Ludzie zaczęli umierać

To naprawdę nie ma znaczenia, po której stronie granicy kobieta umarła. Winne jej śmierci są obie strony. Obie strony będą winne kolejnym zgonom.

Ledwo miesiąc temu pisałam, że boję się, że za chwilę emocje się wypalą, a problem uchodźców zniknie nam z oczu i pozostaną sami. Dziś widać to już bardzo mocno. Niewątpliwie pomógł w tym stan wyjątkowy na granicy: nie można pojechać na miejsce, więc nie ma podbijającego emocje „teatru”. Zresztą, każdy ogień się wypala. Emocjonalny też. Po jakimś czasie, krótszym czy dłuższym, każdą tragedia staje się powszednia, więc nudna…

Jak wygląda sytuacja?

Trzeba też powiedzieć: nie ma zbyt wielu wiadomości, a te, które się pojawiają, są trudne do potwierdzenia. Rząd wprowadzając stan wyjątkowy osiągnął cel: w pasie przygranicznym nie ma mediów, a organizacje pozarządowe nie wyłapują ludzi koczujących po polskiej stronie i nie ściągają do nich prawników. No, chyba że komuś uda się przejść dalej.

W całej tej sytuacji należy jednak przyjąć, że absolutnie bezprawna w świetle prawa międzynarodowego i podpisanych przez Polskę konwencji (bynajmniej nie unijnych!) procedura zawracania ludzi na granicę białoruską jest faktem. Ludzie ci mówią – i tego już oczywiście potwierdzić nie sposób – że po stronie białoruskiej są z kolei przemocą zawracani na stronę polską. Uważam to za wiarygodne, w świetle tego, kim jest nasz sąsiad i jaki ma cel. Efekt: setki ludzi utknęły w pułapce, w przygranicznych lasach, w miejscu uważanym za polski biegun zimna. Teraz, we wrześniu, temperatura w nocy spada tam już w pobliże zera. Będzie gorzej.

Jak bronić granicy?

Tak, oczywiście, wiem że to element planu Łukaszenki. Tak, oczywiście, wiem, że to granica unijna, która musi być chroniona. Owszem, UE ma w kwestii obrony granic podobne stanowisko jak Polska. Nie chce na swoim terytorium nowych migrantów i uchodźców. Nie będę w tym momencie wnikać, na ile to efekt nadchodzących wyborów w Niemczech i Francji, nie o tym jest ten tekst. Ale najwyraźniej obawiamy się, że jej stanowisko w sytuacjach praktycznych mogłoby być inne niż nasze, skoro Polska ciągle nie chce wpuścić na swoją granicę Frontexu. Równałoby się to poza wszystkim zniesieniu blokady informacyjnej. A ludzi umierających z wychłodzenia w lasach UE mogłaby jednak nie znieść. A już na pewno podniosłyby głośny szum organizacje broniące praw człowieka.

Obie strony winne

Bo problem podstawowy objawił się kilka dni temu. Ludzie zaczęli umierać. Na razie znaleziono trzy ciała po stronie polskiej i jedno już po stronie białoruskiej, tuż za granicą. Na tyle niedaleko w każdym razie, by było je widać. Straż Graniczna z oburzeniem zaprzecza białoruskim informacjom o przeciąganiu ciała. Nie komentuje jednak zarzutów, że chwilę wcześniej żywych jeszcze ludzi, spotkanych na terytorium Polski, wypchnęła za granicę. Brak komentarza interpretuję jako potwierdzenie.

To naprawdę nie ma znaczenia, po której stronie granicy wspomniana kobieta umarła. Winne jej śmierci są obie strony. Obie strony będą winne kolejnym zgonom. I nie da się tej odpowiedzialności zmazać.

Tak, politycznie sytuacja jest trudna. Tak, nie można po prostu otworzyć granicy i wpuszczać wszystkich. Choćby dlatego, że to granica unijna. Ale jeśli tym ludziom nie pomożemy, będziemy zbierać po lasach kolejne trupy. Jeśli nie teraz, to na wiosnę. I proszę mi nie mówić, że powinien to zrobić Łukaszenka, bo dobrze wiemy, że tego nie zrobi. Nie taki ma cel. Od mojego państwa oczekuję, że nie będzie równało do jego poziomu.

Milczeć nie można

Myślę, że przyszedł czas na kolejny bardzo ostry głos Konferencji Episkopatu Polski. Optymalnie nie bp. Zadarko, ale Rady Stałej lub Przewodniczącego. Z całym szacunkiem, głos bp. Zadarko dla naszych rządzących nie ma żadnego znaczenia. Głos pozostałych także zapewne nie spowoduje wiele, ale przynajmniej będzie kłopotliwy. Nie, nie można się zasłaniać tym, że już przecież powiedzieliśmy, ani brakiem pewnych informacji. Jest ich wystarczająco dużo, by uznać je za potwierdzone.

Jeśli takiego głosu się nie doczekamy, trzeba będzie wspólnej inicjatywy świeckich. Milczeć wobec tego, co się dzieje, nie można.