Dalej razem

A ja chciałabym takiej wolności i tolerancji, żeby każdy mógł zagłosować w zgodzie z sobą, a potem spokojnie się tym podzielić w rodzinie czy w pracy.

Wybory już za tydzień. Kampania jest bardzo zacięta, nastroje społeczne napięte i coraz trudniej nam przychodzi zachowywanie spokoju. Każda partia przedstawia swoje zalety i osiągnięcia oraz wady przeciwników. Mnożą się oskarżenia. O polityce rozmawiamy w rodzinach, w pracy i parafiach. Wyrzucamy siebie z kręgu znajomych za inne niż oczekiwane poglądy. Przestajemy się odzywać do bliskich, bo nagle miłość i wierność jakiejś partii staje się ważniejsza niż miłość do rodziny i przyjaciół. 

Niby hierarchowie podkreślają rolę sumienia w wyborach władz, ale proboszcz w danej wspólnocie wie swoje. I chętnie się tą swoją wiedzą dzieli z wiernymi. Politycy zaglądają do wsi i miast. Otwierają drogi, biorą udział w poświęceniu tego i owego, pokażą się na Mszy – albo na wiecu. W zależności od poglądów.

Czas napięcia i sprzeczności

Nigdy tak, jak w tym czasie, nie potrzebujemy przypomnienia, czym jest sumienie. A także tego, że dobro i zło są obok siebie, a nawet w nas samych. Właśnie swoim sumieniem powinniśmy się kierować w wyborach. Z dojrzałością i świadomością, że nie ma polityków idealnych, a żadna partia nie prezentuje w pełni wartości chrześcijańskich. Jedni bronią życia poczętego, inni życia dzieci w lasach przy granicy. Jedni idą na Mszę, mimo że zaraz potem potrafią kłamać, inni walczą o usunięcie religii ze szkoły, choć mają na ustach hasła o wolności i tolerancji.

A ja chciałabym takiej wolności i tolerancji, żeby każdy mógł zagłosować w zgodzie ze sobą, a potem spokojnie się tym podzielić w rodzinie czy w pracy. Pójść na Mszę, ze świadomością, że sąsiad z ławki mógł głosować na tych, których my uważamy za najgorszych. Podać mu rękę na znak pokoju i uśmiechnąć się.

Nikt nie ma racji. Albo: rację mają wszyscy.

Wybory to zawsze czas, kiedy pojawiają się – także we mnie – napięcia i sprzeczności. Kiedy szukam mniejszego zła i większego dobra. A potem pojawia się strach, że może to moje sumienie jest źle ukształtowane i błędne. Ale mimo wszystko to sumienie, a nie głos ulubionego polityka, proboszcza czy przyjaciółki ma przemówić w moim sercu. Bo jak nie będę w zgodzie ze sobą, to nie będę w zgodzie z nikim. Nawet z Bogiem.

***

Sięgnij do innych tekstów autorki.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.