Nie posłał Bóg Syna na świat po to, żeby sądził świat, ale by wybawiony był świat przez Niego. Pokładający w Nim wiarę nie jest sądzony, a niedający Mu wiary już jest skazany, gdyż nie uwierzył w imię jedynego Syna Bożego. A to jest sądem, że światło przyszło na świat, a ludzie ukochali raczej ciemność.
(J 3,17-19)
Przeżywać chrześcijaństwo to mieć wewnętrzne doświadczenie Chrystusa i wierzyć Mu. Dać się poruszyć świadectwu o Przyjacielu połamańców (por. Mk 2,17), zabitym i podniesionym ze śmierci oraz nowinie o Jego realnej obecności tu i teraz (por. Ap 3,20). Zaryzykować zaufanie wobec świadectwa, nowiny i Osoby. Na bazie tego zaufania wejść w subtelną interakcję z Ukrytym, mówiącym do mnie rozbłyskami intuicji i refleksji, impulsami sumienia. Odpowiadać Mu wdzięcznością oraz zaangażowaniem zgodnym z inspiracją, którą odbieram. Odbierać tę inspiracje pośród codziennych wydarzeń i spotkań. Medytując Chrystusowe słowo oraz obecność przyswajać Jego usposobienie i mentalność. Oddychać Jego Duchem.
Przeżywać chrześcijaństwo to uczyć się Boga ze Słowa, którym jest sam Jezus sportretowany w Ewangeliach (por. J 14,9). A to oznacza uważne wnikanie w teksty oraz zgodę, żeby słowa, gesty i zachowania Jezusa korygowały moje myślenie o „Ojcu będącym w ukryciu” (por. Mt 6,6). Tak, korekty wymagają najpierw religijne schematy myślenia. O to właśnie chodzi w zmaganiach z nieszczęsnym zdaniem, że Bóg „za dobro wynagradza, a za zło karze”.
Sędzia sprawiedliwy
Czytanie Biblii wymaga wnikliwości. Bóg został tam nazwany „sędzią sprawiedliwym, gniewnym co dnia” por. Ps 7,12) w kontekście przywołania Go jako obrońcy osoby niesłusznie oskarżonej, będącej ofiarą intrygi. Boski gniew to codzienny, pełen pasji sprzeciw wobec wyrządzanych na świecie krzywd. Nawiasem mówiąc, również jedna z przypowieści Jezusa opisuje mimochodem i nie wprost rolę sędziego w jej biblijnym rozumieniu. Uboga wdowa (a więc osoba o niskim statusie i skromnych możliwościach) nachodzi pewnego sędziego, prosząc: „Obroń mnie przed mym przeciwnikiem!” (Łk 18,3). Obrona, nie karanie, stanowi pierwszą funkcję sędziego według Bożego zamysłu: „osądzi sprawiedliwie biednych i zawyrokuje bezstronnie na rzecz uniżonych ziemi” (Iz 11,4a). Również w zacytowanym wyżej psalmie Bóg jest proszony o wydanie werdyktu na korzyść niewinnego i uciśnionego (por. Ps 7,9).
Pojawiający się przy tej okazji motyw ostrzenia miecza oraz szykowania strzał na niepoprawnego krzywdziciela (por. Ps 7,12-13), to metafora nagany, twardego upomnienia. Podobnie jest w przywołanym fragmencie Izajasza: „uderzy ziemię chłostą swych ust i tchnieniem warg uśmierci niegodziwca” (Iz 11,4b). Boska nagana ma moc, odbiera złu żywotność. Zarazem wybrzmiewa w Piśmie intuicja dotycząca właściwej natury tego, co mamy skłonność nazywać Bożą karą: krzywdziciel „dół kopie i pogłębia, a sam wpadnie do wykopu, który zrobił; wróci krzywda z rąk jego na jego głowę, a własna przemoc spadnie mu na ciemię” (Ps 7,16-17). Zło jest jak podrzucony kamień, który spadając rani rzucającego.
Nie kara, lecz skutek
Tak więc pod nazwą kar Bożych kryją się naturalne konsekwencje zła w życiu złoczyńców. Bóg nie musi nas karać – wystarczy, że odmawiającym nawrócenia pozwoli trwać przy swoim: „i zostawiłem go w uporze jego serca, niech idzie za swą własną radą” (Ps 81,13). Wobec osoby uwikłanej w grzech Bóg występuje wyłącznie jako wyzwoliciel, bo właśnie taką rolę dla siebie wybrał: „osamotnionym daje domostwo, jeńców wyprowadza ku szczęściu, lecz zbuntowani zamieszkują suchy grunt” (Ps 68,7). Grzech jako rozmijanie się z sensem życia, zejście z jego właściwej trajektorii sam tworzy niekorzystną sytuację grzeszącego. Lokuje nas na pustyni, na egzystencjalnych manowcach. Czyni nieszczęśliwymi.
Gdy biblijny Izrael, po okresie flirtu z obcymi kultami, wpada w kłopoty, prorok stwierdza: „twe odstępstwa cię skarcą” (Jr 2,19). Również w Nowym Testamencie apostoł oznajmia, że „wypłatą (opsōnia) grzechu jest śmierć”, podczas gdy „darem (charisma) Boga życie wieczne” (por. Rz 6,23). Śmierć stanowi tu własną walutę zła – grzech płaci nią za służenie sobie. Natomiast Bóg, który nas nie zatrudnia (i nie zniewala), lecz adoptuje (por. Rz 8,15), pozostaje wiecznym Darczyńcą naszego spełnienia. A więc nie jest kimś, kto „wynagradza i karze”, lecz żywą Nagrodą wybierających bycie z Nim (por. Ps 16,2).
Sprawiedliwość po Bożemu
Oczywiście znajdziemy też w Biblii fragmenty mówiące o Bogu-mścicielu, bo płynące od Ducha Świętego intuicje klarują się stopniowo. Świadomość biblijnych autorów dojrzewa. Jednak nawet tam, gdzie ta świadomość pozostaje związana schematami danej epoki i kultury, intuicja zmienia sens użytych wyrażeń. Czytamy o konieczności przebłagania Boga, lecz uważna lektura pokazuje, że to Bóg pierwszy zabiega o pojednanie. A więc nie jest obrażony – Nowy Testament nazwie Go samą miłością (por. 1J 4,8), a w innym miejscu stwierdzi, że miłość „nie jest drażliwa, nie rachuje zła” (1Kor 13,5cd). Jeśli czytamy, że „Pan kocha sprawiedliwość (tsedaka) i sąd (mišpat)”, to od razu dowiadujemy się, że wskutek tego „ziemia jest pełna Jego łaski” (Ps 33,5). Sprawiedliwość Boga to nie karanie zła, lecz przywracanie dobra. Boży Mesjasz-Syn został przysłany, „by wybawiony /uzdrowiony (sōthē) był świat przez Niego” (J 3,17). Sprawiedliwość przywraca słuszny porządek rzeczy.
Nasz ziemski sposób rozumienia sprawiedliwości każe pytać, jak Bóg godzi ją w sobie z miłosierdziem, a tymczasem dojrzałe przesłanie Biblii głosi, że miłosierdzie stanowi pełnię sprawiedliwości. Czytając wielką proklamację miłosierdzia /przebaczenia, jaką jest piętnasty rozdział Ewangelii Łukasza, możemy dostrzec pewną prawidłowość. W trzech składających się na rozdział przypowieściach – o pasterzu i zabłąkanej owcy, o gospodyni i zgubionej monecie oraz o ojcu dwóch synów, z których jeden porzucił dom – powtarza się motyw odzyskania zguby. A w zdaniu powtórzonym dwukrotnie przez ojca z ostatniej przypowieści możemy odkryć, co czyni zadość sprawiedliwości rozumianej po Bożemu: „był umarły, a ożył, był zgubiony, a się odnalazł” (Łk 15,24.32). To sprawiedliwe, żeby Bóg odzyskał swe stworzenie, żeby wieczna Miłość odzyskała swoje echo w nas. Żeby niebiański Ojciec odzyskał nasze serca.
Kto nas może skazać
Powtórzmy więc: sprawiedliwość Boga, Jego sąd, nie polega na ukaraniu zła, bo zło karze się samo. Grzesząc wydajemy na siebie wyrok – kto schodzi z drogi, ten sam się skazuje na błądzenie, a kto robi krok w przepaść, ten się skazuje na wpadnięcie w nią. Boży sąd według ostatniej z kanonicznych Ewangelii polega na tym, że Bóg daje światło, żebyśmy mogli trafić w Jego objęcia, ale możemy też wybrać ucieczkę we własny mrok. Niosący wspomniane światło, a nawet będący nim osobiście Mesjasz nosi znaczące imię Jezus – Ješua, czyli Ratunek. Kto nie chce (jak to ujmuje ewangelista) „uwierzyć w imię Syna Bożego”, uznać w Nim danego ludziom ratunku, ten również wybiera bycie skazanym (por. J 3,18-19).
Dodajmy od razu, że Chrystus jako Słowo wiecznej miłości pozostaje światłem nie tylko dla znających Ewangelię – „oświeca każdego człowieka, gdy przychodzi na świat” (J 1,9). Jest anonimowym inspiratorem ludzkich sumień (por. Rz 2,14-15). I znów, kto nie chce wierzyć światłu, któremu na imię miłosierdzie/współczucie (eleos, por. Łk 10,37), ten również odrzuca wiarę w imię Bożego Syna. Anonimowo wszechobecny Chrystus to natchnienie dobrych Samarytan każdej narodowości i światopoglądu. A więc każdemu człowiekowi grozi wyrok, który może wydać sam na siebie.
Walka o uchylenie wyroku
Natomiast Bóg nie skazuje nikogo – poza skazaniem ducha ciemności na wyrzucenie z naszego świata (por. J 12,31). Wbrew rozpowszechnionemu przekłamaniu nie skazał też Jezusa zamiast nas, bo „wydanie Syna za nas” (por. Rz 8,32) oznaczało posłanie Go z misją pojednania (por. Mk 12,6) oraz kochania ludzi do końca (por. J 13,1). Kiedy ludzie zabili Syna-mediatora, Ojciec i Syn wspólnie zmienili to zabójstwo w ofiarę pojednania. Śmierć Jezusa była ceną naszego wyratowania ze stanu wrogości wobec Boga – była wręcz uśmierceniem tej wrogości (por. Ef 2,16) – ponieważ Syn Boży do końca kochał swych wrogów (por. Łk 23,34a). Jezus według własnych słów stanowi odzwierciedlenie Ojca (por. J 14,9), a niebiański Ojciec „jest dobry dla niewdzięcznych i złych” (Łk 6,35).
Podsumujmy: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, czyli wybawcą pokrzywdzonych. Także skrzywdzonych przez samych siebie wyborem zła. Syn, któremu Ojciec powierzył misję sędziowską wobec ludzi (por. J 5,22), jest Rzecznikiem /Adwokatem (Paraklētos) naszego ratunku (por. 1J 2,1). A choć Chrystus daje przykład nazywania zła po imieniu i stawiania mu granic, to jednak potępia grzech, nie grzesznika. Grzesznik skazuje się sam, a Bóg z nim walczy o unieważnienie wyroku. I taka jest też misja Bożych dzieci. Jeśli czyjeś poczucie „sprawiedliwości” domaga się zapełnionego piekła, to niech ten ktoś pamięta, że „oskarżyciel naszych braci” jest określeniem Szatana (por. Ap 12,9-10). On także skazuje sam siebie.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. 1965, dr hab. teologii, dr filozofii. Od października 2023 r. adiunkt na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego, wcześniej długoletni pracownik Instytutu Teologii Fundamentalnej, Ekumenii i Dialogu Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Wykładowca w seminarium duchownym salezjanów w Krakowie oraz łódzkim seminarium archidiecezjalnym. Wraz z żoną Magdaleną zaangażowany we Wspólnocie Chemin Neuf. Mieszka w Łodzi.