Dziewięćdziesiąt dziewięć pozostałych owiec

Mam wrażenie, że poszukujący zagubionych owieczek zapomnieli o tych, co zostały w owczarni, a ich jedyna winą jest to, że uwierzyły bezgranicznie jednemu człowiekowi i przyjęły jego sposób myślenia.

W ostatnim czasie pojawiły się wątpliwości co do sposobu funkcjonowania wspólnoty Przymierze Rodzin Mamre oraz jej założyciela ks. Włodzimierza Cyrana, kapłana diecezji częstochowskiej. Chwilę później zobaczyliśmy kolejną odsłonę problemów z nieposłuszeństwem wobec zaleceń biskupa innego księdza tej diecezji, Daniela Galusa – założyciela wspólnoty Miłość i Miłosierdzie Jezusa.

Obaj są założycielami dość prężnie działających wspólnot w nurcie charyzmatycznym. Obaj sprawowali egzorcyzmy, prowadzili tzw. modlitwy o uwolnienie i wygłaszali słowa proroctwa w imieniu Boga. Przekazywali także słowa szatana wypowiadane podczas owych modlitw. Pod względem osobowości są to dwa różne typy charakteru i także charyzmaty tych wspólnot różnią się między sobą. W obu przypadkach jednak pojawiły się wątpliwości co do przejrzystości ich posługi oraz sposobu działania i kierowania powierzonymi wspólnotami.

Dla członków swoich wspólnot księża ci są jednak kimś bardzo bliskim i ważnym. Niewątpliwie są autorytetami, z którymi się nie dyskutuje, ale przyjmuje to co mówią. Ci, którym posługują, mają do ich posługi bardzo duże zaufanie.

Coś umknęło

Przyglądam się sposobom rozwiązywania problemów w obu wspólnotach i odnoszę wrażenie, że rozwiązującym coś umknęło. W przypadku Mamre powstała komisja, która ma na celu zbadanie sposobu funkcjonowania tej wspólnoty, a ks. Cyran stracił uprawnienia egzorcysty. Ks. Galus otrzymał zalecenie półrocznej modlitwy w miejscu odosobnienia (któremu nie zamierza się podporządkować). W obu przypadkach mamy jednak do czynienia nie tylko z dwoma księżmi założycielami, ale setkami rozgoryczonych, zaniepokojonych i rozczarowanych ludzi. W mediach społecznościowych toczą się dyskusje i małe wojenki. Ludzie piszą petycje i modlą się o nawrócenie biskupów. Przekonani są, że prześladowani są prawdziwi „mężowie Boży”, a wszystko to, co się dzieje, jest wynikiem działania sił zła w Kościele.

Brakuje mi rozmów i wyjaśnienia sytuacji wobec ludzi, którzy te wspólnoty tworzą. Nie wystarczy list czy dekret. Biskup jest także odpowiedzialny za świeckich z terenów jego diecezji. Także dla nich ma być ojcem, kimś, komu można zaufać. Zabrakło tutaj zejścia w dół, do ludzi, którzy – jak wierzę – mają duże pragnienie Boga i którzy jakoś Go odnaleźli w swoich wspólnotach, a teraz ogarniają ich wątpliwości, kto tu jest pasterzem, a kto wilkiem.

Nie rozumieją kościelnych zależności, zobowiązań prezbitera wobec swojego biskupa czy przepisów prawa kanonicznego. Bazują na tym, co słyszą w swojej wspólnocie. A tam – może bardziej we wspólnocie ks. Galusa – słyszą, że to Bóg wybrał ich założyciela. A także o tym, że to Bóg każe mu zostać w pustelni w Czatochowej. Słyszą także o atakach złych duchów i o ich walce z wierzącym. Kto z nimi porozmawia? Spróbuje zrozumieć? Wyjaśni?

Nie wystarczy odciąć ich od pasterza, wspólnoty i kazać się rozejść do domów, albo zmienić jej sposób działania i funkcjonowania.

Zapomniane owieczki

Mam wrażenie, że poszukujący zagubionych owieczek zapomnieli o tych, co zostały w owczarni, a ich jedyna winą jest to, że uwierzyły bezgranicznie jednemu człowiekowi i przyjęły jego sposób myślenia.

Nie wiem, w jaki sposób rozmawiać z członkami tych czy innych wspólnot, których liderzy zaczęli propagować swoją wizję Kościoła, niekoniecznie zgodną z ortodoksją. Ale nie można nie podejmować prób, nie starać się zrozumieć ich serc, pragnień i uczuć, tak bardzo czasem zranionych. Nie można tutaj wychodzić tylko z pozycji autorytetu, wypływającego z pozycji w hierarchii Kościoła, z mocy paragrafów prawa kanonicznego czy innych instrukcji. Ci ludzie oczekują prawdy, ale też umocnienia w Kościele, który kochają. Potrzebują spokojnej katechezy i otoczenia miłością. Trzeba zaprosić ich do rozmów o tym, co się dzieje, jak przeżywają zawirowania w ich wspólnotach i jak oni mogą być pomocni.

Trzeba poprosić ich o pomoc, aby przywrócić ład, spokój i równowagę. Jeśli się o tym zapomni, to także i one wyjdą z owczarni, w poszukiwaniu pasterza, który będzie je znał, czuł, rozumiał i uczył. I niekoniecznie będzie to ich biskup…

***

Sięgnij do innych tekstów autorki.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.