Medytacja o swobodzie Ducha

Moim programem jest z jednej strony klarowny obraz Chrystusa i Jego sposobu życia, podany w Ewangeliach - a z drugiej niespodzianki Ducha.

Wiatr wieje, gdzie chce, i słyszysz jego odgłos, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd dąży. Taki jest każdy narodzony z Ducha (J 3,8).

Narodziłem się z Boga – przyjąłem w sobie życie, którego źródło i ukierunkowanie mi się wymyka, ale które mnie ogarnia. Daje o sobie znać, jak rześki podmuch. Dociera do świadomości, jak szum powiewu, ale jest nie do skontrolowania. Narodziłem się z Boga przez zaufanie Jezusowi, „uwierzenie w Jego Imię” (por. J 1,12). To imię – Ješuah – znaczy Ocalenie. Ufna wiara Jezusowi, że w Nim przychodzi ocalenie i spełnienie, a w związku z tym przyjęcie Jego bliskości i poddanie się Jego prowadzeniu, otwiera na oddychanie samym Bogiem. 

Prostota i pokora

Narodziłem się z Boga przez prostą wiarę i równie prostą modlitwę. Przyjąłem Ducha Chrystusa, dałem się napełnić niematerialną Bryzą znad Boskiej głębi (por. 1Kor 2,10) – ożywieniem, które przychodzi tajemniczo, wnika głęboko, nurtuje w ukryciu. Daje się przeczuć i odczuć, ale nie pochwycić i przytrzymać. Żyję w jasnej świadomości, jaki jest styl życia Chrystusa, a zarazem w otwartości na inspiracje dotyczące tego, jak ten styl ma się przejawić w konkretnym tu i teraz. Zachowuję (oczywiście, nie bez potknięć) przykazania, reguły Miłości (por. J 15,10), ale nie jak niewolnik przepisów. Nad posłuszeństwo literze reguł przedkładam wierność ich Duchowi (por. 2Kor 3,6).

Narodziłem się z Ducha, a Duch, który mnie odrodził, tworzy z Bożych dzieci szkołę słuchania Ojca. Potrzebuję wysłuchiwania się w to, co On mówi przez siostry i braci. Potrzebuję identyfikowania się z Ekklēsią, Gromadą Zwołanych, całą społecznością wierzących. Pogubię się, jeśli zrobię z siebie kogoś, kto „wie”, kto opanował Prawdę, pozjadał wszystkie rozumy (niczym owoc z drzewa poznania, por. Rdz 3,4-5). Apostoł uczy: „Jeśli ktoś uważa, że coś wie, to jeszcze nie wie, jak to trzeba wiedzieć” (1Kor 8,2). 

Ciągłe rozeznawanie

Zarazem nie mam być sterowny z zewnątrz. Pokornie „badając duchy (myśli, natchnienia), czy są z Boga” (por. 1J 4,1), mam jednak słuchać Bożego Powiewu we mnie. Uznając uprawnienia „duchowych superwizorów”, osób, które „przewodzą nam w Panu i napominają” (por. 1Tes 5,12), mam też nie gasić własnej, pokornie rozpoznawanej, charyzmy (por. 1Tes 5,19-20). Szanując tajemnicze ukierunkowania natchnień, którymi Pan obdarowuje innych (por. J 21,22), mogę być zaproszony przez Boga na własną ścieżkę – która dla wielu może wyglądać na „odejście od zmysłów” (por. Mk 3,21). Zgodnie z żartobliwą sentencją J.H. Newmanna, toast za papieża wypada poprzedzić toastem za sumienie…

Tak więc moim programem jest z jednej strony klarowny obraz Chrystusa i Jego sposobu życia, podany w Ewangeliach – a z drugiej niespodzianki Ducha, który podpowiada różne aspekty „rozlicznie wielorakiej Mądrości Bożej” (por. Ef 3,10). Jest nim pokorne słuchanie innych w Ekklēsii Pana, oraz asertywne podążanie ścieżką, co do której upewnia sumienie… Badanie sumienia z gotowością do korekty, ale też wytrwałość w trzymaniu się natchnień pełnych pokoju (por. Ps 34,15). Taka jest prosta, lecz nieoczywista droga narodzonego z Ducha. W prostocie gołębia, z elastycznością węża (por. Mt 10,16). Oraz, co najistotniejsze, zawsze z miłością – z „nieobłudną miłością” dla innych (por. 1P 1,22). Z pamięcią, że „Bóg jest światłem i nie ma w nim żadnej ciemności” (1J 1,5) i że nigdy nie wolno kogokolwiek i w jakikolwiek sposób krzywdzić, powołując się na Niego.

Chrystusowa tonacja

Tak więc nie jestem niewolnikiem sztywnej religijności. Bóg mnie odrodził kąpielą w swoim Duchu, a „gdzie Duch Pana, tam wolność” (2Kor 3,17). Jestem posłuszny w wolności, posłuszny Chrystusowi przemawiającemu Podmuchem Inspiracji. Posłuszny drogom nie do końca oczywistym. Takie jest w istocie posłuszeństwo w Ekklēsii Boga, która nie jest systemem władzy, tylko szkołą trzeźwego proroctwa, szkołą królewskich dzieci. Jest jeden Nauczyciel, a my mamy być wspierającym się duchowym rodzeństwem (por. Mt 23,8). W naszej wspólnocie obowiązuje „posłuszeństwo wiary-ufności” (hypakoē pisteōs, por. Rz 1,5), posłuch dawany Chrystusowi – „stróżowi dusz”, wewnętrznemu „biskupowi” (episkopos tōn psychōn, por. 1P 2,25).

Zarazem Autor mej swobody Ducha „jest Bogiem nie zamętu, lecz pokoju” (por. 1Kor 14,33). Duch autentycznego proroctwa prowadzi do harmonizacji naszych wizji, do współbrzmienia tonów w ekspresji Mądrości. Jest animatorem „drogi wespół” (syn-hodos)… Swoboda pochodząca od Ducha Świętego to element „synodalności”, odnajdywania się każdego w Boskiej jam session, w ramach której każdy trzyma się wspólnej tonacji. Jest nią zawsze charakter Jezusa – uwidoczniony w Ewangeliach i uwidaczniający nam portret Boga, a zarazem archetyp człowieka. 

Nie ma swobody Ducha bez kontemplacji Chrystusa, a słuchanie Ducha w sobie nie jest narcystycznym słuchaniem ego.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.