Delikatność, która nie jest słabością

Opiekun istnień ma jakąś osobistą relację z każdym z nich, choć przecież wróble mimo to spadają, a ludzie nie zawsze są we wszystko zaopatrzeni…

… Módl się do twego Ojca, który jest w ukryciu (Mt 6.6)
… Jestem cichy i pokorny sercem (Mt 11,29)

Wyznając, że „zakrólował Pan, nasz Bóg Wszechwładny” (Ap 19,6), mamy problem. Zbyt często nie widać, żeby Bóg królował w naszym świecie. Jest to jednak problem błogosławiony, gdyż Boskie nienarzucanie się, powściągliwość i delikatność to istotne cechy odnoszenia się Stwórcy do stworzeń.

Jan Twardowski pisał w jednym z wierszy: „Bóg się ukrył dlatego, by świat było widać”. Podobnie uczy mądrość kabały: stworzenie oznacza, że Bóg się ograniczył, robiąc miejsce czemuś innemu niż On. To, co jest, zaistniało dzięki stworzeniu mu przestrzeni przez Tego, który JEST w sposób absolutny. W przypadku istot odkrywających swoją wolność Boskie „wycofanie się” i ukrycie umożliwia rozwój podmiotowości, przygodę poszukiwań i wybór relacji. „Doprawdy, jesteś Bogiem ukrytym” (Iz 45,15) – woła prorok, afirmując przy tym fakt objawienia się Pana i zaproszenia ludzi do znajdowania Go. Bóg ukrywa się pozostając obecny. Ogranicza manifestację swej mocy, ale nie przestaje nas otulać dobroczynnym oddziaływaniem: „W Nim żyjemy i ruszamy się, i jesteśmy” (Dz 17,28).

Dyskrecja Boga koresponduje z ukryciem wynikającym z Jego natury – niemożliwej do pojęcia, choć dającej się poznać w biblijnym sensie tego słowa (poznać, czyli doznać). Niepojęty daje nam smakować swej dobroci (por. Ps 34,9). Pozwala doświadczyć „miłości Chrystusa, przekraczającej poznanie” (Ef 3,19). Jak swego czasu przypominał Walter Kasper, Boskie ukrycie nie oznacza bycia poza horyzontem ludzkiego doświadczenia, lecz jest obecnością we wszystkich doświadczeniach losu. Tak, wszystkich.

Ukryty Abba

Ewangelia Jezusa mówi o naszym Ojcu – „tym w ukryciu” – który nie tylko zna każdą z ludzkich potrzeb (por. Mt 6,6.8), ale towarzyszy każdej żywej istocie na dobre i złe. Czytamy, że nawet nisko ceniony na targu wróbel nie upada na ziemię „bez waszego Ojca” (aneu tou Patros hymōn, Mt 10,29). Grecki tekst nie mówi o „woli Ojca” (jak podaje część przekładów), lecz o Nim samym. O Jego świadomej i troskliwej obecności. Opiekun istnień ma jakąś osobistą relację z każdym z nich, choć przecież wróble mimo to spadają, a ludzie nie zawsze są we wszystko zaopatrzeni… Dyskretny Autor witalności, Superwizor losów oraz Inspirator dobrych myśli i uczynków (por. Flp 2,13) nie steruje światem „odgórnie” ani nie manipuluje przyrodą ani sumieniami. Raczej czuwa wewnątrz interakcji bytów, którym dał ku temu potencjał. Oddziałuje na rzeczywistość bardzo subtelnie, z maksymalnym poszanowaniem praw, które w nią wpisał i swobody ruchów, którą dał stworzeniom.

Australijski teolog Denis Edwards (1943-2019), studiując z jednej strony mechanizmy ewolucji świata, a z drugiej przesłanie Ewangelii o Bogu relacyjnym (będącym Trójcą i zapraszającym ludzi do wspólnoty) sugerował wizję Opatrzności funkcjonującej całkowicie w ramach praw natury. Innymi słowy, nawet to, co nazywamy cudami, nie polega na łamaniu wspomnianych praw, lecz na ich umiejętnym wykorzystaniu przez Stwórcę mającego wobec swych dzieł postawę partnerską. Królowanie Boga pozostaje dyskretne i realizuje się w swoistym dialogu nawet z przyrodą. Co dopiero z istotami ludzkimi.

Tak, wbrew sugestiom diabła – diabolos to po grecku „oszczerca” – Bóg nie jest tyranem trzymającym podwładnych w zależności i zazdrosnym o swą pozycję (por. Rdz 3,5). Okazuje się wychowawcą podnoszącym nas na swój poziom. A nawet – co w dwójnasób niepojęte – naszym Rodzicem, gdyż tajemniczo nas ze sobą  „spokrewnia” („rodzi” nas, por. J 1,12-13). Robi z nas „wspólników Boskiej natury” (Theias koinōnoi physeos, 2P 1,4).

Na przekór radykalnej różnicy statusu pozwala stworzeniom bytować tak, jak On sam – w relacjach wzajemnej afirmacji i oddania, w przenikaniu się egzystencji: „jak Ty, Ojcze, we Mnie, a ja w Tobie, żeby i oni w Nas byli” (J 17,21). Włącza nas we „wspólność Ducha Świętego” (koinōnia tou Hagiou Pneumatos, 2 Kor 13,13), w swoje własne wewnętrzne życie. 

Cichy Mesjasz

Jak wiadomo, mesjańskie nadzieje Izraela (i nasze nadzieje na triumf Boskiego ładu) są przez Jezusa wystawione na próbę. „Czy Ty jesteś tym Przychodzącym, czy czekamy na innego?” (Łk 7,19). Wyznajemy, że Bóg podporządkował Chrystusowi całą rzeczywistość – „wszystko poddał pod Jego stopy” (Ef 1,22). Jednocześnie trudno zaprzeczyć, że „obecnie (…) nie widzimy wszystkiego poddanego Mu” (Hbr 2,8). Również w stanie „wywyższenia nad wszystko” (Flp 2,9) Jezus reprezentuje odmienny styl władania („Me królowanie nie jest z tego świata”, J 18,36). Dzieli z Ojcem dyskrecję i delikatność wobec stworzeń-dzieci. Dyskretny charakter ma Jego zwycięstwo odniesione nad upadłą formą świata (por. J 16,33).

To ważne. W pewnym internetowym komentarzu osoba przeciwna mówieniu o Bożej dyskrecji napisała: „Czy Chrystus dyskretnie umarł na krzyżu?”. Pytanie miało być retoryczne, z domyślnym (rzekomo oczywistym) zaprzeczeniem. Tymczasem Biblia stwierdza właśnie totalną dyskrecję Boga i Mesjasza w tym momencie zwrotnym objawienia (tożsamego ze zbawieniem, por. J 8,24). Dyskrecję, dodajmy, skandaliczną dla osób szukających znaków Boskiej potęgi i mądrości zgodnej z naszą wizją tego, co mądre (por. 1 Kor 1,22-23).

Chrystus nie manifestuje siły, lecz daje się zmiażdżyć. Nie krzyczy, kim jest, lecz milczy: „Niczym jagnię prowadzone na rzeź, jak owca oniemiała wobec strzygących ją” (Iz 53,7). W momencie, gdy zwyciężał, uśmiercając miażdżącą Go wrogość przebaczeniem (por. Ef 2,16), był dla ludzkich oczu kimś totalnie przegranym („mieliśmy go za nic”, Iz 53,3). Również dane Mu przez Ojca zwycięstwo nad śmiercią pozostało w ukryciu: „Jego to Bóg zbudził trzeciego dnia i dał Mu się ukazać nie całemu ludowi, lecz świadkom wybranym uprzednio…” (Dz 10,40-41). Tak, mądrość i moc Boga są dyskretne (por. 1 Kor 1,23-24).

Ferment Królestwa 

Misja Chrystusa i nasza – misja Chrystusa żyjącego w nas, a zarazem ukrytego we wszystkim, co istnieje (por. Ef 1,22-23) – przypomina raczej oddziaływanie balsamu wnikającego w tkanki, a nie operację chirurgiczną na ciele świata. Jezus w Ewangelii porównuje ją do pracy zakwasu włożonego w ciasto i wywołującego w nim wewnętrzny ferment (por. Mt 13,33). Królowanie Mesjasza ogarnia rzeczywistość w sposób subtelny, bo On jest królem „cichym” (praus, Mt 21,5). A sługom swego królestwa zaleca uczenie się tej cichości, splecionej z pokorą (por. Mt 11,29). 

Dodajmy jednak od razu, że cichość Chrystusa – Jego skromność i subtelność – absolutnie nie oznacza braku pasji, bierności, potulnego wycofania. W Ewangelii tuż po manifestacji łagodności, symbolizowanej przez wjazd do Jerozolimy na ośle (zamiast na koniu, jak król-wojownik), Jezus wypędza handlarzy ze świątyni (por. Mt 21,5.12). Cichość nie przeszkadza w jasnym stawianiu spraw, a łagodność nie wyklucza walki – jakkolwiek chodzi o walkę bez przemocy. Scena w świątyni to prorocki happening. Jezus przewraca stoły, ale nie wdaje się w bójkę. W tekście Janowym robi wprawdzie bicz z powrozów, lecz nie ma mowy o rękoczynach (por. J 2,15). Można przypuszczać, że wyganiając handlujących Nazarejczyk strzelał z bicza w powietrzu.

W Jezusowych błogosławieństwach dla uczniów sąsiadują ze sobą „cichość” oraz „głód i pragnienie sprawiedliwości” (por. Mt 5,5-6). Mamy być łagodni, skromni, wyciszeni, ale przy tym mocno opowiadać się za sprawiedliwością wyrażaną w miłosierdziu. Zwróćmy uwagę, że po wypędzeniu handlarzy Jezusa otaczają w świątyni niepełnosprawni proszący o uzdrowienie oraz dzieci wysławiające Go jako Mesjasza (por. Mt 21,14-15). Właśnie o taką zamianę chodziło. Święty happening był upomnieniem się o religię niebędącą kupowaniem łask, lecz wdzięcznością za dar z niebios. I świadczeniem miłosierdzia na ziemi: „Rozerwać pęta niegodziwości, rozplątać więzy ujarzmienia, wypuścić uwięzionych na wolność i złamać wszelkie jarzmo (…) podzielić swój chleb z głodnym i tułających się ubogich wziąć do domu, widząc nagiego dać mu okrycie i nie odwracać się od współplemieńca” (Iz 58,6-7).

Kiedy stanowczo, kiedy łagodnie

Biblijna sprawiedliwość – życie w sposób prawy – streszcza się w regule kochania bliźniego jak samego siebie (por. Ga 5,14). Zmagania o tak pojętą sprawiedliwość stały się misją uczniów Chrystusa, dziedziczoną po żydowskich prorokach (por. Mt 5,12). Tak jak oni mamy upominać się o skrzywdzonych, stopować krzywdzicieli, demaskować fałszywą dewocję (por. Iz 1,4.11-17), a zarazem nieść pocieszenie upadłym (por. Iz 12,1-2). Tak jak sam Jezus mamy życzliwie traktować błądzących (por. Mt 9,12-13), ale stawiać granicę bezdusznym i zakłamanym (por. Mt 23,4.23.27-28). Chodzi przy tym, oczywiście, o stanowczość wolną od zacietrzewienia oraz wyrozumiałość niebędącą pobłażaniem wszystkiemu.

Widać jednak, że wciąż musimy się nawracać ze skłonności do stawiania Ewangelii na głowie. Wybieramy raczej agresję wobec pogubionych, surowość w stosunku do już sponiewieranych własnym upadkiem, a dla nadużywających swej pozycji liderów kościelnych mamy taryfę ulgową. Potrzebujemy nawrócenia na cichość Chrystusa, Jego subtelność (prautēs, por. Mt 11,29), rozsądną wyrozumiałość (epieikes, por. Flp 4,5), a zarazem na bezkompromisowe bycie po stronie małych tego świata. Powtórzmy: zgodnie z proroctwem Mesjasz nie gromi słabych i połamanych, lecz ratuje tlące się w nich dobro (por. Iz 42,2-3). Ale Jego mowa w obronie krzywdzonych jest jak chłosta dla ziemi niegodziwców (por. Iz 11,4).

Kto przyjmuje Ducha Bożego (por. Iz 11,2), będzie delikatny dla zranionych i twardy w sprzeciwianiu się raniącym.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.