Kto nie jest przeciwko wam, jest z wami (Łk 9,50)
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie gromadzi ze Mną – rozprasza (Łk 11,23)
Dużym problemem dla uczniów Jezusa bywa przyswojenie horyzontów Mistrza – a te horyzonty okazują się, zwłaszcza po zmartwychwstaniu, nieograniczenie szerokie. Tak, „wzięty do nieba” (Mk 16,19) Chrystus napełnia wszystko we wszystkim (panta en pasin, Ef 1,23)! Będąc „w niebie”, w Boskim wymiarze istnienia, razem z Ojcem towarzyszy w ukryciu (Mt 6,6) każdemu elementowi rzeczywistości oraz przenika go w każdym aspekcie. Krótko mówiąc, jest wszechobecny i wszechobejmujący, nieskończenie empatyczny. Jako lekarz rzeczywistości (por. Mt 9,12) ocala każde mniej lub bardziej połamane życie i każde choć trochę tlące się dobro (por. Iz 42,3). Wziąwszy na siebie ciężar naprawienia relacji świata ze Stwórcą i uśmierciwszy w sobie wrogość, którą świat Go uderzył, ogłasza dobrą wiadomość – pokój wam dalekim i pokój tym bliskim (por. Ef 2,16-17).
Kto jest daleko, a kto blisko
Natomiast my mamy problem, bo nauczyliśmy się wykluczać „obcych”, podczas gdy Chrystus włącza świat w swoje życie i „wszystkich do siebie pociąga” (por. J 12,32). Cechą dzieci Boga nie jest więc ksenophobia, lęk przed obcymi, lecz gościnność, czyli w języku Biblii przyjaźń dla obcych (philoksenia, por. Hbr 13,2).
Nauczyliśmy się też sądzić-wyrokować, podczas gdy Chrystus ratuje świat zamiast go sądzić (por. J 3,17). Nauczyliśmy się oskarżać, co według Pisma jest praktyką szatana (por. Ap 12,10), podczas gdy Chrystus pozostaje naszym adwokatem (paraklētos, por. 1 J 2,1). Nawiasem mówiąc, ten adwokat wcale nie musi nas bronić przed Ojcem, lecz w sytuacjach, gdy nasze serce nas potępia reprezentuje Boga większego niż nasze serce (por. 1 J 3,20).
Oczywiście, Bogu nie jest wszystko jedno, czy człowiek otwiera się na Jego bliskość, czy ją odrzuca. Jednak Ewangelia pokazuje, że właśnie ludzie religijni mają skłonność źle oceniać odległość serca od Stwórcy. Konfrontacja Jezusa z najgorliwszym stronnictwem pobożnych ujawniła oddalenie tych, którzy wydawali się najbliżsi (Iz 29,13), a z kolei wędrówki Syna Bożego po peryferiach świata Przymierza pozwoliły dostrzec bliskość pozornie dalekich. Zgodnie z Ewangelią ukochanego ucznia Jezus tylko raz samorzutnie zwierzył się komuś, że jest Mesjaszem. Zrobił to w rozmowie z przedstawicielką „heretyckich” Samarytan, żyjącą w nieuregulowanej sytuacji małżeńskiej (por. J 4,1-26).
Prawda jest ważna, lecz stanowi drogę
Oczywiście trudno przeżywać bliskość, gdy widzimy partnera w fałszywym świetle. Prawda nie jest czymś obojętnym, lecz ma to ścisły związek z faktem, że prawda Objawienia w ogóle nie jest czymś. Ewangeliczna prawda to Ktoś. Przy tym ów Ktoś jednym tchem przedstawia się jako „droga, prawda i życie” (por. J 14,6). Jeżeli prawda pozostaje drogą – a więc przestrzenią i procesem wędrówki – to znaczy, że nie da się jej zmonopolizować. Chrześcijanie nie posiadają prawdy, choć często kusi ich rola jej posiadaczy-okupantów. Jednak kto okopuje się na drodze i broni jej jako swej własności, ten odbiera szlakowi jego sens. Tym bardziej, gdy mamy do czynienia z drogą zapraszającą, otwartą, ścielącą się do stóp zabłąkanych. Jak Jezus na Ostatniej Wieczerzy, schylający się pokornie do stóp uczniów lubiących pytać, kto z nich jest największy (por. Mk 9,34; J 13,1-14).
Tak, uczeń Chrystusa nie posiada prawdy, lecz wędruje w prawdzie. Jest w drodze, prowadzony na niej coraz dalej – w całą prawdę, en tē alētheia, pasē (por. J 16,13). Pierwsi chrześcijanie nazywali swą przygodę wiary drogą (por. Dz 18,25), a Paweł pisał o ich byciu w Chrystusie (por. 2 Kor 5,17). Jesteśmy więc w prawdzie-drodze, która stanowi też (jak pamiętamy) nasze życie (por. J 14,6). Wędrujemy wewnątrz prawdy przeżywając ją, a właściwie przeżywając Jego. Tak, być uczniem Chrystusa to przeżywać Go (por. Flp 1,21) tak jak On przeżywa mnie (por. Ga 2,20), we wzajemnym przenikaniu się naszych egzystencji.
Równa droga biegnąca slalomem
Jezus jest drogą, prawdą i życiem, bo ucieleśnia drogę przez życie zgodnie z prawdą o jego źródle i celu. Stanowi ucieleśnienie człowieczeństwa przeżywanego w harmonii z Bogiem. Jest wzorcowym Synem Człowieczym (por. Hbr 2,5-17), wcieloną regułą życia człowieczych dzieci, chodzącym wypełnieniem Bożego Prawa (por. Mt 5,17).
Jako nasz Wzorzec-Prawo pozostaje wszechobecny, bo rysy Jego mądrości są odzwierciedlone w każdej jaźni, wpisane w jej naturę i przedłożone sumieniu (por. Rz 2,14-15). To dlatego jedyna droga może być drogą powszechną. Boża droga jest równa (mišor, Ps 27,11), pozbawiona wybojów-pułapek, lecz gołębia prostolinijność Słowa łączy się z przezornością na wzór węża (por. Mt 10,16). Równa ścieżka Jego Ducha (por. Ps 143,10) biegnie zygzakiem przez plątaninę ludzkich dróg i właśnie dlatego odnajdują się na niej także wędrowcy przez nas nieoczekiwani.
Jeśli ktoś, kto „nie chodzi z nami” (Łk 9,49) – nie dzieli w pełni naszego doświadczenia wiary – stara się działać w imię Jezusa, możemy w nim powitać współwędrowca. Nie mamy prawa mu zabraniać podążania za Chrystusem tak, jak potrafi. Nasz Pasterz uczy: „mam też inne owce, które nie są z tej zagrody” (J 10,16). A choć mówi o przyprowadzeniu ich do jednej owczarni, to przecież wskazuje przy tym na własne działanie, nie nasze.
Skoro w domu Ojca jest wiele mieszkań (por. J 14,2), a objawiana przez Chrystusową Ekklēsię mądrość okazuje się „rozlicznie wieloraka” (polypoikilos, Ef 3,10), to zamiast stanowić konkurencję możemy się nawzajem budować jako pielgrzymi Prawdy. Jak mówi Pismo: „aż spotkamy się wszyscy w jedności wiary i poznania Syna Bożego, w człowieczeństwie doskonałym, w dojrzałości do rozmiaru Chrystusowej pełni” (Ef 4,13). Na razie wszyscy „cząstkowo poznajemy i prorokujemy cząstkowo” (1Kor 13,9) – a jeśli nawet mamy poczucie, że coś wiemy na pewno, to i tak nie wiemy, jak to trzeba wiedzieć (por. 1Kor 8,2).
W którym miejscu droga się zwęża
Czy jednak Jezus nie ogłosił wyraźnie, że Jego droga nie jest przestronna, lecz przeciwnie, stanowi wąskie przejście (por. Mt 7,13)? Wydaje się, że w takiej perspektywie ekumeniczna otwartość cechuje raczej drogę „w zatracenie” (eis tēn apōleian)… To wrażenie blednie, gdy uczciwie spytamy, czy łatwiej i częściej ludzie szukają w „niechodzących z nimi” rysów pokrewieństwa duszy, zamiast oskarżać i osądzać? W gruncie rzeczy droga inkwizytorów jest przestronniejsza, czujemy się na niej wygodniej. O wiele trudniej przeciskać się slalomem między tym, co nas w innych razi, żeby się spotkać w dzieleniu najgłębszych tęsknot ducha i wymianie intuicji. Trudniej we wszystkim pokładać nadzieję i przetrzymać częste sprawianie nam zawodu (por. 1 Kor 13,7).
Tak, istnieje konieczność wyraźnego opowiedzenia się. Decyzji. Nie wszystkie drogi prowadzą do celu, nie każda inspiracja jest Chrystusowa. Ekumeniczność to praktyka rozeznawania duchów – „nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga” (1J 4,1). Znakiem, że ktoś nie jest z Chrystusem, okazuje się to, że „nie zbiera z Nim” (por. Łk 11,23), nie buduje ludzkiej wspólnoty, nie zawiązuje dobrych relacji. Ducha anty-Chrystusowego zdradza odmowa wyznania że Jezus Chrystus przyszedł w ciele (por. 1 J 4,3). To znaczy, że drogą do Boga jest przeżywanie konkretu człowieczeństwa, w którym ucieleśnił się Boży Syn, Rozum (Logos) istnienia (por. J 1,1-3.14).
Nie jest z Boga religijność nieludzka, skoncentrowana na przepisach, a zaniedbująca „to, co w Prawie ważniejsze: sprawiedliwość, miłosierdzie i ufną wiarę” (por. Mt 23,23). Natomiast każdy, kto jest ludzki dla innych człowieczych dzieci, okazuje się (być może nieświadomym) wiernym Syna Człowieczego (por. Mt 25,31-40). Wierzy swemu przeczuciu Ewangelii. Kto tylko nie żywi wobec nas wrogości, a za to stara się uwalniać serca od złych mocy i wyrywać ofiary z rąk ciemiężycieli (por. Ps 82,4), towarzyszy nam na Chrystusowej drodze (por. Łk 9,50).
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. 1965, dr hab. teologii, dr filozofii. Od października 2023 r. adiunkt na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego, wcześniej długoletni pracownik Instytutu Teologii Fundamentalnej, Ekumenii i Dialogu Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Wykładowca w seminarium duchownym salezjanów w Krakowie oraz łódzkim seminarium archidiecezjalnym. Wraz z żoną Magdaleną zaangażowany we Wspólnocie Chemin Neuf. Mieszka w Łodzi.