Ani jednej więcej

To zdarzyć się nie powinno. Jednak sprowadzanie problemu do ustawy antyaborcyjnej może maskować inny problem, który mógł tu mieć znaczenie.

Tytuł tego tekstu zapożyczyłam z hasła akcji protestacyjnej po śmierci trzydziestolatki z Pszczyny. Kobieta, która była w 22. tygodniu ciąży, zmarła w szpitalu w wyniku wstrząsu septycznego po nagłym przedwczesnym odejściu wód płodowych. W sms-ach informowała matkę, że lekarze nie zdecydowali się na zakończenie ciąży, gdyż czekali na obumarcie płodu. Wiązała to z istniejącym prawem aborcyjnym. Obecnie toczy się w tej sprawie postępowanie prokuratorskie.

Nie rozmawiamy o aborcji

Zapożyczam tytuł, bo mogę się pod nim podpisać. Zdecydowanie: ani jednej więcej (!) Patrząc z medycznego punktu widzenia wydaje się jednak, że ustawa nie powinna być tu żadnym problemem. Po pierwsze, przerwanie ciąży jest dopuszczalne w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia matki. Po drugie: nie rozmawiamy o aborcji z powodu wad płodu uniemożliwiających przeżycie, ale o przedwczesnym zakończeniu ciąży z przyczyn medycznych, dla dobra matki. W dodatku w sytuacji, gdy płód jest w wieku granicznym dla samodzielnego przeżycia poza organizmem matki. Światowa Organizacja Zdrowia mówi o 22 tygodniu ciąży lub masie 500g (to dziecko ważyło 485g). To znaczy, że przy tym zaawansowaniu ciąży teoretycznie można próbować uratować i dziecko, i matkę.

Oczywiście, dla dziecka każdy dzień podtrzymania ciąży to większa szansa na przeżycie. Pod koniec drugiego trymestru (24 tydzień) wynosi ona około 15%. Dlatego w sytuacji przedwczesnego pęknięcia błon płodowych (tak fachowo określa się tę sytuację) próbuje się walczyć o każdy dzień. Postępowanie wyczekujące jest standardem, podaje się antybiotyki i sterydy przyspieszające rozwój płuc u dziecka. Jeśli nie stwierdza się infekcji jest to postępowanie z wyboru. Jeśli trzeba, powstrzymuje się nawet akcję porodową. 

Czynnikiem krytycznym jest stwierdzenie zapalenia błon płodowych, stanowiącego zagrożenie i dla dziecka, i dla matki. Jeśli do niego dochodzi, jedyną szansą leczenia (obojga lub tylko matki) jest zakończenie ciąży (!)

Co wiemy o tej sytuacji?

Tyle teoria. Co wiadomo o tej konkretnej sytuacji? Zbierając informacje od matki, z oświadczenia rodziny i podane przez prokuraturę wiemy, że:

  1. W wykonanym na początku września USG u dziecka postawiono podejrzenie wad rozwojowych (nie wiadomo, jakich). Matka była zdecydowana je urodzić.
  2. W 22. tygodniu ciąży doszło do nagłego odejścia wód płodowych. Matka zgłosiła się do ginekologa i otrzymała skierowanie do szpitala, w którym pojawiła się kolejnego dnia. Przy przyjęciu stwierdzono podwyższone stężenie CRP (to marker zapalenia) Otrzymała antybiotyk.
  3. W trakcie pobytu w szpitalu kobieta pisała do matki, że czuje się coraz gorzej. W programie Uwaga matka w ten sposób cytowała sms-y zmarłej córki: „Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy. Przyspieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo coś się musi zacząć.”
  4. Kolejnego dnia nad ranem potwierdzono śmierć płodu i przy wysokich stężeniach CRP zdecydowano o cesarskim cięciu. Kobieta zmarła w drodze na blok operacyjny.
  5. Z informacji prokuratury: „Wyniki sekcji zwłok wskazują z dużym prawdopodobieństwem, jako przyczynę śmierci pacjentki, na wstrząs septyczny po obumarciu płodu oraz zakażenie, po przedwczesnym odejściu wód płodowych, jako przyczynę obumarcia płodu.”

Najistotniejsze wczesne zdiagnozowanie infekcji

„Najistotniejsze jest wczesne zdiagnozowanie infekcji wewnątrzmacicznej, ponieważ optymalny moment do rozwiązania następuje wtedy, kiedy ryzyko wynikające z wcześniactwa jest mniejsze niż ryzyko wynikające z zakażenia” – czytam w pracy Doroty Knapik i wsp., opublikowanej w Ginekologii Polskiej w 2016 r. (87,211-216). I nieco dalej:  „Aktualne wytyczne brytyjskie […] precyzują, że do rutynowej obserwacji w zupełności wystarczy pomiar ciepłoty ciała i częstości akcji serca ciężarnej oraz częstości uderzeń serca płodu, a parametry te powinny być oceniane co 4 do 8 godzin.” Wartość leukocytozy i CRP, czyli rutynowych parametrów świadczących o toczącym się procesie zapalnym jest kwestionowana – dodają autorzy. Zazwyczaj się je jednak oznacza.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że w tej sytuacji zakażenie rozpoznano zbyt późno. Nie wiem natomiast, czy lekarze mieli wystarczające dane, by zareagować wcześniej i – co ważne – czy starali się je uzyskać. W tej kwestii wypowie się prokuratura.

To absurdalne

Informacje od matki zmarłej o wyczekiwaniu na śmierć i niemożności zrobienia czegokolwiek w kontekście tego, co napisałam powyżej wydają mi się absurdalne. Zarówno z punktu widzenia medycznego, jak i prawnego. Nie, nie neguję jej wypowiedzi. Niestety, uważam też za możliwe, że córka coś takiego usłyszała. Nie wiem, czy odpowiadało to rzeczywistości medycznej. Mam nadzieję, że nie. Świadome narażenie życia pacjentki oznaczałoby działanie wbrew standardom medycznym i polskiemu prawu. Dla katolików będzie istotne także stwierdzenie, że w tej sytuacji ratowanie życia kobiety jest nakazem moralnym (!) Nawet, jeśli przyspieszy to śmierć dziecka (o uratowaniu go w tej sytuacji mówić nie sposób). Szpital pisze o trudnej walce o pacjentkę i jej dziecko – i oby to była prawda…

Podsumowując: mamy do czynienia z sytuacją, która zdarzyć się nie powinna. Nie, nie można mówić, że kobiety czasem umierają. Medycyna jest dziś wystarczająco zaawansowana, by do niej nie dochodziło. Jednak sprowadzanie problemu do ustawy antyaborcyjnej może maskować inny problem, który mógł tu mieć znaczenie: jakości opieki położniczej w naszym kraju.

Informacje o historii zmarłej kobiety pochodzą z tekstów: Komunikat rodziny, Rozmowa z matką zmarłej, Stanowisko szpitala, Informacja prokuratury

Przeczytaj również: Nic nie jest załatwione oraz Bunt kobiet

Ewentualny przedruk tekstu wymaga zgody autorki.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.