowadzającą rolę kobiety i jej cnoty do Kinder, Kirche und Küche. Prawdopodobnie nie odbiega to za daleko od zamysłu ministra. Z drugiej strony mamy reakcję środowisk tradycjonalistycznych w Kościele na zmiany w sposobie organizacji duszpasterstw tradycji. Często jest to reakcja bardzo agresywna. Papieża porównuje się do przemocowego ojca, wskazuje się też na sprzeczność tej jego decyzji z otwartością i zrozumieniem wobec innych nurtów w Kościele, np. charyzmatycznego czy neokatechumenalnego. 

Zarówno osoby o konserwatywnym podejściu do kwestii moralności czy ról płciowych, jak i te związane z fundamentalizmem religijnym (ruch tradycyjny w Kościele jest częścią ruchu fundamentalistycznego) domagają się naszego przyjęcia, akceptacji, chociażby uwagi. Uwagi, która nie patrzy na nich z wyższością. Domagają się swojego miejsca w tym świecie na równi z innymi. Problem w tym, że my tych środowisk nie traktujemy jako równych partnerów w rozmowie o przyszłości naszych społeczeństw i ich kształcie. Często ich lekceważymy, uznając za strażników zwietrzałych wartości, historycznych i kulturowych błędów. A szkoda. Odrzucenie zawsze powoduje bunt, agresję i coraz większa radykalizację poglądów. Jeśli nie patrzymy we wspólnym kierunku to szukamy coraz większych różnic. Czasem nawet je podkreślamy, argumentując już nie tym, że coś „nam przyniesie korzyść”, ale „im zaszkodzi”. 

Zanim spłonie ostatni most

Pytanie, czy jesteśmy w stanie traktować jak innych tych, których zaczęliśmy już na nowo określać jako obcych? Czy jest w nas miejsce na dialog z tymi, którymi pogardzamy? Czy jesteśmy w stanie przyjąć do wiadomości, że nie dla wszystkich nasze patrzenie jest do przyjęcia? I co chcemy zrobić, aby tworzyć więzi mimo bardzo istotnych czasem różnic? 

Warto stawiać te pytania już teraz, zanim spłonie ostatni most, a my będziemy podzieleni na wrogie sobie plemiona.

Przeczytaj również: Zrozumienie do granic możliwości