Ubodzy i prości, czyli prawdziwi

Bieda sama w sobie nie uświęca, materialnie ubodzy bywają zniewoleni pożądaniem dóbr, których im brak. Może rodzić odruchy solidarności, albo drapieżność wobec innych.

Ubodzy i prości, czyli prawdziwi

pasja1000 /Pixabay

Szczęśliwi ubodzy duchem, bo ich jest królestwo niebios (Mt 5,3)
Zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i rozumnymi, a objawiłeś niemowlakom (Mt 11,25)

Mądrość Ewangelii rozbija standardy naszego myślenia i schematy, do których przywykliśmy. Jednak nie zastępuje ich innymi schematami, bo jest mądrością autentyczną, czyli żywą, zapraszającą na drogi rozeznania. Nie daje się stosować w sposób mechaniczny, lecz otwiera na inspirację Ducha Chrystusa, Twórcy życia (Zōopoios).

Rozważając ewangeliczną pochwałę prostoty nie próbujmy tworzyć ideologii. Ale też nie osłabiajmy prorockiej mowy Pism.

Boża opcja na rzecz słabych

Jezusowy przydomek „Nazarejczyk” (por. Mk 10, 47), będący też pierwotnym określeniem chrześcijanina (por. Dz 24,5), niesie w sobie ważną sugestię. Przypisanie Mesjasza do prowincjonalnej wioski dowodzi, zdaniem Victora Codiny, teologa i duszpasterza slumsów, Boskiej „opcji preferencyjnej” na rzecz ludzi prostych i pozbawionych znaczenia. Pamiętamy pytanie: „Czy z Nazaretu może być coś dobrego?” (J 1,46). Pierwszymi uczniami Chrystusa stali się galilejscy plebejusze, mieszkańcy peryferii, jawiący się z perspektywy Jerozolimy jako motłoch, który nie zna Prawa (J 7,49). Trzydzieści lat cichego życia w Nazarecie i zaniesienie przez Jezusa tej nazwy ze sobą na krzyż (por. J 19,19) pokazują, że środowisko wchodzenia Boga w nasz świat stanowią ubodzy, lekceważeni, marginalizowani.

Nie chodzi o to, że Bóg miałby odmawiać akceptacji tym, którym się jakoś w życiu wiedzie. Jednak nie wolno zamknąć oczu na wyraźnie manifestowaną przez Niego bliskość z najmniejszymi: wdową, sierotą, migrantem, człowiekiem pozbawionym środków do życia, chorym czy osadzonym w więzieniu (por. Za 7,10; Mt 25,35-36). Jest to preferencja analogiczna do tej, którą poprzez Syna okazuje osobom niemieszczącym się ramkach religijnej poprawności. Jeśli Chrystus mówi faryzeuszom: „Nie przyszedłem powołać prawych, lecz grzeszników” (Mt 9,13), to nie odrzuca pobożnych, a jedynie stara się rozwiać ich złudzenie co do własnej perfekcji. „Jeśli powiemy, że nie mamy grzechu, to sami siebie zwodzimy (…), jeśli wyznajemy nasze grzechy, to Bóg jest tak wierny i prawy, że je nam odpuści” (1J 1,8-9).

Boska życzliwość dla grzeszników to życzliwość dla wszystkich, bo nikt z nas nie jest doskonały. Analogicznie jest z Bożą bliskością wobec ubogich: w gruncie rzeczy wszyscy tacy jesteśmy.

Niejednoznaczność Nazaretu

A więc Nazaret stanowi ikonę naszej znikomości, którą zakłamują wielcy tego świata, ważni we własnych oczach, dumni potentaci, karierowicze, celebryci. Wyraża kondycję niemowlaka (nepios, por. Mt 11,25), jakim każda i każdy z nas jest wobec Boga. Na Boże królowanie otwieramy się będąc jak małe dzieci (ta paidia) (por. Mt 18,3). Chodzi o to, żeby zaufać i dać się wychowywać Ojcu z nieba, jako młodsze rodzeństwo Jezusa (por. Rz 8,29), akceptując fakt, że wszystko w naszej egzystencji jest darem (por. 1 Kor 4,7). Jesteśmy szczęśliwym niebytem powołanym do istnienia (por. Rz 4,17) i adoptowanym przez Stwórcę. Nazaret to ikona małości zamieszkałej przez nadzieję chwały, którą jest Chrystus pośród nas (por. Kol 1,27).

Jednak dziecięce zachowania bywają różne i możemy się też okazać kapryśnymi „dziećmi na rynku”, opornymi wobec mądrości (por. Mt 11,16). A Nazaret to również miejsce, gdzie Jezus został odtrącony, zdeprecjonowany właśnie dlatego, że był swój (por. Mt 13,54-58). Na odwrocie ikony dziecięctwa prostotę zastępuje prostactwo, małość reaguje zawiścią na wybijanie się Kogoś z sąsiedztwa… Zamiast zachwytu, że Boża Mądrość rozbiła namiot (eskēnōsen) wśród nas (por. J 1,14), pojawia się diagnoza: odszedł od zmysłów (Mk 3,21) i kpiący dystans: Skąd to u Niego i co za mądrość dostał? Czy to nie cieśla, syn Marii…? (Mk 6,2-3). Zakompleksiona małość lubi równać w dół.

Ani populizm, ani elitaryzm

W związku z powyższym nie można idealizować wszystkiego, co „ludowe”, bezkrytycznie stawiać na masy, deprecjonować ambitniejszej refleksji i poszukiwań w sferze ducha. To prawda, że mądrość Ewangelii trafia do ludzi prostych i że ufający Bogu analfabeta okazuje się mądrzejszy niż intelektualista gubiący sens życia. Ale jest też prawdą, że uczciwi myśliciele to pielgrzymi mądrości, a z kolei niski poziom kultury grozi ciasnotą serca i zniewoleniem przez instynkty. Owszem, bywa, że kulturalnymi i wykształconymi miotają fale idei nie tyle głębokich, ile raczej aktualnie modnych (por. Ef 4,14). Ale za to prostaczkom zdarza się popadać w zabobony i wierzyć byle szarlatanom. Wiara ewangeliczna nie jest ani przemądrzała, ani bezmyślna. Czy w szopkach i na ikonach narodzenia nie zestawiamy razem postaci pasterzy i magów, plebejuszy i uczonych, na dodatek pogańskich?

A gdy chodzi o ewangeliczne szczęście ubogich, to widać przecież, że przeżywanie swej małości, deficytów i ograniczeń nie wiąże się automatycznie z ufną wiarą okazywaną Bogu. Boże królowanie w człowieku to kwestia tego, co płynie z jego wnętrza: prawości, pokoju i radości w Duchu Świętym (por. Rz 14,17). Bieda sama w sobie nie uświęca, materialnie ubodzy bywają zniewoleni pożądaniem dóbr, których im brak. Przeżywanie braku może otwierać duszę na Opatrzność i Łaskę, zaufanie i wdzięczność, ale może też zamykać w rozgoryczeniu i egoizmie. Może rodzić odruchy solidarności, albo drapieżność wobec innych.

Ubodzy mają wszystko, a dzieci potrafią myśleć

Królestwo niebios staje się udziałem ludzi wewnętrznie wolnych od zawłaszczania czegokolwiek i stawiania siebie w centrum. Gdy ludzki duch akceptuje swe zasadnicze ubóstwo, zamieszkiwane jednak przez Dawcę wszystkiego, wtedy człowiek umie i żyć skromnie, i obfitować. Niezależnie od sytuacji i środków, jakimi dysponuje, potrafi wszystko dzięki Temu, kto go umacnia (por. Flp 4,12-13). Gdy jedynym prawdziwym skarbem jest królowanie Boga w naszym życiu (por. Mt 13,44), wtedy wszystko współdziała z nami dla naszego dobra (por. Rz 8, 28). Kiedy oddani Chrystusowi rozumiemy względność wszystkiego, odkrywamy, że wszystko jest nasze (por. 1Kor 3,22). Jesteśmy zaproszeni do tak rozumianego ubóstwa, przeżywanego duchem i w Duchu, w oparciu o przenikającego nas Ducha Bożego.

A będąc bezpretensjonalni jak dzieci, nie mamy jednak być „dziećmi w myśleniu” (por. 1Kor 14,20). Wbrew religijności magicznej, spragnionej sukcesu, Jezus przynosi mądrość krzyża, objawia duchową siłę skutkującą w bezsilności (por. 2 Kor 12,9). Na przekór religijności naiwnej i bezrefleksyjnej, Ewangelia uczy zachowywać i rozważać w sercu Objawienie (por. Łk 2,19). Mogą to robić, na swój sposób, również ludzie prości.

W konfrontacji ze zwątpieniem uczniów idących do Emaus, Jezus mówi: „O bezmyślni (anoētoi)…” (Łk 24,25), bo oczekuje posługiwania się rozumem.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.