Papież Franciszek odbył 43 pielgrzymkę. Do Francji. W dodatku nie na uroczyste otwarcie katedry Notre Dame (jak można by było chcieć i oczekiwać), ale na zakończenie Kongresu „Pobożność ludowa w basenie Morza Śródziemnego”. Zamiast Paryża Ajaccio. Zamiast przemówienia wśród możnych tego świata – przemówienie do Korsykańczyków.
Po raz pierwszy jakikolwiek papież odwiedził Korsykę. Za to po raz kolejny obecny biskup Rzymu pokazuje, że bardzo poważnie traktuje słowa o wychodzeniu na peryferie.
O obecności władz Kościołów i państw na ponownym otwarciu najważniejszej świątyni we Francji pisały wszystkie media. Szeroko komentowano, kto z kim przy tej okazji się spotkał i o czym rozmawiał. W światowym dyskursie świat polityki przyćmił uroczystość – było nie było – religijną. U nas z kolei chyba bardziej komentowano projekt ornatów użytych podczas celebracji Mszy Świętej niż słowa duchownych.
Papieża – głowy państwa watykańskiego – w Paryżu nie było. Z punktu widzenia dyplomacji może nie było to dobre posunięcie. Ale ja naprawdę nie oczekuję od Papieża dyplomacji, umiejętności ogrywania polityków i rozwiązywania wszystkich światowych konfliktów. Oczekuję, że ma być pasterzem, że ma wskazywać na Boga. I na to, co nieprzemijające (w przeciwieństwie do murów nawet najpiękniejszej katedry).
Mamy wybór
Gdyby nie pielgrzymka Papieża nikt z nas by nawet nie wiedział, że na jednej z wysp ma miejsce jakikolwiek kongres. W dodatku związany z pobożnością ludową, która, co ciekawe, we Francji przeżywa swój renesans.
Papież, przybywając na peryferia, zwraca oczy wszystkich tam, gdzie normalnie nie patrzymy. I mówi słowa, które po raz kolejny mogą szokować. Nas – którzy tak chętnie dzielimy ludzi. Na własną rękę próbujemy oddzielić tych dobrych od złych. Prześcigamy się w chwaleniu swoją pobożnością i wskazywania uchybień wszystkim, którym czegoś (według nas) brakuje. A Franciszek mówi o przebaczeniu, o delikatności, o zrozumieniu dla tych, którzy o przebaczenie proszą. Wskazuje nie na normy kościelne, tylko na Boga. Dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.
Mamy wybór. Możemy wsłuchać się w głos z peryferii albo razem z możnymi tego świata dzielić ludzi. Na dobrych i złych. Na tych, którzy są warci naszej uwagi i tych, którym tego prawa odmawiamy. Mamy wybór.
O ile idziemy za Tym, który przeszedł przez ziemię dobrze czyniąc.
***
Sięgnij do innych tekstów autorki.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.
Łączę teologię z kulturoznawstwem. Działam na styku religii, kultury, cywilizacji. Ciekawi mnie to co nowe, co zmienne, co wykracza ponad standardy. Szukam i pozwalam się znaleźć.