W Polsce listopad to czas szczególnej pamięci o zmarłych. Praktyka „wypominek” czy nabożeństw na cmentarzach ma się bardzo dobrze. Dalej dbamy też o wygląd grobów, pamiętamy o porządkach na cmentarzach i zapomnianych miejscach pochówku. Nasze nekropolie, zwłaszcza nocą, robią wrażenie dzięki tysiącom zapalonych światełek, a w kościołach modlimy się za „dusze w czyśćcu cierpiące”. Tradycja szacunku do zmarłych i miejsc ich pochówku ma się, na całe szczęście, jeszcze dobrze.
Z drugiej strony, coraz częściej organizowane są spotkania i zabawy dla dzieci z okazji uroczystości Wszystkich Świętych. Cieszymy się więc tymi, którzy są już w niebie i modlimy za tych, co do których takiej pewności nie mamy. To świadectwo naszego pragnienia szczęścia i zbawienia. Nadziei dla naszych zmarłych.
Stwarza to tyle możliwości ewangelizacji. Przypomnienia światu, że wierzymy w niekończące się życie w pełni Miłości i Prawdy. Tyle możliwości by pokazać wartości, którymi żyli święci i zachęcić ludzi do okazywania sobie miłości, miłosierdzia, wsparcia, otwartości i wrażliwości. Co za piękne tematy. Tak bardzo odzwierciedlające nasze najgłębsze pragnienia. I tak bardzo w dyskursie kościelnym zmarnowane.
Zamiast zbawienia
Czym żyliśmy w polskim Kościele w jesienne dni 2024 roku? Tym samym co rok i 5 lat temu… Jak bardzo złe są zwyczaje Halloween? Jak wielkim zagrożeniem duchowym jest owa „obca” tradycja? I jak bardzo demony polują na dzieci przebrane za wampiry. To, że świeckie media podpuszczają duchownych czy inne osoby wierzące do wypowiedzi na ten temat to jedno. To, że tyle mediów katolickich walczy z demonami w dyni to drugie. W dodatku w nieprawdziwy sposób opisując genezę owej irlandzkiej tradycji, przeszczepionej na grunt amerykański przez emigrantów. Wypowiedzi o celtyckich kultach, powtarzane przez wykształconych ludzi, mogą budzić już tylko zażenowanie. Straszenie demonami budzi śmiech. Profilówki na mediach społecznościowych dumnie obwieszczające: „Jestem katolikiem, nie obchodzę Halloween” już tylko mnie smucą.
Być może największym zwycięstwem szatana jest to, że w dniach, w których można i trzeba mówić o zbawieniu, my mówimy o dyni. I może jeszcze to, że zamiast pytać, jak osiągnąć życie wieczne my zadajemy pytanie, czy w pierwszym dniu listopada katolika obowiązuje post. Dwa główne tematy w kontekście jednej z najpiękniejszych uroczystości to, czy można dać dziecku cukierka i czy zjeść schabowego dzień później. Bóg chce dać nam cukierka, ale my się odwracamy i pozwalamy, by szatan – przez podsycanie wątków pobocznych – sprawiał nam psikusy.
Oby za rok w końcu dylemat „cukierek albo psikus” został ostatecznie rozwiązany. A my, byśmy zostali pociągnięci przez perspektywę życia wiecznego, a nie przez ludowe tradycje.
***
Sięgnij do innych tekstów autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.
Łączę teologię z kulturoznawstwem. Działam na styku religii, kultury, cywilizacji. Ciekawi mnie to co nowe, co zmienne, co wykracza ponad standardy. Szukam i pozwalam się znaleźć.