Jeśli się boję, to sprawdzam

Zatem: boję się zakończyć tę ciążę. Mam także świadomość, że może być zagrożone życie matki. Co robię w tej sytuacji? Monitoruję (!)

Wczoraj rano, analizując dostępne wiadomości dotyczące śmierci we wstrząsie septycznym 30-letniej kobiety, u której nie przerwano zagrażającej życiu ciąży napisałam: „szpital pisze o trudnej walce o pacjentkę i jej dziecko – i oby to była prawda…” Wieczorem wyemitowano jednak program Uwaga. Relacja matki zmarłej kobiety i pacjentki, która leżała z nią w sali wymagają zadania kilku ważnych pytań.

Pierwsze pytanie zacznę cytatem z przywoływanej już w poprzednim tekście pracy poglądowej z 2016 r. Dorota Knapik i wsp. piszą w niej: „Zastosowanie antybiotyków natychmiast po przedwczesnym pęknięciu błon płodowych drastycznie zmniejsza odsetek porodów dokonujących się w ciągu 48 godzin, a także zmniejsza ryzyko wystąpienia ciężkiej infekcji u noworodka.” W tym przypadku pacjentka otrzymała skierowanie do szpitala z zaleceniem zgłoszenia się w kolejnym dniu. Kilkanaście czy kilkadziesiąt godzin to nie jest w tej sytuacji mało.

Jakie były przesłanki, by dopuścić takie opóźnienie leczenia? Czy i jaki miało to wpływ na rozwój zakażenia?

W skórze lekarza

Pani Izabela słyszała wielokrotnie stwierdzenie, że serce dziecka musi przestać bić, by można było zakończyć jej ciążę. Wiązała to z obowiązującymi w Polsce przepisami. Pisałam w poprzednim tekście, że w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia matki takie postępowanie jest zgodne z prawem. Spróbuję jednak postawić się w miejscu lekarza, który się boi. Mieszka w niedużej miejscowości. Nie chce być włóczony po prokuraturach i sądach. Zastanawia się, co będzie, jeśli ktoś uzna że trzeba było jeszcze poczekać…

Zatem: boję się zakończyć tę ciążę. Mam także świadomość, że może być zagrożone życie matki. Śmierć młodej kobiety również stwarza ryzyko, że będę „włóczona po prokuraturach i sądach”. Co robię w tej sytuacji? Monitoruję (!) Sprawdzam stan matki i dziecka co kilka godzin, rutynowo, by natychmiast wychwycić moment jego śmierci lub sytuację, w której czekać dłużej już nie można. Przecież się boję (!)

Czy monitorowano stan ciężarnej i płodu? Wygląda na to, że nie. Co więcej, kobieta zgłaszała wielokrotnie, że czuje się źle. Zgłaszała pojawienie się zielonych „upławów” (wypływ zielonych wód płodowych?). Zagorączkowała do blisko 40 stopni. Dostała leki przeciwgorączkowe, podziałały na krótko. Korzystała z pomocy sąsiadki na sali, by wezwać pomoc. Sama nie była w stanie. Ostatecznie w nocy zabrano ją na inną salę, by nie przeszkadzała współlokatorkom…

Przypomnę: najistotniejsze jest wczesne zdiagnozowanie infekcji wewnątrzmacicznej….

Serce dziecka wciąż bije?

Ale to nie wszystko. Trzeba zadać pytanie, jak często (i czy w ogóle) monitorowano w tym czasie tętno płodu? Powtarzano, że serce bije, ale czy ktoś to sprawdzał? Czy są w dokumentacji zapisy kolejnych badań kardiotokograficznych? Wiemy na pewno, że serce dziecka biło we wtorek o dziewiątej rano. Wiemy, że już nie biło w środę przed piątą. Co działo się pomiędzy tymi punktami?

Zielone wody płodowe były najpewniej wynikiem niedotlenienia płodu. Czy stały się sygnałem, by ocenić jego stan? Pacjentka gorączkowała w sposób sugerujący obecność ropnia. Czy ktoś sprawdził wówczas prawdziwość stwierdzenia, że „serce dziecka wciąż bije”?

Powtórzę: jeśli się boję, to sprawdzam.

Nie do pojęcia

Trzecia część już nie będzie pytaniem. Bo naprawdę, nie umiem pojąć, że zignorowano bardzo jasne sygnały rozwijającej się sepsy. Jaśniej już się nie da. Zapowiadane na rano badanie CRP można było oczywiście powtórzyć w każdej chwili, ale prawdę mówiąc, w tej sytuacji nie miałoby ono żadnego znaczenia. Jeśli nie potwierdziłoby tego, co widać było gołym okiem, świadczyłoby to tylko o tym, że trafność testu nie jest stuprocentowa. Diagnozować sepsę na podstawie CRP to tak, jakby uznać, że o rozpoznaniu i leczeniu zapalenia płuc zdecyduje wartość OB. Jak będzie niskie, nie leczymy. Nawet, jeśli ktoś się dusi…

Dziś wieczorem pojawiła się informacja, że szpital zawiesił kontrakt obu lekarzy, którzy wówczas byli na dyżurze. Myślę, że to słuszna decyzja.


Reportaż Uwagi można obejrzeć tutaj: część 1 i część 2.

Ewentualny przedruk tekstu wymaga zgody autorki.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.