Powtórkowa medytacja o najważniejszym

Znać Chrystusa, a nie „wartości chrześcijańskie” i zasady moralne, skądinąd ważne. Znać Chrystusa, czyli naprawdę się odnaleźć.

Zyskać Chrystusa i odnaleźć się w Nim (Flp 3,8-9)

Znać Chrystusa… Nie ze słyszenia, nie z lektury, tylko z intymnej relacji z nieuchwytnym, lecz dotykalnym, z rezonansu jaźni na Jego głos (por. J 10,4.27). Z odczucia piękna Jego serca, „miłości przewyższającej poznanie” (por. Ef 3,19). Z wewnętrznego doświadczenia odradzającej energii („mocy Jego zmartwychwstania”) oraz sensowności chwil próby („udziału w Jego cierpieniach”, por. Flp 3,10-11).

Znać Chrystusa, czyli w duchowym kontakcie z Nim smakować Jego charakter, mieć wyczucie tego, co On kocha i czego nie znosi, jakie jest Jego usposobienie (por. Flp 2, 5). Znać Chrystusa, a nie tylko literalny zapis Jego słów. Znać Go z modlitewnej medytacji nad Ewangelią. Z oddychania Jego Duchem. Z praktykowania Jego stylu bycia.

Znać Chrystusa, a nie „wartości chrześcijańskie” i zasady moralne, skądinąd ważne. Znać Chrystusa, przynoszącego Dobrą Wiadomość o bliskości Ukrytego Taty (por. Mt 6,6) i Jego miłosiernym królowaniu (por. Mt 4,17.23; 5,44-45). Znać Chrystusa, uczącego, że dla Boga prawo i sprawiedliwość to miłość i miłosierdzie (por. Ps 33,5; Mt 22,36-40; Rz 3,25-26), że Bóg „chce miłosierdzia, a nie ofiary” (Oz 6,6; Mt 9,13; 12,7). Znać Chrystusa, czyli przeżywać Miłosierdzie – przyjmować je od Boga i podawać dalej, bo dobro się w naturalny sposób rozlewa, jak uczył średniowieczny Doktor. Znać Chrystusa, stawiającego człowieka wyżej, niż religijne przepisy (por. Mk 2,23-28).

Tak, znać Chrystusa, w którym objawia się Ojciec (por. J 14,9-10) i pokazuje, że nie jest „Sędzią, co za dobro wynagradza, a za zło karze”, tylko Miłością, co w Słowie-Synu wychodzi z siebie, żeby człowiek nie poniósł konsekwencji swych grzechów (por. J 3,16). Znać Chrystusa, który jest nie „znakiem sprzeciwu”, lecz „znakiem, któremu się sprzeciwiają” (antilegomenon, Łk 2,34) i nie przychodzi potępiać świata, tylko go ratować (por. J 3,17). Znać Chrystusa, który jest Lekarzem dusz (por. Mt 9,12) i nie tyle wymaga od nas świętości, ile nam ją daje i umożliwia trwanie w niej (por. J 15,4-5.16). 

Znać Chrystusa, którego jarzmo jest miłe, a ciężar lekki (por. Mt 11,30). I znać Chrystusa, który jest „przyjacielem grzeszników” (por. Mt 11,19), odnosi się łagodnie do upadłych, a ostre słowa rezerwuje dla świętoszków, co „polegają na sobie, że są sprawiedliwi, a innych mają za nic” (Łk 18,9).

Znać Chrystusa, który nie pozwala się zawłaszczyć uczniom (por. Mk 9,38-40) i nie zgadza się na „upolitycznianie” swej misji (por. J 6,15; 18,36). Znać Chrystusa, który nie jest „prawicowy”, ani „lewicowy”, „postępowy”, ani „konserwatywny” – który ma w sobie wielobarwną (polypoikilos) pełnię mądrości (por. Ef 3,10; Kol 2,3). Znać Chrystusa, który w każdym człowieku i środowisku przyjmuje oraz ocala najmniejszą iskrę dobra, „nie dogasza tlącego się knota” (por. Iz 42,3). Znać Chrystusa, który „rozproszone dzieci Boże gromadzi w jedno” (J 11,52), który uśmierza wrogość ludzi wobec Boga i siebie nawzajem (por. Ef 2,14-19) – nawet jeśli przesłanie o Bożym pokoju wywołuje sprzeciw i skutkuje podziałami (por. Łk 12,51-52). Znać Chrystusa i rozpoznawać Jego głos, wybierając te drogi, które On wskazuje i te więzi między ludźmi, które On zadzierzgnął (por. J 10,2-4.16).

Tak, znać Chrystusa! W taki sposób, jak uczy Apostoł: „Raczej wszystko uznaję za stratę przez wzgląd na wyższość, jaką ma nad tym poznanie Chrystusa Jezusa, mojego Pana – z powodu którego wszystko straciłem i uznałem za gnój, żeby zyskać Chrystusa i odnaleźć się w Nim…” (Flp 3,8-9). Znać Chrystusa, czyli naprawdę się odnaleźć. Stracić przy tym nawet najbardziej wysublimowane ideały, najwznioślejsze idee, najszlachetniejsze tradycje, jak Paweł. Nie być wyznawcą ideologii, lecz sługą-przyjacielem (por. J 15,15) żywej Prawdy, Boskiego Słowa i Syna Człowieczego w jednej osobie. Podzielać usposobienie „łagodnego Króla” (por. Mt 21,4-5), który zwyciężył na krzyżu (por. 1Kor 2,2) i nie prowadzić krucjaty moralnej w Jego imię, ale przejmując Jego styl bycia i sposób mówienia roznosić tam, gdzie się pojawię, „aromat poznania Go” (2 Kor 2,14).

Znać Go, niepojętego Przyjaciela, żyć Jego ufnością wobec ukrytego Ojca, doświadczać przenikania się egzystencji mojej i „Syna Bożego, który ukochał mnie i oddał samego siebie za mnie” (Ga 2,20). Żyć w Nim, bo On żyje we mnie. Przeżywać Chrystusa.

Właśnie dlatego, żeby mi to umożliwić, przychodzi Duch Ojca i Syna, animator więzi, sprawca komunii (por. 2Kor 13,13).

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.