…Jeśli nie odejdę, Wspierający do was nie przyjdzie, a jeśli odejdę, poślę Go do was. A On, przyszedłszy, wykaże światu fałsz odnośnie do zbłądzenia, odnośnie do prawości i odnośnie do sądu. Odnośnie do zbłądzenia, bo nie pokładają we Mnie wiary. Odnośnie do prawości, bo idę do Ojca i już Mnie nie oglądacie. A odnośnie do sądu, bo zwierzchnik tego świata został osądzony (J 16,7-11).
Na drodze ewangelicznej zmiany myślenia (metanoia, por. Mk 1,15) ważne jest wsłuchiwanie się w płynącą z Ewangelii inspirację, a więc w pracującego wewnątrz jaźni Ducha Chrystusa – wewnętrznego przewodnika (por. Rz 8,14). Bez tego Wspierającego (Paraklētos) bylibyśmy kustoszami wspomnień, a nie uczennicami i uczniami Słowa. Co więcej, bez wsłuchiwania się w Ducha Bożego w pewien sposób przestajemy być Chrystusowi. To się, niestety, daje czasem odczuć.
Ważną misją Ducha jest otwieranie nas na myślenie „po Bożemu” (por. Mt 16,23), na nowość Ewangelii – z czym wiąże się przede wszystkim korekta religijnych przeświadczeń, schematów myślenia i działania przejętych „z obecnego stadium świata” (por. Rz 12,2). Dobra wiadomość o przybliżeniu się Boskiego królowania (por. Mk 1,15) łączy się z korektą myślenia o grzechu, prawości /sprawiedliwości i Bożym sądzie. To ważne, bo rozumienie tych spraw odzwierciedla stopień znajomości Boga, wewnętrznego doświadczenia („smakowania”, por. Ps 34,9) Jego dobroci.
Zbłądzenie ze ścieżki życia
Gdy chodzi o etymologię, to zarówno polskie słowo „grzech”, jak i terminy biblijne – hebrajski chatta’ah i grecki hamartia – oznaczają pierwotnie pobłądzenie lub chybienie celu. To pozwala widzieć duchową sytuację grzeszącego w perspektywie egzystencjalnej (zbłądzenie ze szlaku, rozminięcie się z sensem istnienia), a nie prawniczej (przekroczenie przepisu) lub mitologicznej (popadnięcie w niełaskę „siły wyższej”). Symbolem grzechu w Biblii jest zagubienie się Bożej owcy (por. Iz 53,6; Łk 15,1-7), zejście z właściwej ścieżki na drogę ku zaprzepaszczeniu życia (por. Prz 14,12; Mt 7,13-14). Grzech jest nieszczęściem, w które człowiek zabrnął i w którym utknął – ale w którym pozostaje dla Boga usilnie poszukiwaną zgubą, a nie ściganym przestępcą.
Ta intuicja przeplata się wprawdzie w Biblii z wizją Boga karzącego, jednak Słowo zmienia sens pojęcia Boskiej kary. Jeśli czytamy w Psalmie o „Bogu, sędzi sprawiedliwym, co dnia zagniewanym” (Ps 7,12), to za moment okazuje się, że do złoczyńcy po prostu „wróci własny czyn, a własna przemoc spadnie mu na ciemię” (Ps 7,17). W Nowym Testamencie Paweł nazwie duchową śmierć „żołdem (opsōnia) zbłądzenia/ grzechu” (Rz 6,23), a więc odpłatą ze strony samego złego wyboru, za którym ktoś idzie.
Bóg natomiast objawia się jako opiekun pogubionych, wciąż zabiegający o nasze pojednanie się z Nim. „Nie według naszych uchybień nas traktuje, ani według naszych nieprawości nam nie odpłaca” (Ps 103,10). „On jest dobry dla niewdzięcznych i złych” (Łk 6,35). Jako pasterz istnienia pierwszy wychodzi naprzeciw zagubionym, bierze zbłąkaną owcę na ramiona z czystą radością i bez wyrzutów (por. Łk 15,5). Wychodzi ku oddalonym jakby zapominając o „porządnych” (por. Łk 15,4).
Bulwersujące pierwszeństwo dalekich
Jak wiadomo, Jezus wszedł w konflikt z elitą najpobożniejszych wskutek swej preferencji dla osób w „nieregularnej sytuacji religijnej”. Niechętni nazywali Go „przyjacielem poborców i błądzących /grzeszników” (por. Mt 11,19). Tymczasem On trzymał się zasady, że „nie zdrowym trzeba lekarza, lecz mającym się źle” i deklarował: „nie przyszedłem wołać prawych, lecz błądzących” (por. Mt 9,12-13). Przy tym konfrontacja strażników „religijnej poprawności” z Jezusem ujawnia, że problemem tych pierwszych było wypieranie ze świadomości własnego wewnętrznego nieporządku. „Powiedzieli do Niego: Czy i my jesteśmy ślepi? Powiedział im Jezus: Gdybyście byli ślepi, nie mielibyście zbłądzenia. Ale teraz mówicie: widzimy, więc wasze zbłądzenie zostaje” (J 9,40-41).
Manifestacja Boskiej preferencji dla zbłąkanych – bo przecież Jezus stwierdza: „Kto zobaczył Mnie, zobaczył Ojca” (J 14,9) – to ucieleśnienie Dobrej Nowiny. Kto się nią bulwersuje, ten żyje kłamstwem na temat Boga i siebie. Prawda jest taka, że nikt nie jest wobec Boga dostatecznie porządny, prawy, święty. Nikt nie jest wolny od grzechu /zbłądzenia (por. 1J 1,8). Dobra wiadomość jest taka, że Bóg ma wzmożoną życzliwość (łaskę) właśnie dla tych, którzy błądząc odwracają się od Niego (por. Rz 5,20). Jeśli ofiaruje pokój – zgodę z Nim, ze samym sobą oraz innymi, a także wewnętrzny ład, harmonię życia, spełnienie – to zwraca się najpierw do oddalonych.
U Izajasza czytamy: „Pokój, pokój dalekim i bliskim!” (Iz 57,19), choć logiczne byłoby raczej promieniowanie pokoju poprzez bliskich ku dalekim. Apostoł Paweł wkłada Izajaszowy werset w usta Chrystusa (por. Ef 2,17), wskazując na przygarnięcie oddalonych (obcych), którzy stają się domownikami (por. Ef 2,19). Czy nie jest tak, że każdy bliski Bogu został najpierw wybawiony z oddalenia? Bóg ofiaruje swój pokój oddalonym, do których sam się zbliża.
A więc okłamujemy samych siebie, jeśli nie widzimy własnych zbłądzeń. Ale jeśli się do nich przyznajemy, Bóg „jest wierny i prawy, dzięki czemu odpuści nam zbłądzenia i oczyści nas z wszelkiej nieprawości” (1 J 1,9). Zwróćmy uwagę, że do odpuszczenia grzechów skłania Boga Jego absolutna prawość. Ona się właśnie w tym przebaczaniu wyraża (por. Rz 3,25-26). Postawa Jezusa wobec zbłąkanych, z którymi przyjaźnie „spoczywał przy stole” (por. Mt 9,10), pokazuje że absolutna obcość wobec grzechu jest tożsama z absolutną bliskością wobec grzesznika. Jak odkrył po nawróceniu Augustyn: „Ze mną byłeś, to ja nie byłem z Tobą” (por. Conf. 10.27.38).
Jeśli grzech jest rozmijaniem się ze Stwórcą, to prawość/sprawiedliwość (dikaiosynē) Boga jest Jego wiernością wobec niewiernych stworzeń. „Jeśli jesteśmy niewierni, On wierny pozostaje, bo nie może się wyprzeć samego siebie” (2 Tm 2,13). Nie jest wobec nas neutralnym sędzią, lecz zaangażowanym wybawcą i uzdrowicielem (sōtēr).
Korzeń zbłądzenia /grzechu
Decyzja, by zejść z właściwego kursu życia, zacząć się rozmijać z jego sensem (logos), ma korzenie w zainfekowaniu umysłu pierworodnym kłamstwem. Biblia uczy o wsączeniu się w człowieka myśli, że spełnienie („bycie jak Bóg”) można osiągnąć tylko wbrew Stwórcy, gdyż On rzekomo jest zazdrosny o swe przywileje (por. Rdz 3,5). Stworzeni „na obraz Boży” (Rdz 1,26), pomyślani jako przybrani bliźniacy Bożego Syna (por. Rz 8,29) – który będąc wiecznym vis-à-vis Ojca pozostaje źródłem sensu (Logos) stworzenia (por. J 1,1-3) – daliśmy się podejść Oszczercy (Diabolos).
U korzeni każdego rozejścia się z Bożym Słowem, mądrością wpisaną w sumienie (por. Rz 2,15), tkwi chora nieufność. Nie ufamy Źródłu naszego spełnienia. To dlatego jedyną receptą na odzyskanie prawości (powrót do słusznych decyzji) jest ufna wiara (pistis) okazana Bogu. By ją nam ułatwić, Bóg odsłania swój charakter w osobie wiecznego Syna, ucieleśnionej mądrości, Logosu, który „rozbił namiot (eskēnōsen) wśród nas” (J 1,14).
A więc jesteśmy zainfekowani i rozmijanie się z głosem sumienia weszło nam w krew. Paweł stwierdza, że zbłądzenie /grzech wręcz w nas mieszka (por. Rz 7,20). Nietrudno się odnaleźć w przywołanej przez niego obserwacji: „odkrywam regułę, że mnie, chcącego czynić dobro, trzyma się zło” (Rz 7,20-21). Kto z nas nigdy nie zignorował zasad, które szczerze wyznaje? Jednak sytuacja nie jest beznadziejna, gdy ufamy /wierzymy Słowu. Tak, najgorszym zbłądzeniem jest nie pokładać wiary w Słowie Bożej bliskości, afirmacji i oddania, które ucieleśniło się w Jezusie (por. J 16,9). Zbłądzeniem nad zbłądzeniami okazuje się zamykanie serca na Słowo, które uzdrawia /ocala (sōzō, por. J 3,17). Tym, czego jedynie wypada się bać, pozostaje własny opór wobec światła, które rozbłysło w świadomości. „Gdybyście byli ślepi, nie mielibyście zbłądzenia /grzechu” (J 9,41).
Jezus uczy: „Nie bójcie się zabijających ciało, lecz duszy zabić niemogących; bójcie się raczej mogącego i duszę, i ciało zatracić w gehennie” (Mt 10,28). Nie wydaje się słuszne, żeby doszukiwać się tu sugestii lęku przed diabłem, bo jemu mamy się „przeciwstawić, mocni w wierze” (por. 1P 5,8). Jeszcze mniej odpowiednia wydaje się myśl o lęku przed Bogiem. W kolejnych wersetach czytamy zachętę do bezgranicznego zaufania Stwórcy. Towarzyszy On każdej żywej istocie w sposób pełen troski. Warto zauważyć, że w greckim tekście przy słowach o wróblu upadającym na ziemię brak dodawanej przez wielu tłumaczy wzmianki o woli Boga. Tekst brzmi po prostu: „żaden z nich nie spadnie na ziemię bez waszego Ojca” (Mt 10,29).
Czy do wizji Abba, głoszonej przez Nazarejczyka, nie pasuje bliskość nawet z wróblem, który dla ludzi wart jest ledwie dwudziestą część drachmy? A więc jedynym, co nam naprawdę zagraża, jest opór ego wobec Bożej bliskości. Uparty narcyzm, niewrażliwość na otwarte serce Stwórcy naszej wolności.
Prawość objawiona i dana
Duch Święty koryguje naszą wizję prawości Bożej i ludzkiej, prowadząc w głąb prawdy (por. J 16,13) objawionej w Chrystusie, którego po zmartwychwstaniu możemy kontemplować tylko dzięki Duchowi (por. J 16,10). A prawość Boga, o czym była już mowa, polega na odpuszczeniu win, darowaniu długów (opheilēmata, Mt 6,12). Jeśli relacja ma trwać, to ten, kto ją zerwał, jest winien przeprosiny. Kto odszedł, jest winien powrót. To jest nasz dług wobec Boga, ale sami z siebie jesteśmy niezdolni go spłacić. Nie potrafimy wyjść z własnego pogubienia, z przesiąknięcia naszego bytu egoizmem, z „tego ciała śmierci” (Rz 7,24)… Jesteśmy wręcz organicznie zainfekowani umieraniem, traceniem ducha.
Prawość Boga, Jego absolutna szlachetność, wiąże się z wiernością sobie samemu jako Miłości (por. 1 J 4,8), która nigdy „nie szuka swego, nie jest drażliwa, nie podlicza zła” (1 Kor 13,5). Odtrącony Stwórca bierze na siebie przekroczenie dystansu, sam płaci cenę zbliżenia z odpychającymi Go. Zamiast żądać naszej ofiary przebłagalnej, ucieleśnił w ludzkim świecie swojego Syna, wierny odcisk swej istoty (por. Hbr 1,3; 10,5) i w Jego osobie poniósł koszt bycia blisko buntowników. To jest właściwy sens krzyża.
Odtrącony Jezus nie przestał kochać swych nieprzyjaciół, zmienił własne zabójstwo w przymierze krwi – wziął na siebie wrogość upadłych i uśmiercił ją przez zatopienie w niezłomnej miłości (por. Ef 2,16). To nie my przebłagaliśmy Boga ofiarą, to On nam złożył ofiarę pojednania, zaofiarował nam Wybawcę. Biblia zmienia sens pojęcia „przebłaganie”. Gdy my nie umieliśmy wrócić do Ojca, Jezus oddał Mu się na krzyżu w naszym imieniu, razem z nami. Kto ufa Jego imieniu Ješuah-Ratunek, ten z Niego czerpie „moc, żeby się stać dzieckiem Boga” (por. J 1,12). Ufność /wiara (pistis) otwiera na transfuzję miłości.
W związku z powyższym stajemy się prawi /sprawiedliwi przez wiarę. Życie odzyskuje słuszny kierunek gdy ufamy Stwórcy. Wtedy czynimy zadość sprawiedliwości, zwracając Bogu to, co Mu odebraliśmy – nasze serce. Lub inaczej: oddajemy Mu to, czego niesłusznie odmawialiśmy – naszą miłość. Wielka triada przypowieści o miłosierdziu z piętnastego rozdziału Ewangelii Łukasza ukazuje tożsamość sprawiedliwości z miłosierdziem, bo pojednanie człowieka z Bogiem stanowi zwrot utraconej własności. Pasterz znów ma w zagrodzie zgubioną owcę, gospodyni odzyskuje zawieruszony pieniądz. Także ojciec marnotrawnego syna mówi do tego porządnego (a przecież także pogubionego w swej relacji z tatą): „Należało świętować i cieszyć się, bo ten brat twój był martwy, a ożył, był zgubiony, a się odnalazł” (Łk 15,32). Według Boga tym, co się należy (co sprawiedliwe) jest nie ukaranie pobłądzenia /uchybienia, lecz przywrócenie więzi.
Czy miłosierdzie jest ślepe?
Osoby przywiązane do „teologii penitencjarnej” mogą czuć opór przed mówieniem o grzechu jako zbłądzeniu. Czy nie nazbyt łagodnie traktuje się wtedy na przykład robienie krzywdy innej osobie? Czy Kain, zabójca własnego brata, jedynie „pobłądził”? Zwróćmy jednak uwagę, że gdy mowa o zbłądzeniu ze ścieżki życia na manowce, o zabłąkaniu się na drogę ku zgubie, to nie chodzi o traktowanie sprawy lekko.
Zbłądzenie nie jest niewinne, ma tragiczne skutki zarówno dla błądzącego, jak i dla stających mu na drodze. Z kolei miłosierdzie nie jest ślepe – wiele miejsc Biblii wyraża pełen pasji sprzeciw Boga wobec krzywdzenia człowieka, jego wykorzystywania, poniżania, niszczenia. Była już mowa o tym, że uparte zagłuszanie w sobie sumienia grozi zatratą jaźni w gehennie, symbolicznej przeklętej dolinie, miejscu spalania odpadków… Egoizm tworzy w nas piekło. Zarazem Bóg, na przekór ludzkiemu zniecierpliwieniu (por. Ps 13,2-3), pozostaje nawet wobec zbrodniarzy „nieskory do gniewu” (por. Ps 86,15). Wprawdzie nazywa krzywdę po imieniu, wyraźnie stawia złu granicę (por. Rdz 4,10-12), ale nie chce niczyjej zguby (por. Rdz 4,15) i walczy o przestępcę (por. Ez 33,11).
Kto został skazany
Taka jest Boża logika i Duch Święty pokazuje, jak mylimy się co do Boskiego sądu. Ojciec przysłał Chrystusa nie po to, żeby osądził świat, lecz by świat został ocalony /uzdrowiony (sōthē, J 3,17). Tak więc „sądem nad światem” okazał się krzyż, zderzenie Wybawcy z ludzką wrogością – a wyrokiem było skazanie „zwierzchnika tego świata” na banicję (por. J 12,31). Boski wyrok to nakaz opuszczenia świata ludzkich myśli i działań przez Złego, ojca kłamstwa, zabójcę życia duchowego (por. J 8,44).
W ciele ukrzyżowanego Jezusa, odmawiającego swym wrogom wrogości – w ucieleśnieniu Boskiego miłosierdzia, a zarazem wierności Syna Człowieczego – został wydany wyrok na zbłądzenie /grzech infekujące nasze ucieleśnianie się (por. Rz 8,3). Na Golgocie, w sercu piekła kreowanego przez odrzucenie miłości Boga i bliźniego (por. J 19,15), Bóg przemawia swoim uczłowieczonym Synem. Manifestuje dobitnie do bólu (własnego bólu) Bożo-Człowieczą więź jedności. Piekło /wrogość zostaje skazane na śmierć, potępienie jest potępione. Jeśli damy się pociągnąć (por. J 12,32) i zatoniemy we wszechobecnym Chrystusie – Bożej Bliskości (por. Ef 1,23), jeśli będziemy przeżywać Jego obecność w bliźnich i w sobie samych, to nie ma już dla nas potępienia (por. Rz 8,1).
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. 1965, dr hab. teologii, dr filozofii. Od października 2023 r. adiunkt na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego, wcześniej długoletni pracownik Instytutu Teologii Fundamentalnej, Ekumenii i Dialogu Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Wykładowca w seminarium duchownym salezjanów w Krakowie oraz łódzkim seminarium archidiecezjalnym. Wraz z żoną Magdaleną zaangażowany we Wspólnocie Chemin Neuf. Mieszka w Łodzi.