Zachowania kryzysowe

Duch ciągle mówi do Kościoła. Ale nie usłyszymy Jego głosu, jeśli będziemy zajęci wykluczaniem ze wspólnoty tych, co nie spełniają naszych oczekiwań.

Przez wiele lat w polskiej rzeczywistości kościelnej lubiliśmy porównywać się do krajów zachodniej Europy. Z satysfakcją podkreślaliśmy wszystko to, co sąsiednim Kościołom lokalnym nie wyszło. Czyli zbytnie otwarcie się na zmiany społeczne i kulturowe. Zaowocowało to malejącą liczną wiernych w kościołach, łączeniem parafii, brakiem kapłanów, odejściem od korzystania z sakramentu pokuty i pojednania. Mierzili nas świeccy szafarze nadzwyczajni, w tym kobiety, duszpasterstwa dla osób nieheteronormatywnych, podkreślanie miłosierdzia Boga przy jednoczesnym rozluźnianiu norm moralnych. Jednocześnie czuliśmy się lepsi, z naszymi pełnymi stadionami podczas eventów religijnych, z pobożnością ludową, seminariami w każdej diecezji oraz oczywiście z legendą Wielkiego Papieża Polaka.

Ten czas już się skończył. Teraz, mimo, że wciąż próbujemy zaklinać rzeczywistość i podkreślać, że „u nas to jeszcze tak źle nie jest” jesteśmy także w kryzysie. Puste seminaria, mniej dzieci i młodzieży na religii, skandale seksualne, malwersacje finansowe, silny sojusz z wybranymi partiami politycznymi. Świeccy odzyskują sprawczość i coraz częściej zabierają głos, stając chociażby bo stronie ofiar przemocy ze strony przedstawicieli Kościoła, czy upominając się o kobiety, dla których w strukturach polskiego Kościoła ciągle brakuje miejsca. Media chętnie podejmują tematy związane z krytyką hierarchów czy weryfikacją zarządzania otrzymanymi publicznymi funduszami przez organizacje kościelne.

Tron się zachwiał, przymierze polityczne zawiodło. W większości tradycyjnie katolicki kraj wybrał bardziej otwarte na przemiany społeczne partie. Pokazując tyn samym, że głos proboszcza nie jest już tak istotny, a apele biskupów są ignorowane.

Kryzys to szansa

Mamy teraz wybór. Każdy kryzys to szansa na zmianę. Możemy pójść w kierunku katolicyzmu fundamentalistycznego – propagowanego przez różne dziwne wspólnoty, wzywające do „walki” czy „bitwy”, w których szeregach są sami żołnierze czy wojownicy. Albo po linii wskazywanej przez charyzmatycznych kaznodziejów, głoszących, że koniec świata jest blisko i mamy się wszyscy nawrócić, bo Bóg ześle nam karę. Mamy także do wyboru duszpasterstwa tradycji, gdzie remedium na zło świata leży w odrzuceniu Soboru Watykańskiego II i w łacinie. Albo „katolicyzm radykalny”, którego wyznawcy sami ogłaszają, kto jest katolikiem, Polakiem, patriotą, a kto nie. I grożą przeciwnikom piekłem…

Możemy także przeprosić. Za pychę, dumę i pogardę wobec innych Kościołów i innych ludzi. Przeprosić ofiary nadużyć, zgorszonych skandalami, sojuszem z partiami politycznymi. Zaprosić tych, których sami wygnaliśmy z Kościoła, aby do niego wrócili. Bez oceny z naszej strony czy ich życie w 100% jest zgodne z wiarą. Bo nikt w taki sposób wierzący nie jest. Możemy także przeprosić kobiety za niesłuchanie ich głosu. I świeckich, traktowanych przez niektórych duchownych jak „owieczki”, które trzeba prowadzić, ale o zdanie nie pytać. Możemy też przeprosić duchownych za pogardę, za wrzucanie wszystkich do jednego worka, za brak odwagi, by przyznać, że czasem ktoś został oskarżony niesłusznie.

A gdy już się wszyscy przeprosimy to mam nadzieję, że zaczniemy żyć w środku naszego świata, tak jak chciał tego Chrystus. Staniemy się w nim, mimo nieuniknionych zmian, światłem, solą i zaczynem. Bez barier ochronnych, mieczy, murów. Z pustymi rękami, zamkniętymi ustami i otwartymi uszami. Bo Duch ciągle mówi do swojego Kościoła. Ale nigdy nie usłyszymy Jego głosu, jeśli będziemy zajęci wykluczaniem ze wspólnoty wszystkich tych, co nie spełniają naszych oczekiwań.

***

Sięgnij do innych tekstów autorki.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.