Znajomość gatunku wina zyskuje ten, kto się go napił, kto poczuł bukiet jego aromatów, gamę smaków i moc. A kto może powiedzieć, że zna Boga?

Smak Boga

PhotoMIX-Company /Pixabay

Posmakujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan (Ps 34,9);

A życie wieczne polega na tym, by znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa (J 17,3)

Zgodnie z Pismem (jeśli czytamy je uważnie) życie wieczne nie zaczyna się po śmierci i nie polega tylko na nieskończonym trwaniu świadomości. Człowiek spotykający Jezusa w sposób duchowy, czyli otwierający się na Niego wewnętrznie i przeżywający relację z Nim całym sobą wchodzi już teraz w życie o wiecznej jakości. Zaczyna żyć w Boski sposób. Dzięki temu jego egzystencja nie tylko będzie trwać zawsze, ale już ma (choć jeszcze nie w całej intensywności) smak nieba. Z kolei niebo rozumiane w sposób właściwy to sam Bóg, Jego nieskrywana dłużej obecność, bijąca z Niego afirmacja i oddanie. To doświadczanie Jego miłości, udzielającej się wszystkim dokoła i przeżywanej we wzajemnych relacjach.

Życie wieczne to znajomość Boga, obecnego we wszystkim i we wszystkich (por. 1 Kor 15,28). A jak pamiętamy, znajomość w biblijnym rozumieniu oznacza poznanie doświadczalne, w kontakcie, przez żywe doznania. Znajomość gatunku wina zyskuje ten, kto się go napił, kto poczuł bukiet jego aromatów, gamę smaków i moc. O znajomości gór może mówić ktoś, kto po nich chodzi, doświadcza zmęczenia i zachwytu, chłonie pejzaże, czuje wiatr, czerpie wodę z potoku, odpoczywa na pochyłej łące… A kto może powiedzieć, że zna Boga?

Doświadczyć Nieuchwytnego

Prawdą jest, że „Boga nikt nigdy nie widział” (J 1,18) oraz że Jego szczególną cechą pozostaje ukrycie. Prorok Pierwszego Testamentu wyznawał: „Doprawdy, Ty jesteś Bogiem ukrytym” (Iz 45,15). Ten, kto nas stwarza i ocala (czyli zbawia), wymyka się zarówno zmysłom, jak i rozumowi. Jednak właśnie jako otulająca istnienie Tajemnica okazuje się „niedaleki od każdego z nas, bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28).

Żyjemy, poruszamy się i jesteśmy zanurzeni w realności, której ostatecznego wyjaśnienia nie znamy. „Czemu istnieje raczej coś, niż nic?” – pytał Leibniz. A przecież daje się ona racjonalnie analizować (to ks. Heller zwraca uwagę na matematyczność wszechświata). Żyjemy, poruszamy się i jesteśmy w dyskretnej, lecz nieuniknionej obecności jakiejś Podstawy istnienia i rozumności wszystkiego, co wokół nas istnieje i daje się rozumieć.

Tak więc doświadczamy Boga już przez sam fakt własnej egzystencji i – jak przypomina o. Anselm Grün – przez dochodzącą w nas do głosu witalność. Kto smakuje swe życie, ten poznaje Boga „dotykiem” (por. Dz 17,27) przez zasłonę naturalnych doznań i przeżyć. Żyjąc czujemy nieustanny wpływ Autora naszej żywotności, Dawcy pragnień i ich spełnienia.

Doświadczamy też Boga myśląc, bo nasza refleksja nad doznaniami rodzi się na bazie intuicji logicznych. Każdy akt refleksji to objawienie światła rozumu, odbicie w nas Bożego Logosu, Słowa wiecznej Rozumności (por. J 1,4.9). A nasze rozumienie zjawisk to rozpoznawanie ich sensu, określonego przez to ukryte Słowo, brzmiące w swych dziełach-echach.

Namacalność Objawienia

Być chrześcijaninem to rozpoznawać Boskie Słowo w osobie Jezusa i ufać Jego świadectwu o „Dobrym, który jest w ukryciu” (por. Mt 6, 6.19,17). Pierwsi uczniowie Nazarejczyka odkryli w Nim wcielone Słowo życia, dające się zobaczyć i dotknąć (por. 1J 1,1-2). Zalecane w Księdze Psalmów „smakowanie, jak dobry jest Pan” (Ps 34, 9) może przyjąć formę kontemplacji Chrystusa przedstawionego w Ewangeliach. 

Swego czasu Fiodor Dostojewski, zmagający się z wątpliwościami religijnymi i nieumiejący odeprzeć argumentów ateizmu, znalazł oparcie w myśli, że nie zna piękniejszego charakteru, niż Chrystus. Stwierdził więc, że „gdyby nawet Chrystus nie był prawdą, to lepiej być z Nim, niż z tą prawdą”. To zdanie tylko z pozoru brzmi jak deklaracja wiary irracjonalnej. Uważniejsze wniknięcie w jego sens odsłania raczej intuicję, że tak pięknej postaci, jak Jezus, nikt z ludzi nie byłby w stanie wymyślić…

Jak wiadomo, zmartwychwstały Chrystus skrył się w obłoku Boskiej Tajemnicy (por. Dz 1,9). Jednak konkret Objawienia, polegającego na ucieleśnieniu odbicia istoty Boga (por. Hbr 1,3), nie przestał być dostępny. Dostojewski umieścił w Braciach Karamazow scenę rozmowy dręczonej wątpliwościami kobiety z mnichem Zosimą. W tej rozmowie mnich mówi: „Dowieść tu nic nie można, można się tylko przekonać… Doświadczeniem czynnej miłości. Niech się pani stara kochać bliźnich czynnie i bez ustanku. W miarę, jak będzie pani czyniła na tej drodze postępy, będzie się pani równocześnie utwierdzać w wierze w istnienie Boga…” (tłum. A. Wat).

Wytrawne wino czynnej miłości

Narracyjna teologia Dostojewskiego jest wierna przesłaniu Nowego Testamentu: „Każdy, kto kocha, urodził się z Boga i zna Boga… Kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1J 4,7.16). Ukryty Bóg objawia się w konkrecie afirmacji i oddania, którym dajemy się ucieleśniać w naszym podejściu do ludzi będących w pobliżu (bliźni to ktoś, kto się znalazł blisko). Istotna jest przy tym właśnie praktyka postępowania, nie piękne słowa, których treścią można się upajać. Czytamy w Piśmie: „Nie kochajmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą” (1J 3,18). Smak Boga, wyczuwalny w międzyludzkich relacjach, ma w sobie nutę wytrawną.

Powieściowy starzec Zosima mówi: „Miłość czynna w porównaniu z marzycielską jest okrutna i przerażająca… to praca i wytrwałość”. Urzeczenie pięknem Chrystusa, zachwyt Jego stylem bycia, wreszcie odczucie Jego miłości, inspirują do wewnętrznej podróży przez trudny teren: do osobistej Paschy, przejścia od egoizmu do dzielenia z Jezusem Jego usposobienia. Droga prowadzi przez pustynię, gdzie w bólu umierają złudzenia i dawne nawyki. Ale w gamie smaków Boskiego wina ostatecznie zwycięża ton spełnienia. Zosima wieńczy swe nauki wskazaniem na obecną w naszej biedzie łaskę: „Zapowiadam pani, że w chwili gdy pani z przerażeniem stwierdzi, iż mimo wszelkich wysiłków nie tylko nie zbliżyła się pani do celu, ale bodaj się od niego oddaliła, w tej samej chwili, przepowiadam to pani, nagle osiągnie pani ów cel i ujrzy wyraźnie przed sobą cudowną moc Pana, przez cały czas panią kochającego i nieustannie panią kierującego”.

Przypomnijmy sobie, co czytamy w Liście do Efezjan: „Łaską jesteście wybawieni, przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków (…) Bo jesteśmy Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, żebyśmy w nich chodzili” (Ef 2,8-10). Uczynki to droga, którą Bóg już przygotował (por. Iz 43,19). Nie zarabiamy nimi na zbawienie, ale wchodząc w sposób życia Jezusa – który „przeszedł dobrze czyniąc… bo Bóg był z Nim” (Dz 10,38) – przyjmujemy dar komunii i wkraczamy na ścieżkę prowadzącą w głąb Tajemnicy. Posmakowawszy Boga, delektujemy się Nim. A On smakuje żywotnością i sensem, afirmacją i oddaniem.

***

Przeczytaj inne teksty autora: Chrystus przyszedł jako laikCzy Kościół może być oddolny? oraz Gdy prawdziwe życie Kościoła jest gdzie indziej… oraz Trzymajmy się, dzieci nadziei…

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.