Idźcie i głoście. Przyjdźcie i posłuchajcie

Na ile faktycznie chcemy spotkać Innego i przyjąć go jako brata? Czy jesteśmy w stanie zaryzykować coś swojego – zdrowie czy pozycję, by iść i głosić? Jak bardzo chcemy, by Ewangelia była głoszona każdemu, a nie tylko tym „wygodnym”?

„Wśród misjonarzy pracujących na misjach „ad gentes” jest 303 księży diecezjalnych, 879 zakonników i 662 siostry zakonne oraz 39 misjonarzy świeckich. Ponadto na terenach byłego ZSRR pracuje 197 księży diecezjalnych, 367 kapłanów zakonnych, 37 braci i 213 sióstr z Polski.” Dane te podaję za serwisem Opoka, stan na luty 2021. Nie wiem, czy to dużo, czy mało. Faktem jest, że misjonarze z Polski wyjeżdżali i wyjeżdżać będą. Co roku, przy okazji Światowego Dnia Misyjnego, podajemy nowe dane, przypominamy o modlitwie za misjonarzy, zachęcamy do wspierania ich modlitwą i materialnie. Liczymy „naszych”, rośniemy w dumę, cieszymy się, że możemy iść na „cały świat” z ewangelicznym przekazem.

W tym roku Dzień Misyjny przypada 24 października. Jego hasło brzmi: „Spotkaliśmy Jezusa, więc głosimy”. A ja mam w głowie kilka refleksji…

Taka tu jest kultura i zwyczaje

Po pierwsze – dalej nie wiemy jak potoczyła się sprawa księdza Dariusza Godawy, byłego dominikanina, obecnie kapłana diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Ksiądz ten znany jest m.in. z działalności w mediach społecznościowych (publikował filmiki z kameruńskimi dziećmi śpiewającymi polskie piosenki religijne lub patriotyczne). Został on oskarżony o poważne zaniedbania (znęcanie się fizyczne i psychiczne) w prowadzonych przez siebie domach dziecka w Kamerunie. W swoich wypowiedziach odpierał zarzuty. Szokujące zachowania (karmienie dzieci odpadkami z własnego obiadu, posiłki na podłodze, raz dziennie) tłumaczył tym, że „taka jest tu kultura i zwyczaje”, a jego działanie wynika z szacunku i rozumienia lokalnej społeczności.

Szacunek dla kultury, lokalnej społeczności, zwyczajów, rozumienie ich to podstawa pracy misyjnej. Wtedy jest szansa na zdobycie zaufania, zaangażowanie ludności w projekty misyjne, we wzajemną pomoc, budowę lepszej rzeczywistości. Ale zwyczaje wynikające z biedy, z braku możliwości właściwego odżywiania trudno nazwać tradycją czy kulturą.

Sprawa ks. Dariusza ucichła. Raporty, sporządzone jeszcze przez dominikanów „zniknęły”. W zasadzie, poza mediami, nikogo za bardzo nie obszedł los dzieci ani to, czy działalność misyjna ks. Godawy jest pod czyjąkolwiek kontrolą. Ludzie wpłacają pieniądze, wzruszeni głównie rozczulającymi filmikami. Nie zastanawiając się, czy naprawdę dzieci z Kamerunu koniecznie muszą umieć śpiewać Barkę, ani czy zjedzą coś dziś, czy może dopiero jutro.

Nasza kultura jest „wyższa”

Druga sprawa to koszmar kanadyjskich dzieci z ludów pierwotnych, które przeszły przez tak zwane „szkoły mieszkalne”, prowadzone przez różne Kościoły (m.in. rzymskokatolicki). Odnaleziono nieoznaczone groby ponad 200 dzieci, a ci, którzy przez te szkoły przeszli zaczynają ujawniać traumatyczne przeżycia. Państwo we współpracy ze wspólnotami wyznaniowymi na siłę inkulturowało dzieci, odbierając im ich języki, tradycje, rodziny, środowisko. Uczyli obcego języka, cywilizacji, zachodniej kultury, posługując się przemocą. Papież Franciszek wyraził swój ból z powodu tragedii, ale oficjalnych przeprosin w imieniu całego Kościołajeszcze nie ma. Przeprosili za to kanadyjscy biskupi.

Przekonanie o wyższości kultury europejskiej nad „kulturami pierwotnymi”, doprowadziło do tragedii. Kościół miał także w tym udział. I o ile takie przekonanie można uznać za ówczesną normę, to przemoc, brak szacunku, pogarda w Kościół wpisana nie była i nie jest.

Na misji w Polsce

Kolejna rzecz. „Spotkaliśmy Jezusa, więc głosimy” to piękne hasło. Faktycznie, głosić może tylko ten, co Jezusa spotkał, chciał poznać, poszedł za Nim i Go pokochał. Łatwo cieszyć się liczbą misjonarzy i misjonarek za granicami Polski. Ale przecież i w Polsce mamy coraz więcej misjonarzy i misjonarek, członków międzynarodowych wspólnot, którzy zaczynają nam głosić Ewangelię. Jestem ciekawa, czy będziemy chcieli się czegoś od nich nauczyć, posłuchać? A co z tymi, którzy dalej w przygranicznych lasach czekają na pomoc, na życie? Może dziś nasza misja to tereny przygraniczne?

Fakt, są tam organizację pozarządowe, jest Caritas. Nie zauważyłam czy są tam jakieś siostry miłosierdzia, misjonarze, którzy narażając siebie i swój wizerunek chcieliby tam być i głosić Jezusa czy chociażby mówić prawdę o sytuacji? A może czas, by misjonarze udali się do Sejmu i tam przypominali, co wynika z faktu spotkania Chrystusa?

W tym roku myślę, na ile jesteśmy w stanie się uczyć na błędach przeszłości. Na ile faktycznie chcemy spotkać Innego i przyjąć go jako brata? Czy jesteśmy w stanie zaryzykować coś swojego – zdrowie czy pozycję, by iść i głosić? Jak bardzo chcemy, by Ewangelia była głoszona każdemu, a nie tylko tym „wygodnym”?

Chętni, by przyjść i posłuchać są zawsze. Pytanie tylko, z czym odejdą… Albo, dokąd odejdą…

Przeczytaj również: Przeżyć, dotknąć, zapomnieć

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.