… Kto nie jest przeciw wam, jest z wami (Łk 9, 50).
Słowo „konspiracja” może się kojarzyć ze szlachetnym ruchem oporu (gdy mowa o historii np. drugiej wojny światowej), ale także z ciemnymi układami, tajnymi grupami wpływu i manipulacjami na wielką skalę – jak w rozmaitych conspiracy theories (teoriach spiskowych). Te ostatnie mają się w naszych czasach dość dobrze, w prosty sposób wyjaśniając wielu ludziom rzeczywistość pełną zawirowań. Jednak choć myślenie spiskowe dostarcza świetnej zabawy przy czytaniu powieści szpiegowskiej lub oglądaniu politycznego thrillera, to w realnym życiu staje się toksyczne. Wprawdzie intrygi i spiski faktycznie istnieją, to jednak widzenie ich wszędzie jest po prostu chore. A do ucznia Chrystusa nie pasuje ani programowa podejrzliwość wobec świata, ani łączony z nią fanatyzm w dawaniu wiary różnym „prorokom zagrożeń”.
Manowce walki duchowej
Wyznawcy spiskowych teorii postrzegają siebie jako osoby trzeźwo myślące i niezależne. Nie ufają naukowcom i politykom. Ludzi odwołujących się do powszechnych standardów wiedzy uznają za zmanipulowanych. Własna bezkrytyczność wobec wybranych autorytetów skutecznie im umyka. Mają za to poczucie posiadania wiedzy na temat drugiego dna faktów, wglądu w ukryte mechanizmy sterowania społeczeństwami. Jest w tym wszystkim coś z postawy religijnej, choć w nienajlepszym wydaniu. Z perspektywy chrześcijańskiej można tu dostrzec elementy herezji gnostyckiej i manichejskiej: aspiracji do wtajemniczenia w głębszą mądrość, niedostępną pospólstwu, oraz widzenia świata jako pola bitwy dobra i zła, traktowanych jako równie potężne oraz całkowicie opanowujące swych stronników.
Ten sam schemat
Uderza łatwość, z jaką różne teorie spiskowe bywają przyjmowane w środowiskach deklarujących chrześcijański radykalizm i walkę z zagrożeniami duchowymi. Nietrudno zauważyć, że schemat rozumowania przy tropieniu wpływów masonerii, demaskowaniu knowań propagatorów szczepień oraz wykrywaniu demonicznych ingerencji jest dokładnie ten sam. Spiskowe widzenie rzeczywistości, zarówno społeczno-politycznej, jak i duchowej, świadczy o rozmijaniu się z Ewangelią, o powierzchownym i wybiórczym korzystaniu z jej słów. Pomylenie radykalizmu (czyli głębokiego zakorzenienia, od radix – korzeń) z ekstremizmem (czyli skrajnością) zdradza słabą znajomość żywego Chrystusa. Zamiast ufnej kontemplacji „wszechstronnej mądrości Bożej”(Ef 3,10) mamy wtedy do czynienia z wiarą zideologizowaną.
Podatność na proste wyjaśnienia trudnych spraw, w połączeniu z niechęcią do korzystania z owoców badań specjalistów, stanowi lekceważenie ducha Objawienia, w którym przemawia do nas Boski Logos, czyli Słowo Rozumne, wyrażające Sens.(por. J 1,1-14) Uczeń tego Słowa nie ma być „dzieckiem w rozumowaniu”.(por. 1 Kor 14,20) Ewangeliczne „stawanie się jak dzieci” oznacza tylko (i aż) uznanie swej małości wobec Boga i gotowość do bycia edukowanym.(Mt 18,3-4; 1 Kor 3,18) A wiara wiąże się z myśleniem, jak pokazuje nagana skierowana do uczniów przez zmartwychwstałego Jezusa: „O bezrozumni i o sercach leniwych w wierzeniu…”.(Łk 24,25)
Również łatwe dawanie posłuchu sensacjom, „bycie poruszanym przez każdy powiew nauczania”,(por. Ef 4,14) rozmija się z apostolską instrukcją, by „wszystko badać i zatrzymywać to, co dobre” (por. 1 Tes 5,21). Z kolei dopatrywanie się wszędzie wpływów niemal wszechwładnego zła kłóci się zarówno z regułą, że „miłość we wszystkim pokłada nadzieję”,(por. 1 Kor 13,7) jak i z wiarą we wszechobecność Chrystusa Zwycięzcy. Tymczasem Zmartwychwstały, zgodnie z Pismem, „napełnia wszystko we wszystkim”.(Ef 1,23)
Dwa światy w jednym
To prawda, że napisano, iż „cały świat leży w złu”,(1 J 5,19) jednak w innym miejscu czytamy, że „Bóg ukochał świat”.(J 3,16) Istnieje świat naszych chorych reguł, wypaczonych mechanizmów działania i deformujących sumienie struktur. Uczeń Jezusa jest takiemu światu wewnętrznie obcy.(por. J 17,16) Jednak ten świat zepsucia funkcjonuje wewnątrz świata Boskich stworzeń, oczekującego na finał procesu uzdrowienia.(por. Rz 8,19-23) Świat „leżący w złu” pozostaje, zgodnie z Jezusową przypowieścią, zasiewem chwastów wśród łanu pszenicy.(por. Mt 13,24-30) Jako słudzy Lekarza rzeczywistości(por. Mt 9,12) nie jesteśmy powołani do tropienia w niej zła, lecz do bycia pozytywnym fermentem, niczym zakwas w chlebowym cieście.(por. Mt 13,33)
Obowiązuje nas strategia określona przez Jezusa w momencie wysyłania pierwszych uczniów na misję ogłaszania bliskości „królestwa niebios”(por. Mt 10,5-16) – czyli odzyskiwania świata przez Boga. Już wtedy, w obrębie Ludu Pierwszego Wybrania, chodziło o znalezienie „owiec, które poginęły”,(por. Mt 10,6) ale wśród pogubionych rodaków ludzie Jezusa bywali w położeniu „owiec posłanych między wilki”. W związku z tym Mistrz zalecał: „Stawajcie się przezorni jak węże, a prostoduszni jak gołębie”.(por. Mt 10,16)
Na świecie, gdzie dobro przeplata się ze złem i gdzie brak całkowitej jednoznaczności, gdzie zagubione owce miewają wilcze maniery, uczeń Zbawiciela ma być prostoduszny w naśladowaniu Chrystusa „łagodnego i pokornego sercem”.(por. Mt 11,29) Zarazem ma być przezorny i elastyczny jak wąż, wynajdując drogi dotarcia do zamkniętych serc, prześliźnięcia się między stawianymi przeszkodami z przesłaniem miłości Ojca.
Jedyny Mistrz i niezbadane drogi Ducha
Jak wiemy, Zbawiciel pogubionych owiec w końcu sam wszedł między wilki w owczych skórach jako Baranek – objawienie łagodnej ofiarności. Następnie zmartwychwstały, dyskretnie wszechobecny, „przyciąga wszystkich do siebie”,(por. J 12,32) porusza ukryte struny sumień(por. Rz 2,15) ludzi zarówno bliskich, jak i dalekich „oficjalnej społeczności” Przymierza.(por. Ef 2,17) Przyznaje się także „do owiec, które nie są z tej zagrody”.(por. J 10,16) Z jednej strony chce się dać poznać za pośrednictwem Ewangelii, żeby „nasza radość była pełna”,(por. J 15,11) z drugiej strony przychodzi do nieznających Jego imienia pod osłoną ich potrzebujących bliźnich – urządzając egzamin praktyczny z wiary w Dobrą Nowinę o wartości nawet „najmniejszego” rodzeństwa Syna Człowieczego.(por. Mt 15,31-45)
Dialog z Nim odbywa się w głębi jaźni, gdzie duch człowieka spotyka Ducha Bożego.(por. Hi 32,8) Trzeba też pamiętać, że ten Boży Duch, niepodlegający naszej kontroli, „wieje, którędy chce”(por. J 3,8) i może inspirować ludzi „niechodzących z nami”.(por. Łk 9,49) Może się okazać, że przy wszystkich różnicach w przynależności organizacyjnej i nawet w wyznawanych poglądach, jednak oddychamy tym samym, niebiańskim Podmuchem.
Wspólne oddychanie
A wspólne oddychanie to po łacinie con-spiratio. Może istnieć mistyczna konspiracja, głęboka wspólnota duchowa w naszej różnorodności utkanej z aspektów prawdy i domieszek błędu. Dlatego ewangeliczna walka zawsze toczy się przeciw „duchowemu złu z wyższego wymiaru”,(por. Ef 6,12) nie przeciw ludziom. Jest to walka o swobodę oddychania Duchem Boga, niebiańską bryzą, żywiołem afirmacji drugiego i daru z siebie. Duchem komunii.(por. 2 Kor 13,13) I w tej walce znajdujemy sprzymierzeńców w różnych obozach. Jeśli w odniesieniu do samego Chrystusa – ukrytego, wszechobecnego Mistrza Pojednania(por. Ef 1,10) – można być tylko z Nim, albo przeciw Niemu,(por. Łk 19,23) to w odniesieniu do wspólnoty uczniów rzecz ma się inaczej. Jeśli ktoś nie jest ewidentnie przeciw Jezusowej inspiracji, Duchowi Ewangelii, to jest z nami w cichym przymierzu.
Przeczytaj również: Czy pobożność może być szkodliwa?
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE

ur. 1965, dr hab. teologii, dr filozofii, profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, pracownik tamtejszego Instytutu Teologii Fundamentalnej, Ekumenii i Dialogu. Wykładowca w seminarium duchownym salezjanów w Krakowie oraz łódzkim seminarium archidiecezjalnym. Wraz z żoną Magdaleną zaangażowany we Wspólnocie Chemin Neuf. Mieszka w Łodzi.