Odpoczynek i praca nad nim

Może warto w końcu zauważyć, że jest to żenujące i fatalnie świadczy o duszpasterstwie. Takie ogłoszenia i prośby sugerują wręcz, że na co dzień nie głosi się w tej parafii Ewangelii.

Chodźcie do Mnie wszyscy trudzący się i obciążeni, a Ja dam wam odpocząć. Bierzcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny w sercu, a znajdziecie odpoczynek dla waszych dusz. Bo moje jarzmo jest miłe, a mój ciężar lekki (Mt 11,28-30) 

Latem w wielu rzymskokatolickich kościołach słychać w trakcie ogłoszeń parafialnych upomnienie, że nie ma wakacji od mszy świętej i modlitwy, a do próśb czytanych na końcu liturgii słowa dodawane jest wezwanie, by odpoczywający „nie zapominali” o tych praktykach. Może warto w końcu zauważyć, że jest to żenujące i fatalnie świadczy o duszpasterstwie. Takie ogłoszenia i prośby sugerują wręcz, że na co dzień nie głosi się w tej parafii Ewangelii i nie wtajemnicza w życie duchowe. 

Chrześcijanie, którym trzeba mówić, że mają się modlić także na wakacjach są jak małżonkowie potrzebujący przypomnienia o rozmawianiu ze sobą, wymianie pocałunków, pójściu razem do łóżka. Jeżeli sprawy tak się mają, to nie pomogą upomnienia, lecz przyda się terapia. W przypadku życia duchowego będzie nią odkrycie Słowa Bożego i wewnętrznej ciszy. Odpoczynek od Boga nie istnieje tylko dlatego, że właśnie Bóg jest naszym Odpoczynkiem.

Zrób sobie przerwę… prawdziwą

W Księdze Psalmów padają słowa: „Zatrzymajcie się i wiedzcie, że jestem Bogiem” (Ps 46,11). Kontekst wskazuje, że chodzi o zaprzestanie wojen, wyciszenie chorych ambicji i złych emocji. Drogą do pokoju, obok zatrzymania się i ucichnięcia, jest przyjęcie do świadomości faktu, że Bóg jest Bogiem. Jest nią zgoda na to, że tylko On stanowi Źródło i Podstawę życia. Cały bałagan w nas i wokół nas bierze się stąd, że usiłujemy sami być bogami. Stawiamy siebie w centrum i u podstaw wszystkiego, choć w gruncie rzeczy nie wiemy, kim jesteśmy… Chcąc sobie wykraść panowanie, staczamy się w absurd. Jak w rajskiej opowieści: próbujemy zjeść wszystkie rozumy i ostatecznie okazujemy się nagą małpą (por. Rdz 3,6-7).

Gdy Jezus woła: „Chodźcie, trudzący się i obciążeni, a Ja dam wam odpocząć”, to mówi o odkryciu, że możemy Mu zaufać jako wcielonemu Słowu ze Źródła. Możemy odkryć, że nie musimy być bogami i kontrolować wszystkiego. Wszystko jest w dobrych rękach Kogoś, kto się nami cieszy „w ukryciu” (por. Mt 6,6). Możemy przestać kreować się na wielkich i pozwolić, żeby On nas uczył dorastać do wielkości. Możemy sobie odpuścić drapieżną walkę o własną pozycję i stan posiadania, bo Pan istnienia daje nam królestwo (por. Łk 12,32). Jesteśmy Jego dziećmi (por. 1J 3,1) i „wszystko jest nasze” (por. 1Kor 3,22-23). Możemy przestać się miotać w złudzeniach i odpocząć w objęciach Boga.

Czymś takim jest nawrócenie i czymś takim jest przeżywanie bliskości Boga w modlitwie.

Tak, dobrze rozumiana modlitwa to moment wakacji każdego dnia. Chwila regeneracji i odnowy świadomości, że egzystencja moja i Chrystusa przenikają się, że On żyje we mnie, a ja w Nim (por. J 15,4). To przerwa w krzątaninie, gdy Bóg szepcze: „Skarbie, przestań się wiercić i daj się przytulić”.

Po prostu być, skoro On JEST

Modlitwa nie jest kwestią tego, co robimy, nie jest sprawą techniki. To świadome odnoszenie się do wyższej od nas Inteligencji, będącej też Siłą sprawczą naszego istnienia. W teologii modlitwy mówi się, że najpierw należy stanąć w Bożej obecności. W sumie oznacza to przypomnienie sobie o niej, ponieważ w tej obecności żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17,28). Nie bylibyśmy nawet w stanie odejść sprzed Jego oblicza (por. Ps 139,7). 

Skoro On tu jest, to wystarczy zwrócić na Niego uwagę, choć jest nieuchwytny. Nic szczególnego nie musi się przy tym dziać. Ufając, że mój Stwórca mnie widzi, słyszy i odczuwa wraz ze mną to, co przeżywam, mogę wyrazić wobec Niego wdzięczność, skruchę, zachwyt, ale też ból. Mogę Mu się powierzyć. Wyartykułować zgodę na to, że jest Źródłem mej żywotności i szczęścia. Mogę się poskarżyć, że w danej chwili nie czuję Jego błogosławieństwa. Mogę być szczery i On się o to nie obrazi. Uczy nas tego wspomniana już Księga Psalmów.

Mamy prawo do naszej ekspresji wobec Boga, ale Jezus uczył też, by na modlitwie „nie paplać jak poganie” (por. Mt 6,7) – nie starać się zagadać i zmanipulować Najwyższego. Wzór modlitwy, jaki zostawił pierwszym uczniom („Ojcze nasz”), składa się z niewielu słów. Zarazem On sam nieraz spędzał długie godziny na samotnej modlitwie (por. Mt 14,23; Mk 1,35; Łk 6,12). Co wtedy robił? Czy nie wypada przyjąć, że z całą prostotą „uspokajał i wyciszał duszę, jak nakarmione niemowlę przy matce” (por. Ps 131,2)? Po prostu był przy Ojcu…

Nasza modlitwa jak najbardziej może być czymś takim. Bóg jest większy niż nasze słowa, jesteśmy wobec Niego jak gaworzące maluchy rozumiejące piąte przez dziesiąte. Ale możemy chłonąć Jego miłość w milczącym trwaniu. Możemy pozwolić Duchowi Świętemu wołać bezgłośnie na samym dnie naszej jaźni: Abba, macierzyński Tato! (por. Ga 4,6). Możemy odpoczywać na Jego sercu.

Odpoczynek w Bogu jest aktywny

W przytoczonym na początku tej refleksji cytacie Jezus mówi, że znalezienie odpoczynku dla dusz wiąże się z wzięciem na siebie Jego „jarzma”. Jarzmo to rodzaj zaprzęgu dla pracujących wołów. Zaprzęgnięcie do jakiejś pracy z pewnością nie kojarzy się z relaksem. Tu jednak mowa o zaangażowaniu w przyswajanie i pielęgnowanie „pokoju z Bogiem” (por. Rz 5,1). Nie musimy się zmagać o to, żeby Bóg nas darzył miłością. Potrzebujemy jedynie zawalczyć o to, by ze swej strony nie opuszczać nurtu miłości (por. J 15,9), nie schodzić ze ścieżki jej wskazań, nie porzucać logiki kochania. 

W kontekście modlitwy nie musimy się „wspinać” ku Bogu, lecz potrzebujemy wytrwałości w zatrzymywaniu się i wyciszaniu. Choć bywa, że nawiedzają nas w takich momentach dobre myśli, że czujemy subtelne „dotknięcia” radości i mocy, to przecież są również (i mogą ciągnąć się długo) dni, gdy zwyczajnie siedzimy w ciszy nie czując niczego. Często też nasze wyciszenie jest dalekie od doskonałości. Naszą pracą okazuje się wtedy czuwanie mimo wszystko, nadzieja pośród jałowości, czekanie na wewnętrznej pustyni, aż moc dojrzeje w bezsilności (por. 2Kor 12,9). Naszą pracą będzie pilnowanie siebie, żeby nie rezygnować z oddania Bogu codziennie tych piętnastu, dwudziestu, lub trzydziestu minut ciszy i bezruchu. Naszą pracą będzie powracanie po raz kolejny do pamięci o Obecnym.

Tak, modlitwa wymaga wysiłku wierności i nie jest dobre robienie sobie od niej wolnego. Jednak na taką przestrogę przychodzi czas wtedy, gdy człowiek już wie (z doświadczenia), że mowa o codziennym ładowaniu baterii. Gdy posmakował pokoju, którym owocuje czuwanie przed Ukrytym Dobrym (por. Mt 19,17). Jak czytamy w Piśmie: w ciszy i ufności będzie wasza siła (Iz 30,15). Może by tego zacząć praktycznie uczyć w naszych parafiach?

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.