Nasze ubogie prorokowanie

Tematem wyraźnie istotnym dla Mistrza, a w późniejszym Kościele jakoś wyciszonym, jest przemocowy autorytaryzm.

I będą prorokować wasi synowie i wasze córki…(Dz 2,17)

Lew zaryczał – kto się nie zlęknie? Pan Bóg przemówił – kto by nie prorokował? (…) Ani ze mnie prorok, ani syn proroka. Pasterzem jestem i hodowcą sykomor (Am 3,8; 7,14).

Nie jest dobrze mieć się za proroka, wybranego, powiernika sekretów nieznanych pospólstwu. Niedobrze jest czuć się głosicielem nieomylnych prawd. To kusi do nadużyć. Ale też nie jest dobrze zaprzeczać, że mamy proroczego Ducha. Że całkiem niezasłużenie żyjemy zanurzeni w Oddechu Boga (por. Dz 1,5), przeniknięci tym Oddechem serdecznej więzi Ojca i Syna (por. 2 Kor 13,13). Możemy duchowo oddychać świadectwem o Boskim Sercu (por. 1 Kor 2,10). A w tej wspólnocie Ducha z Chrystusem (por. 1 Kor 6,17) bywamy jak najbardziej powołani do prorokowania „tak, jak daje Duch” (por. Dz 2,4). 

Chodzi, rzecz jasna, o prorokowanie w sensie biblijnym – służenie innym duchową motywacją i umocnieniem (por. Dz 15,32), ale też upominanie się o prawa słabszych członków społeczności. Biblijni prorocy byli rzecznikami takich osób, gdyż Bóg „oddaje sprawiedliwość sierocie i wdowie, i kocha cudzoziemca” (Pwt 10,18). Troska o opuszczonych, pozbawionych utrzymania, a także imigrantów (!), to w Biblii religijna powinność równa wspieraniu sług świątyni (por. Pwt 14,29). A krytyka stosunków społecznych, potępienie ucisku i wołanie o solidarność z ubogimi to stały temat prorockich wystąpień (por. Iz 1,16-17; Jr 21,12). Prorokowaniem bywa więc również opozycja wobec niesprawiedliwych układów – zarówno w tzw. świecie, jak i (może nawet przede wszystkim) w społeczności wierzących. 

Królestwo Boga, mistyczna demokracja

Tak, społeczność Chrystusa potrzebuje prorockiej krytyki, bo wciąż grozi jej uleganie schematom „tego stadium świata” (aiōni toutō) zamiast odnowy umysłu po Jezusowemu (por. Rz 12,2). Oczywiście, przywykliśmy do kościelnej krytyki obyczajów. Wręcz naszym znakiem rozpoznawczym stało się rzucanie gromów na swobodę w dziedzinie seksualnej. Jednak sam Jezus nie poświęcał tyle uwagi tej akurat kwestii – choć pisma apostolskie będą ostrzegać przed rozwiązłością (por. Ef 5,2-5). Natomiast tematem wyraźnie istotnym dla Mistrza, a w późniejszym Kościele jakoś wyciszonym, jest przemocowy autorytaryzm.

Czytamy w Ewangelii: „Wiecie, że władcy narodów dominują nad nimi, a wielcy używają nad nimi władzy. Nie tak będzie między wami (…) Wy nie bądźcie nazywani «rabbi», bo jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy jesteście braćmi. I nikogo na ziemi nie nazywajcie ojcem, bo jeden jest wasz Ojciec, ten niebiański” (Mt 20,25-26; 23,8-9). Nowy Testament nakazuje kościelnej „starszyźnie” (nigdzie nie określanej jako „kapłani”!) taki styl duszpasterstwa, żeby „nie dominować nad wybranymi (klērōn), lecz być przykładem dla owczarni” (1P 5,3). Warto podkreślić, że w greckim tekście wszyscy wierzący stanowią „kler”…

Tam, gdzie króluje Bóg objawiony w Jezusie, dochodzą do głosu reguły „nie z tego świata” (por. J 18,36). Autorytetu nie broni się siłą i wyraża się on w usługiwaniu drugiemu (por. J 13,3-5.14), a jedyny Pan włącza w jakiś sposób każdego z nas we własną pracę-służbę przy animacji wspólnoty (por. 1Kor 12,4-6). Istnieje tu zróżnicowanie pełnionych zadań, ale równość w mistycznym natchnieniu (por. 1Kor 12,12-13).

I choć nie wszyscy prorokują w sposób nadzwyczajny, i dalece nie wszyscy tak prorokujący są do tej misji wezwani na stałe (por. 1Kor 12,29), to zarazem każdemu może być dane prorocze słowo (por. 1Kor 14,1). Jednocześnie każdy uczeń Chrystusa prorokuje codziennym świadectwem – przeżywanie ewangelicznych Błogosławieństw sprawia, że jesteśmy następcami proroków Pierwszego Testamentu (por. Mt 5,12). Ci ostatni, co warto pamiętać, musieli się konfrontować z własną wspólnotą schodzącą z Bożych dróg i nie była to misja wdzięczna. Jeśli czytamy dziś w Ewangeliach o „Jeruzalem, kamienującym proroków” (por. Mt 23,37), to już nie chodzi o dawne dzieje niewierności, lecz o nasze naśladowanie biblijnych grzechów. Kościelne instytucje i bigoteria ochrzczonych nieraz miażdżyły i miażdżą tych, którzy idą za Duchem Słowa Bożego.

Prawo do krytyki

Tak więc niedobrze jest chcieć się wyróżniać jako prorok, ale też źle jest unikać prorockiej odpowiedzialności. Jeśli widzę, że życie wspólnoty skręca w złą stronę, że są w niej ludzie zwyczajowo, czy wręcz systemowo poniżani i marginalizowani – że zamiast ewangelicznych zasad panują standardy „faryzeuszy hipokrytów” (por. Mt 23,13) – to nie wystarczy samemu „nie naśladować ich uczynków” (por. Mt 23,3) i siedzieć cicho. Jezus przy całej swej cichości i pokorze (por. Mt 11,29), nie unikał krytyki władz religijnych – i to krytyki ostrej (por. Mt 23,33).

A jeśli tak, to wypada zrewidować argument służący zwykle tłumieniu krytyki wewnątrz Kościoła. Powtarza się tradycyjnie, że choć ludzie bywają grzeszni, to instytucja jest chciana przez Chrystusa i dysponuje, niezależnie od wszystkiego, Jego pełnomocnictwami. W myśl tej logiki zły ksiądz lub biskup odpowie przed samym Bogiem, lecz cnotą wiernego pozostaje posłuszeństwo w ramach struktur. Przywołuje się w tym kontekście Jezusowe „posłuszeństwo aż po śmierć” (por. Flp 2,8). Jakoś zapominamy, że śmierć Jezusa była wynikiem Jego asertywności wobec „siedzących na katedrze” (por. Mt 23,2).

Zapominamy też, że chętnie cytowane zdanie o apostolskich „kluczach królestwa”, oraz władzy „związywania i rozwiązywania” uznanej w niebie (por. Mt 16,19), sąsiaduje w Biblii z opisem ostrej reprymendy udzielonej staroście wielkiej Dwunastki: „Przejdź za Mnie, szatanie! Jesteś Mi przeszkodą, bo nie rozumujesz po Bożemu, lecz po ludzku” (Mt 16,23). Wyposażenie ucznia w pełnomocnictwa nie oznacza abdykacji jedynego Nauczyciela – nikt nie ma prawa wychodzić przed Niego. A jeśli Chrystus tak mocno wykluczył autorytaryzm w swej wspólnocie, to nie mógł jednocześnie uświęcić autorytarnych struktur. Słowa o wiązaniu i rozwiązywaniu z niebiańskim skutkiem wypada interpretować zgodnie z tą zasadą.

Prorokować w Jezusowym stylu

Prorocka krytyka własnej wspólnoty przez wierzącego wymaga, owszem, posłuszeństwa wiary (por. Rz 1,5; 16,26) – ufnego poddania się Bożemu Słowu. Jeśli jestem chrześcijaninem, to sam Jezus stanowi moją teologię oraz regułę życia. A On jest wcielonym poddaniem się dobremu Abba i odzwierciedleniem Jego sposobu działania (por. J 5,19). W odniesieniu do naszej kwestii oznacza to, że nie może istnieć krytyka bez miłości, wyrażającej Boski charakter (por. 1J 4,7-8). Chodzi o miłość bezwarunkową, choć walczącą o człowieka, zapraszającą do życia w sposób godny tej nazwy. Jezus mówił autorytetom ostre słowa będąc gotów oddać życie za ich przebudzenie i uzdrowienie serc – co w końcu zrobił.

A skoro miłość w Bożym stylu „nie szuka swego” (por. 1Kor 13,5), to Jezus walczył nie o własny komfort psychiczny, satysfakcję z wygrania sporu. Po prostu dawał świadectwo prawdzie o Bogu, przekładającej się na inspirację dla człowieczeństwa (por. J 18,37). Ponieważ nie chodziło Mu o siebie, poddał się przemocy ze strony starszych i arcykapłanów (por. Mt 16,23) – choć nie wyrzekł się przy tym osobistej godności, ani nie wyparł się swych nauk (por. J 18,19-23). Zgodnie z tą lekcją: do naśladowania Jezusa posłusznego Ojcu przy uzdrawianiu świata nie pasują ani zadufanie w sobie, ani poddańcza uległość, ani rewolta idąca „po trupach”, ani zachowawcza ustępliwość.

Jesteśmy u siebie

Prorok łączy stanowczość z empatią. Jego krytyka wspólnoty wiary odbywa się we wnętrzu tej wspólnoty, a nawet płynie z jej serca – z kreującego ją Słowa, które poruszyło serce wierzącego i rozpaliło w nim „gorliwość o Boży dom” (por. J 2,17). Uczniem Chrystusa jest się zawsze wewnątrz sieci relacji i współzależności, w Gromadzie Zwołanych, Ekklēsii. Jednak nie mamy w niej statusu poddanych teokratycznego reżimu, niewolników systemu (por. Ga 4,7). Jako „współobywatelom świętych i domownikom Boga” (por. Ef 2,19) przysługują nam prawa obywatelskie oraz prawa domowników. Jesteśmy u siebie, możemy po siostrzanemu i bratersku zwracać uwagę „starszyźnie”, wzywać do systemowego nawrócenia – jeśli tylko przeżywamy nawrócenie osobiste (por. Mt 7,5).

Nie jest dobrze robić z siebie „zawodowego proroka”, lecz czasem Słowo dotknie serca jak lwi pomruk, ostrzegający przed katastrofą. Prorokujący w Pierwszym Testamencie Amos był pasterzem i hodowcą sykomor. Samo ucieleśnione Słowo przyszło upomnieć kapłanów jako Cieśla z prowincji.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.