Ludzie Kościoła – ludziom Kościoła

Nikt z hierarchii Kościoła nie wypowiedział się w obronie katolików, którzy nocą zostali zabrani na przesłuchanie tylko dlatego, że chrześcijaństwo zawsze było i jest nakierowane na pomoc potrzebującym i ochronę życia. Zapadła cisza. I ta cisza bolała.

Ludzie Kościoła – ludziom Kościoła

Bilderjet /Pixabay

To wydarzyło się w środę wieczorem. Około 21.00 kilkunastu uzbrojonych funkcjonariuszy policji przeszukało Punkt Interwencji Kryzysowej, prowadzony na Podlasiu przez warszawski Klub Inteligencji Katolickiej. Funkcjonariusze zabrali wszystkich obecnych wolontariuszy i przesłuchiwali ich do piątej rano, zarekwirowali także sprzęt elektroniczny. Powodem interwencji było podejrzenie o pomoc w przemycie nielegalnych imigrantów.

Warto zauważyć: pomoc, jakiej udzielają wolontariusze z różnych grup i fundacji działający w strefie przygranicznej jest legalna. Polega głównie na dostarczaniu żywności, ubrań, zapewnieniu ewentualnej pomocy prawnej i udzielaniu pierwszej pomocy. Trzeba pamietać: nie jest to ani działalność przeciw państwu, ani przeciw prawu.

Z jakiej motywacji?

Nocne najścia policji bardzo źle się kojarzą w naszym kraju. Natychmiast wracamy pamięcią do czasów komunizmu i nalotów na mieszkania członków opozycji… także właśnie placówek Klubu Inteligencji Katolickiej. Czy faktycznie dziś trzeba było zabierać wolontariuszy nocą i nocą przesłuchiwać? Czy było to działanie adekwatne do ewentualnego przekroczenia prawa? Nie była to grupa kryminalistów ani groźnych przestępców. Nie zachodziło podejrzenie narażenia cudzego życia czy zdrowia. A jednak… okazało się, że można.

Pojawiają się słuszne pytania, czy działalność policji nie była motywowana także chęcią zastraszenia wolontariuszy? Mamy wiele doniesień o tym, jak potrafi zachowywać się choćby Straż Graniczna czy niezidentyfikowane służby obecne w strefie przygranicznej. Są opowieści tych, których udało się z lasów ocalić, ale i tych, którzy wyruszyli tam z pomocą humanitarną – o zatrzymaniach, groźbach, niszczeniach sprzętu…

Kryzys przygraniczny zaowocował już poważnymi chorobami i niepotrzebną śmiercią. Kościół apeluje do państwa o znalezienie rozwiązań, które ocalą ludzkie życie. Tymczasem w obowiązującej oficjalnie narracji państwa po jednej stronie jest chrześcijańska Polska, po drugiej osiłki z drągami, którzy pragną nas… No właśnie, co? Zabić? Zniszczyć? Bo wychodzi na to, że co najwyżej przejść przez kraj dalej. Do innych państw, gdzie także ich nikt nie chce.

Cisza, która bolała

Ale nie o to chodzi teraz. Chodzi o to, że w czwartek nikt z hierarchii Kościołanie wypowiedział się w obronie katolików, którzy nocą zostali zabrani na przesłuchanie tylko dlatego, że chrześcijaństwo zawsze było i jest nakierowane na pomoc potrzebującym i ochronę życia. Swoje stanowisko przedstawiła warszawska Gmina Żydowska, ale nie Kościół. Nie odezwał się żaden z biskupów miejsca. Czy to tych, z których wolontariusze pochodzą, czy tego, w którym, zgodnie z prawem, świadczą pomoc. Zapadła cisza. I ta cisza bolała.

Pamiętam stanowiska mediów katolickich czy biskupów, gdy w czasie strajków kobiet popisano mur któregoś z kościołów, naklejono takie czy inne plakaty. Można było wtedy usłyszeć liczne głosy o prześladowaniu Kościoła Katolickiego i katolików. Wyrażano oburzenie i organizowano nabożeństwa ekspiacyjne. Teraz – cisza. W mediach społecznościowych pojawiają się tylkowypowiedzi poszczególnych księży, sióstr i świeckich katolików. Wyrazy solidarności z warszawskim KiK i sprzeciwu wobec takiego rozwiązania ze strony państwa.

Kościół po raz kolejny mógł zabrać głos w bieżącej, ważnej sprawie. Mógł, zgodnie ze swoim zadaniem, opowiedzieć się po stronie ludzi, ich życia i metod, jakimi jest rozwiązywany przygraniczny konflikt. Mógł pokazać, że sojusz ołtarza z tronem ma swoje granice, a katolicy mogą faktycznie liczyć na pomoc Kościoła hierarchicznego. Mógł. Ale tego nie zrobił.

Dziś pojawiła się wypowiedź bp. Krzysztofa Zadarki, dyżurnego biskupa od spraw migracji, migrantów. Wyraził on swój niepokój wobec „nieproporcjonalnego użycia środków” i oczywiście powiedział o nadziei na szybkie wyjaśnienie sprawy. Ale biskupi miejsc milczeli.

Czy mogę otworzyć drzwi?

Nie wiem, co jest ważniejsze: kościelne mury czy ludzie, którzy Kościół tworzą? Obrazy malowane ludzką ręką, czy obraz Jezusa w człowieku? W lasach przygranicznych nadal są imigranci. Kościół nie jest powołany do pilnowania granic. Jest powołany, by na granicach tworzyć mosty. Trudne jest to milczenie, zwłaszcza, gdy zachodzi obawa, że Kościół swoim milczeniem popiera prawicową narrację o najeźdźcach czy o tym, że imigranci przyniosą nam krzywdę i zagładę. Mam w głowie pytanie, czy biskupi w strefie przygranicznej zostawią podczas Wigilii wolny talerz? A jeśli tak, to dla kogo?

Być może, do niektórych rodzin w strefie przygranicznej nocą ktoś zapuka. Dobrze by było wiedzieć, że otwarcie drzwi nie spowoduje nalotu policji…

Przeczytaj również: Nieodrobiona lekcja

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.