Kościół: miejsce, gdzie zakwita Duch

Bóg nie jest ograniczony ani do jednego sposobu przeżywania liturgii ani do jednego modelu duchowości. On pójdzie za tymi, których dziś wykluczamy. 

„Gdzie zakwita Duch” to określenie Ojców Kościoła (KKK 749). Warto przyjrzeć się temu sformułowaniu. Zgodnie z nim Kościół to nie tylko wspólnota wierzących w Jezusa Chrystusa, nie tylko wspólnota liturgiczna czy Kościół lokalny, ale miejsce działania Ducha Świętego. Mało tego: miejsce Jego „kwitnięcia”. 

Jest z nami Duch Święty. Przejawia się w swoich darach, słowach, natchnieniach. Wydajemy owoce, o tyle, o ile pozostajemy w łączności z Nim. Ale to nie my, ale Bóg jest podmiotem, który działa i który ma moc, aby Kościół zakwitł. Oznacza to ciągły jego wzrost i wydawanie owoców. Wielką żywotność, która jednak nie pochodzi od „ludzi dobrej woli”, ale pozostaje darem.

Kto w Kościele nie jest?

Czemu skupiam się na Kościele? Nie tylko dlatego, że obecnie przeżywa on w wielu krajach wizerunkowy kryzys. I nie tylko dlatego, że spada jego znaczenie jako autorytetu, odniesienia moralnego czy etycznego. Tak, to także. Ale przede wszystkim dlatego, że ostatnio pewien znany duchowny określił, kto według niego w tym Kościele nie jest. Mało tego, uznał postawę tych ludzi (mowa tu o pewnych środowiskach tradycjonalistycznych) za „herezję”. 

Szczerze mówiąc zmroziły mnie te słowa. Może dlatego, że jakiś czas temu sama byłam ofiarą takich wyroków, gdy kolejni duchowni i świeccy w mediach społecznościowych wyrokowali, czy jestem heretyczką oraz czy jestem jeszcze w Kościele. Te słowa były jak miecz. Dotykały czegoś dla mnie ważnego, bo Kościół to miejsce, gdzie pozwalam Bogu się formować, wierząc, że On jest tu obecny, żywy i prawdziwy. 

Stawianie kogokolwiek, na mocy własnych opinii, poza wspólnotą Kościoła, nie wpłynie ani na zmianę postaw niektórych, ani na wzrost tych, co może są bardziej „prawowierni”. I o ile rosnące fundamentalistyczne nastroje w niektórych środowiskach tradycjonalistycznych mogą sprawić, że jednak ktoś wspólnotę z Kościołem rzymskokatolickim zerwie, to wyrokowanie o tym, kto już jest poza Kościołem nie powinno nigdy mieć miejsca. Od określania statusu kościelnego grup czy jednostek są kompetentne władze Kościoła. Zarzut herezji, czyli jawnego sprzeciwiania się uznanej prawdzie chrześcijańskiej jest zarzutem poważnym. Na tyle poważnym, że Kościół naprawdę nie nadużywa ani tego sformułowania, ani narzędzi mających na celu wyłączenie kogoś ze wspólnoty (takim narzędziem jest ekskomunika).

Nasza dobra wola to nie wola Boga

Powinniśmy powstrzymywać się od takich wyroków. Uzurpując sobie do nich prawo stawiamy siebie, nasze opinie w miejsce nauki całego Kościoła. Sprawiamy, że Duch, który daje różne dary, posługi i zdolności nie może okazywać swojej pełni. Bóg jest obecny zarówno w grupach charyzmatycznych, neokatechumenalnych, ewangelizacyjnych, jak i w grupach przywiązanych do przedsoborowej formacji i tradycji liturgicznej. 

Faktem jest, że ludzie mogą zbłądzić, że mogą, postawić wyżej swoje przyzwyczajenia niż to, co jest wspólne dla Kościoła. Ale nie daje nam to żadnego prawa, aby wydawać wyroki czy wykluczać kogokolwiek. Możemy nawet mieć dobrą wolę: troszczyć się o jedność, o wierność Magisterium, o wierność Papieżowi, ale dobra wola to jeszcze nie wola Boga. Nasze „dobre serce” to jeszcze nie Serce Boga. Nasza opinia o tym, kto wydaje owoce i czy są to owoce dojrzałe pozostaje tylko naszą opinią.

Nigdy nie myślałabym, że upomnę się tutaj o środowiska tradycjonalistyczne, ale to co dziś dzieje się z nimi może za jakiś czas dotknąć też naszego sposobu przeżywania duchowości czy rodzaju pobożności.

Bóg nie jest ograniczony

Warto okazywać posłuszeństwo decyzjom Kościoła, ale nie warto samemu bawić się w inkwizytora, poszukiwacza herezji i odchyleń. Nie można powiedzieć bratu: „nie jesteś już mój” tylko dlatego, że nie patrzy w tym samym, co ja kierunku. Kościół to miejsce kwitnięcia, ale owoce są różne, tak jak różne są potrzeby i pragnienia ludzi. Bóg nie jest ograniczony ani do jednego sposobu przeżywania liturgii ani do jednego modelu duchowości. On pójdzie za tymi, których dziś wykluczamy. 

Uważajmy, żeby wykluczając innych samemu nie znaleźć się poza Kościołem. Nasze ego potrafi jak nikt inny skutecznie oddzielić nas od Boga i wspólnoty.

Przeczytaj również: Gdy trudno uzgodnić stanowiska