Nazwiesz Go imieniem Jezus, bo On wyratuje swój lud z jego zbłądzeń (Mt 1,21)
Nie zdrowym trzeba lekarza, lecz mającym się źle (Mt 9,12)
Daruj nam nasze długi, jak i my darowujemy naszym dłużnikom (Mt 6,12)
Temat grzechu to dla wielu osób jeden z podstawowych punktów rozmowy o wierze. Co gorsza, część tych osób sprawia wrażenie, że jest to dla nich punkt najważniejszy. Wciąż pokutuje w głowach przekłamanie, w myśl którego w relacji z Bogiem chodzi o religijną poprawność, a głoszenie Jego królestwa polega na prawieniu morałów. Objawienie ucieleśnione w Jezusie zostało przysłonięte sakralnym kodeksem wykroczeń.
Tymczasem nigdy dość przypominania, że naszą teologią jest sam Jezus – w całokształcie swoich słów i zachowań, postępowania i charakteru, w końcu mentalności. Jak mówił Justin Welby, arcybiskup Canterbury, nie chodzi o włożenie Jezusa w ramki naszych pojęć o Bogu, lecz o zrewidowanie tych pojęć pod wpływem wpatrywania się w Jezusa i kontaktu z Nim. A w odniesieniu do religijności warto mieć w pamięci uwagę Brata Rogera z Taizè, że „Jezus nie przyszedł przynieść jeszcze jedną religię, lecz dać nam zjednoczenie z Bogiem”. Wiara przekracza religijność, żywy Bóg zaskakuje pobożnych.
Odmienna logika Boga
Wydaje się, że zbyt łatwo umyka nam kontekst zdania: „Moje myśli nie są waszymi myślami, ani wasze drogi moimi drogami – mówi Pan”. Te słowa padają w Biblii bezpośrednio po stwierdzeniu Boskiej hojności w przebaczaniu (por. Iz 55,7-8). To zgodnie z ludzkim myśleniem Bóg „za dobro wynagradza, a za zło karze”. Widzimy w Nim mściciela pogwałconych reguł, urażony majestat. Ale ścieżka Jego postępowania świadczy o innej logice: „Nie według naszych grzechów działa wobec nas, ani nie według naszych przewin odpłaca nam” (Ps 103,10). Oczywiście, znajdziemy w Pismach teksty mówiące o Boskim karaniu, bo Objawienie przedziera się stopniowo przez klisze myślowe naszego świata. Czytając uważnie, możemy jednak zaobserwować, jak religijne pojęcia zmieniają sens w odniesieniu do relacji z TYM Bogiem.
Według naszych pojęć gniew bóstwa trzeba uśmierzyć przebłaganiem, wręcz ofiarą. Ale Bóg Objawienia pierwszy stara się o pojednanie. Od samego początku jest niczym pasterz poszukujący zbłąkanych owiec. Nowy Testament stawia kropkę nad „i” – Bóg okazuje się czystą Miłością (por. 1J 4,8), a czysta miłość „nie jest drażliwa, nie podlicza zła” (1Kor 13,5). Jezus wydobywa z wcześniejszych proroctw deklarację: „Miłosierdzia chcę, a nie ofiary” (Oz 6,6; Mt 9,13; 12,7). Bóg nie czeka na ofiarę pojednania. On chce rozlewu miłosierdzia.
Ofiara samego Jezusa bynajmniej temu nie zaprzecza. Jego śmierć nie jest przebłaganiem obrażonego Ojca, bo Ojciec nigdy nie chował urazy: „On jest dobry dla niewdzięcznych i złych” (Łk 6,35). Krzyż to ofiara poniesiona przez Boga, wysyłającego Ambasadora swej miłości między owce zmienione w wilki. To uśmiercenie naszej wrogości, która uderzyła w Syna Bożego i utonęła w Nim, zalana przebaczeniem (por. Ef 2,16). Odkupienie oznacza tyle, że drogo kosztowaliśmy naszego Boga. Jego ukochane „drugie Ja” przygarnęło buntowników, płacąc za to śmiercią z ich rąk, lecz nie zwalniając uścisku miłości. I jak w Chrystusie życie ostatecznie zabiło śmierć, tak w nas miłosierdzie uśmierca grzech.
Odkupienie to znalezienie zbłąkanej owcy i uzdrowienie jej z wilczej wścieklizny.
Nie kara, lecz transfuzja
Tak, „Jego ranami jesteśmy uzdrowieni” (Iz 53,5). Gdy ranimy miłość ucieleśnioną w Jezusie, mamy kontakt z tym, co On ma we krwi – z absolutną afirmacją i absolutnym oddaniem. Krew Chrystusa, esencja Jego życia, to antidotum na wirusa zamknięcia się w sobie, samobójczego egoizmu, amoku dominacji i posiadania.
Kontakt z Jego ranami umożliwia transfuzję Boskiego sposobu istnienia, który porzuciliśmy, zainfekowani nieufnością i pychą. Zgodnie z Biblią początkiem naszego pogubienia jest ukąszenie przez Oszczercę (Diabolos). Zakażenie chorym widzeniem Boga, siebie i życia. W tej wizji Bóg występuje jako zazdrosny władca, a do ludzkiego spełnienia wydaje się prowadzić samowola i samowystarczalność, pozjadanie samemu wszystkich rozumów (por. Rdz 3,1-7). Jednak, jak czytamy w Piśmie i doświadczamy w życiu, skutkiem karmienia się taką mądrością jest nasza „nagość”: bieda, upokorzenie i bezbronność.
Kontakt z krwią Chrystusa, czyli z Jego darem z siebie, esencją życia po Bożemu, umożliwia oczyszczenie krwiobiegu własnej duszy. Pojenie się życiem godnym swej nazwy. Możemy chłonąć Chrystusowy sposób istnienia, zdrową relację z Ojcem, bliźnimi i sobą samym.
Ratunek, nie wyrok
Bóg patrzy na nasz grzech – rozmijanie się z Nim, zrywanie relacji – jak na młodzieńcze pogubienie się. „Upodobał sobie miłosierdzie” (Mi 7,18), które w Jego wydaniu nie jest litowaniem się z wyższością, jak to bywa u nas. Gdy dotknięci i niesieni przez Jego Słowo decydujemy się wrócić z manowców, wybiega nam naprzeciw z otwartymi ramionami, zatroskany o przywrócenie godności życiowym bankrutom. Wyrozumiały i hojny do rozrzutności nie żałuje łask, które roztrwoniłem i ofiaruje mi na nowo rodowy pierścień (por. Łk 15,20-23).
Taki jest nasz Bóg, którego sprawiedliwość wyraża się w… odpuszczaniu grzechów! (por. Rz 3,25-26) W przypowieści o miłosierdziu starszy brat syna marnotrawnego słyszy: „należy się cieszyć, że twój brat był umarły, a znów ożył, oraz że zaginął, a odnalazł się” (Łk 15,32). W oczach Boga sprawiedliwe jest, żeby On, wieczna Miłość, odzyskał to, co Mu zginęło, co Mu ukradłem – moje serce. Kiedy żałuję za grzechy i wracam, to robię rzecz najsłuszniejszą z możliwych.
W czwartej Ewangelii Jezus tłumaczy Boskie rozumienie sądu nad światem: „Sądem jest to, że światło przyszło na świat, a ludzie ukochali raczej ciemność niż światło, bo ich czyny były złe” (J 3,19). Światło, czyli jaśniejący autentyzmem dobroci Jezus, to nie policyjny reflektor, lecz latarnia ratownika. Chrystus jest światłem pochodzącym z otwartych drzwi Bożego serca. Zapraszającym do wyjścia z mroku.
Darowany dług
Jeśli mowa o tym naszym wychodzeniu z mroku do Światła, to nie należy myśleć, że wychodzą ci, którzy mają się czym pochwalić. Zdanie: „Realizujący prawdę przychodzi (…) żeby się ukazały jego czyny, że są zdziałane w Bogu” (J 3,21) wypada czytać w kontekście całego przesłania Ewangelii. Realizacją prawdy o Bogu i o nas będzie ufna skrucha, rezygnacja z ucieczki przed relacją z naszym Źródłem. A w konsekwencji wszystkie uczynki stanowiące owoce nawrócenia (por. Mt 3,8) będą wykonane w Bogu, w oparciu o Niego i z Jego inspiracji.
Powrót do Światła jest „zdziałany w Bogu” dlatego, że Boskie światło wychodzi nam naprzeciw. Każdy krok w jego stronę stawiamy już ogarnięci jego promieniowaniem. Tak, „nie my ukochaliśmy Boga, ale Bóg pierwszy nas ukochał” (1J 4,10). Będąc Mu dłużni miłość nie umielibyśmy jej z siebie wykrzesać, zamknięci w sobie i na sobie skoncentrowani. Bóg darował nam dług. Nie oczekiwał na powrót, wywiązanie się z powinności, lecz stał się światłem w sercu naszego mroku.
Tak, darowano nam wysiłek, na który nie było nas stać. Możemy się nawrócić dlatego, że Bóg jest zwrócony ku nam. Jak odkrył św. Augustyn Bóg jest z nami wtedy, gdy my nie jesteśmy z Nim. Gdy odwróciliśmy się od własnego szczęścia, ono zabiegło nam drogę.
Diagnoza, nie oskarżenie
Tak więc Jezus nie patronuje moralizmowi, choć Jego Duch, sufler sumień, wyjaśnia ludziom ich sytuację. Uświadamia nas „co do grzechu, prawości i sądu” (por. J 16,8), lecz nie jest to oskarżanie, wytykanie upadków, straszenie karą. Oskarżycielem ludzi jest w Piśmie nazwany Szatan (por. Ap 12,9-10). Duch Boży stawia nam diagnozę i oferuje terapię.
Grzechem – tragicznym pobłądzeniem – okazuje się niewiara w chodzące Słowo Bożej Miłości (por. J 16,9). Kto nie polega na Jezusie, nie ufa Mu i nie poddaje się Jego panowaniu-prowadzeniu, ten się rozmija z celem własnego istnienia, gubi sens życia. Z kolei tym, którzy wydali w sobie wyrok na Słowo Boże, potępili Jezusa i odmówili Mu czci i miejsca w swoim życiu, Duch Święty udowadnia Jezusową prawość, potwierdzoną przez „wstąpienie do Ojca” (por. J 16,10) – zajęcie przy Nim honorowego miejsca w królestwie światła. Duch uświadamia przy tym pociągającą wspaniałość „wywyższonego nad ziemię” Syna Bożego (por. J 12,32). Wskazuje, że „jest godne i sprawiedliwe” uznać Chrystusa. A w końcu przekonuje o złamaniu potęgi Złego (por. J 16,11), ograbieniu duchowego terrorysty z jego łupów (por. Mt 12, 29). O skazaniu Szatana na zwrot Bożych dzieci prawowitemu Ojcu.
Duch jako pracujący nad światem Wikariusz Chrystusa, przekonuje ludzi o ich faktycznej sytuacji bycia zagubionymi, ale nie zgubionymi. Tak, utknęliśmy w śmiercionośnym bagnie, ale nawet w najbardziej grząskich miejscach otwiera się ścieżka ocalenia. Nasz grzech został pokonany sprawiedliwością Jezusa. Wyrok spadł na nasze kajdany, a nie na nas. Jesteśmy zaproszeni do Paschy-Przejścia od swoich wewnętrznych mroków w krąg Światła, które przedarło się ku nam przez krzyż, przez naszą wrogość (por. Ef 2,16).
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. 1965, dr hab. teologii, dr filozofii. Od października 2023 r. adiunkt na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego, wcześniej długoletni pracownik Instytutu Teologii Fundamentalnej, Ekumenii i Dialogu Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Wykładowca w seminarium duchownym salezjanów w Krakowie oraz łódzkim seminarium archidiecezjalnym. Wraz z żoną Magdaleną zaangażowany we Wspólnocie Chemin Neuf. Mieszka w Łodzi.