Trudna miłość nieprzyjaciół

Moja nienawiść nie ma mocy, aby zdziałać jakiekolwiek dobro. Moja ręka zaciśnięta w pięść nie będzie w stanie trzymać się Krzyża Chrystusa.

Weszliśmy w Wielki Tydzień. Wczoraj po raz kolejny słyszeliśmy w kościołach opis Męki Pańskiej. Rozpoczynamy rozpamiętywanie najgłębszych tajemnic naszej wiary. Razem z Chrystusem będziemy iść drogą krzyżową. Będziemy patrzeć na Jego Krzyż i łączyć z Nim nasze cierpienia i troski, ale ze świadomością, że nasze odkupienie już się dokonało. A pusty grób daje nadzieję, że śmierć nigdy nie jest końcem życia.

Często przywołujemy tłum krzyczący „ukrzyżuj Go”, zdradę Judasza i zaparcie się Piotra. Pytamy o granice ludzkiej nieprawości, płaczemy nad opuszczonym przez bliskich Bogiem-Człowiekiem. Spowiadamy się z naszych win i zaniedbań. A mnie tym razem dotyka coś innego: przebaczenie, jakiego Jezus udzielił na krzyżu swoim wrogom. Jego czułe spojrzenie na płaczące niewiasty, których synowie byli być może wśród proszących Piłata o ukrzyżowanie. Tych kilka słów Pana w rozmowie z Piłatem i milczenie wobec Heroda, które także było oznaką miłości. Przebaczenie wrogom to konsekwencja tego, czego nauczał Chrystus: ”Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą… Błogosławcie, a nie złorzeczcie”. Jezus prosił o miłość wobec wrogów, bo tylko taka postawa może nas ochronić przed jadem nienawiści, przed działaniem zła w nas samych.

Miłość po Buczy

Pomyślałam o miłości nieprzyjaciół po raz pierwszy, kiedy oglądałam zdjęcia z Buczy. Potem, gdy przeczytałam kilka opisów zbrodni wojennych w Ukrainie. A potem zastanowiłam się, czy jestem w stanie chociażby pomodlić się za żołnierzy gwałcących dzieci? Albo za tych, którzy gwałcili jedną kobietę przez dwanaście godzin? Albo za tych wysyłających paczki do domów, pełne rzeczy skradzionych pomordowanym wcześniej ludziom? Czy jestem w stanie kochać tych ludzi? Uznać w nich chociażby podstawowy fakt ich człowieczeństwa, że to nie są żadne orki czy cyborgi, ale ci, których Chrystus odkupił swoją krwią?

Czy to wołanie mojego Boga nie jest dziś jakby głośniejsze? Czy On był wtedy we mnie, gdy ucieszyłam się, że żołnierze ukraińscy zniszczyli rosyjskie czołgi, zanim przyszła refleksja, że te czołgi ktoś przecież obsługiwał? Gdy myślałam, że mogę nazywać innych zwierzętami? Czy On był wtedy, gdy ręce zacisnęły mi się w pięść, a w sercu zapalił się ogień zemsty? Pragnienie odwetu, tego, by owi „oni” także cierpieli, możliwie jak najdłużej?

Od polityków domagamy się decyzji o większej zbrojnej pomocy dla Ukrainy. Domagamy się ostrych sankcji, osądzenia zbrodniarzy wojennych, większego bezpieczeństwa. Od papieża domagamy się nazwania Rosji sprawcą wojny, agresorem i personalnych odniesień do rosyjskich polityków i duchownych Kościoła Prawosławnego. Od kardynała Parolina domagamy się przeprosin lub sprostowania mało fortunnych czy zwyczajnie złych wypowiedzi, dotyczących prawa do obrony przed agresją. A czego domagamy się od siebie?

To ma nas wyróżniać

Oczywiście, pomagamy ofiarom wojny. W naszych społecznościach dzieją się niesamowite rzeczy. Dziś w mojej parafii odbyła się liturgia Niedzieli Palmowej w języku ukraińskim, którą sprawował biskup senior jednej z diecezji ukraińskich. Na konfesjonale zawisły wstążki w barwach Ukrainy, aby ludzie mogli skorzystać także z sakramentu pokuty w tym języku. Tak samo w innych miejscowościach. Problem w tym, że Chrystus mówił, że mamy kochać nie tylko tych, którzy nam czynią dobrze i nie są naszymi wrogami, ale mamy kochać nieprzyjaciół. Dobrze czynić tym, którzy nienawidzą. O to nas prosił, to nas ma wyróżniać jako chrześcijan.

To niesamowita wrażliwość na Boga obecnego w każdym człowieku, na Boga, który ukochał człowieka nieprawego, mordercę, gwałciciela i złodzieja. Kto będzie kochał rosyjskich żołnierzy? Jak ma wyglądać miłość do nich? Jak mamy się za nich modlić? O co prosić? O pomstę na nich? Czy o ich nawrócenie? A jak się któryś nawróci, to czy mu pomogę? Czy uznam jego prawo do życia?

Przecież zło nigdy zła nie zwycięży. Moja nienawiść nie ma żadnej mocy, aby zdziałać jakiekolwiek dobro. Moja ręka zaciśnięta w pięść nie będzie w stanie trzymać się Krzyża Chrystusa, moje usta pełne obelg nie będą mówić jednocześnie słów „przebacz nam nasze grzechy jako i my przebaczamy…” Miłować nieprzyjaciół w tajemnicach Wielkiego Tygodnia – to jest wezwanie na te dni. Kto umyje nogi rosyjskim żołnierzom? Tak, jak Jezus umył Judaszowi?

W rzeczywistości duchowej nie ma czołgów ani rakiet. Jest tylko moja decyzja, aby dostrzegać Boga tam, gdzie inni widzą tylko popiół, pył i krew.

***

Sięgnij do innych tekstów autorki.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.