Nie-boska roztropność

Chrystus nie stał się zakładnikiem kościelnej hierarchii. W Kościele jest miejsce na sprzeciw wobec kogoś „uznanego za filar”, jeżeli okazuje się „jawnie winien” zdrady Ewangelii. Ale nasza wizja Boga, Chrystusa, Kościoła i chrześcijaństwa ma być nie „konserwatywna” lub „postępowa”, lecz ewangeliczna.

Przejdź za Mnie, szatanie! Jesteś Mi przeszkodą (skandalon), bo rozumujesz (phroneis) nie po Bożemu, ale po ludzku.

[Mt 16,23]

Ostre słowa pod adresem Piotra padają ledwie trzy wersety po tym, jak Jezus deklaruje, że da mu „klucze królestwa niebios”. A więc można mieć mandat do otwierania innym drogi wiary i podejmowania wiążących decyzji na tej drodze (por. Mt 16,19), a jednak bywać przeciwnikiem Bożego Słowa. Można otrzymać niebiańskie objawienie, a za chwilę wykazać się rozsądkiem (phronēsis) co najmniej przyziemnym – i w rezultacie przeszkadzać Chrystusowi w sposób skandaliczny, wywracać Boże dzieło. Ani wyświęcona „starszyzna Kościoła”, ani różne charyzmatyczne postacie nie są przed czymś takim automatycznie zabezpieczone.

W każdym uczniu Chrystusa, a więc również w tych „uznanych za filary” (por. Ga 2,9), mądrość Boża zmaga się z roztropnością upadłego świata, bazującą na złudzeniach. Za ludzkim sprytem stoi oszustwo kusiciela, fałszywa wizja osobistego spełnienia, upatrywanie szczęścia w odmowie zależności, w posiadaniu i dominacji. I okazuje się, że nawet podziwiając naszego Nauczyciela, Mistrza prostoty, łagodności i pokory, tęsknimy za pomyślnością według standardów „wielkich tego świata”. Piotr nie chciał przyjąć do wiadomości, że Wybraniec Boga zniży się do poziomu ofiary zła – że nie stosując przemocy, uśmierci naszą wrogość topiąc ją w sobie, kochającym do końca (por. Ef 2,16; J 13,1).

Znamy, niestety, ten sposób rozumowania. Wciąż na nowo bywamy przeszkodą dla Chrystusa, bo preferujemy przyziemną (i w rezultacie szatańską) wizję „dobra Kościoła” oraz własne egoistyczne aspiracje, przykrawając Ewangelię do ich wymiaru. Mówimy „Panie” (Mt 7,21; 16,22), ale ani nam w głowie uznać, że Bóg „chce miłosierdzia, a nie ofiary” (Mt 9,13) – notabene popularny polski przekład Biblii „poprawia” to zdanie, dodając słówko „raczej”. Nie spieszy nam się, żeby przyjąć jako sakrament Chrystusa zarówno lokalnych biedaków, jak i migrantów z daleka, a także osoby pogubione w życiu („głodnych, spragnionych, nagich, przybyszów, więźniów”, por. Mt 25, 35-45). Nie szanujemy najmniejszych i najsłabszych (por. Mt 18, 10), ale wbrew wyraźnemu pouczeniu Słowa Bożego dajemy się w Kościele panoszyć miłośnikom długich szat, pierwszych krzeseł i uniżonych pozdrowień (por. Mk 12,38-39).

Piotr słyszy od Jezusa, że ma „przejść za Niego”, wrócić na pozycję ucznia, iść po śladach Mistrza. Jest to powiedziane w sposób dosadny, bo udzielone wcześniej apostołowi pełnomocnictwo do „związywania i rozwiązywania”, do rozstrzygnięć honorowanych w niebie,  nie związuje rąk Bogu. Chrystus nie stał się zakładnikiem kościelnej hierarchii. Zgodnie z Pismem w Kościele jest miejsce na sprzeciw wobec kogoś „uznanego za filar”, jeżeli okazuje się „jawnie winien” zdrady Ewangelii (por. Ga 2,21). Posiadanie „Chrystusowego umysłu” (1 Kor 2,16), mentalności uformowanej przez Ducha Bożego, może owocować protestem wobec nadużyć, „ewangeliczną opozycją”.

Przy tym ważne, żeby „nie stosować się do schematów doczesności, ale dać się przekształcać przez odnowę umysłów” (por. Rz 12,2). Nasza wizja Boga, Chrystusa, Kościoła i chrześcijaństwa ma być nie „konserwatywna” lub „postępowa”, lecz ewangeliczna, zgodna z logiką „królestwa, które nadchodzi” (por. Mk 11,10). Nasza lojalność wobec społeczności wiary ma być nie uległością poddanego, lecz współodpowiedzialnością członka rodziny. A „ewangeliczna opozycja” ma być po Jezusowemu asertywna, działać bez przemocy, łączyć szacunek dla przełożonych (por. 1 Tes 5,12) z niezgodą na „gaszenie Ducha” (por. 1 Tes 5,19).

Tak, nie może być zgody na nie-boską roztropność wśród uczniów Boga (por. J 6,45). Jednak Jego słowo, do którego się odwołujemy, jest „mieczem obosiecznym” (por. Hbr 4,12), osądza także tego, który po nie sięga.