Gdy trudno uzgodnić stanowiska…

Można „mieć rację” w takim stylu, że w efekcie już tej racji nie mamy. Mądrość Boża obejmuje zarówno treść, jak i formę. Jeśli nie mam w sobie miłości bliźniego, moja ortodoksja jest fałszem.

…Zaś my, silni, powinniśmy dźwigać niemoce słabych, a nie dbać o własną satysfakcję. Niech każdy z nas dba o satysfakcję bliźniego, dla jego dobra, by go zbudować. (…) Dlatego przyjmujcie jedni drugich, tak jak i Chrystus przyjął was (…) Sam zaś jestem przekonany co do was, moi bracia, że zarówno jesteście pełni dobroci, napełnieni całym poznaniem, jak i możecie jedni drugich pouczać (Rz 15,1-2.7.14).

Wiemy już, że w szkole Chrystusa, czyli w „Gromadzie Zwołanych” (Ekklēsia) odkrywamy „wszechstronną” (polypoikilos) mądrość Bożą”(por. Ef 3,10). Zwołani, żeby „słuchać jak uczniowie” i rozmawiać „językiem uczniów”(por. Iz 50,4), znajdujemy tę mądrość razem, w polifonii przebłysków zrozumienia. Duch Święty daje nam uchwycić mądrość wyrażaną przez Chrystusa gdy harmonizujemy jej echa, rozbrzmiewające w nas. A robimy to uwzględniając zarówno nauczanie duszpasterzy(por. 1 Tes 5,12), jak i różne prorockie intuicje wiernych(por. 1 Tes 5,20), byle tylko wciąż rozeznawać: „wszystko badajcie, zachowujcie, co dobre, powstrzymujcie się od każdej formy zła”(1 Tes 5,21-22).

Bywa jednak, że gdy w bogactwie punktów widzenia próbujemy „dochodzić do jedności wiary i poznania Syna Bożego”(por. Ef 4,13), poszczególne odczytania Słowa wydają się ze sobą kłócić. Czasem kłócą się z pewnością. Wtedy nie ma zgody na „przekręcanie Ewangelii” – temu trzeba stawiać granicę bardzo stanowczo(por. Ga 1,7-8). Nie wolno jednak przy tym tracić intelektualnej pokory, oraz wierności pedagogii Chrystusa. 

„Mam rację?”

W kontekście pewnej siebie ortodoksji apostoł uczy: „Wiedza nadyma, a miłość buduje. Jeśli komuś się zdaje, że coś wie, to jeszcze nie wie, jak trzeba wiedzieć”(1 Kor 8,1-2). Można, niestety, „mieć rację” w takim stylu, że w efekcie już tej racji nie mamy, gdyż mądrość Boża obejmuje zarówno treść, jak i formę: „A mądrość z góry jest najpierw czysta, następnie pokojowa, uprzejma, ustępliwa, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, bezstronna, nieobłudna”.(Jk 3,17)

Chrystus przy całej swej stanowczości pozostaje „łagodny i pokorny”(por. Mt 11,29). Spierając się z faryzeuszami potrafi użyć mocnych słów i wyrazistych gestów, a jednak przyjmuje od ludzi z tego środowiska zaproszenia na uczty i prowadzi z nimi rozmowy przy stole(por. Łk 7,36-50; 14,1-24). Uczniom okazuje cierpliwość i zaufanie, tłumaczy przypowieści oraz powierza zadania(por. Mk 4,34; 6,7-13), choć jest przez nich wystawiany na próbę: „O rodzie niewierny, do kiedy będę z wami? Do kiedy będę was znosić?”(Mk 9,19). Zresztą, czy patrząc uczciwie na własne życie duchowe, nie muszę przyznać, że sam doświadczam „zbawiennej wyrozumiałości naszego Pana”?(por. 2P 3,15)

Dlatego tam, gdzie nie chodzi o rzeczy fundamentalne, apostoł każe „przyjmować słabego w wierze bez osądzania jego poglądów”(por. Rz 14,1). Trzymając się własnego sumienia, mamy szanować sumienie osoby, z którą się nie zgadzamy. Wierność Chrystusowi, który oddał za tę osobę życie, wymaga wręcz chronienia jej przed wewnętrznym konfliktem i sprzeniewierzeniem się przekonaniom(por. Rz 14,12-13.15.19-22). Jeśli nie mam w sobie miłości bliźniego, moja ortodoksja jest fałszem – „Ten, kto nie kocha, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością (…) Kto nie kocha swego brata, którego widzi, nie może kochać Boga, którego nie widzi”.(1 J 4,8.20)

Nie jestem prokuratorem

Mamy prawo (czasem obowiązek) dyskutować, „możemy jedni drugich pouczać”(por. Rz 15,14), ale w Chrystusowym stylu. I choć Chrystus pokazuje, że „gorliwość o dom Boży” (czyli Bożą rodzinę, Jego lud) każe czasem symbolicznie strzelić z bicza i powywracać stoły(por. J 2,15-17), to biorąc pod uwagę naszą skłonność do „gniewu, co nie realizuje sprawiedliwości”(por. Jk 1,20) warto uczyć się od Pana najpierw Jego łagodności i pokory(por. Mt 11,29).

Przed każdą dyskusją „zatrzymajmy się i uznajmy” Tego, Który JEST nie przeciw komukolwiek, tylko z nami i dla nas, Tego, „który uśmierza wojny”(por. Ps 46,10-11). Zamilknijmy, odetchnijmy głęboko, uspokójmy duszę, a potem kto ma oczy, niech patrzy, kto ma uszy, niech słucha, kto ma rozum, niech myśli… I niech to będzie myślenie „intelektem Chrystusowym”(por. 1 Kor 2,16). Chrystus nie jest ideologiem i pyta najpierw, czy widzę misterium Jego Obecności w drugim człowieku. Każdym. Także tym bardzo dla mnie trudnym, funkcjonującym w chory sposób lub uwięzionym w swoich obsesjach(por. Mt 25,36)… 

Nie jestem prokuratorem dla bliźnich, to rola diabła(por. Ap 12, 9-10), tylko uczniem ich ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Adwokata (Parakletos).(por. 1 J 2,1) Nawet jeśli muszę zawalczyć o coś ważnego, o wspólne dobro, które mój bliźni niszczy, to jako chrześcijanin nie mam walczyć z tym człowiekiem, lecz o niego. Mam walczyć ze zwodzącym jego (i mnie też!) duchowym złem, a nie z siostrą lub bratem z „krwi i ciała”.(por. Ef 6,12)