Czego chce od nas Bóg

Złe odczytanie „mowy Krzyża” daje pożywkę karykaturalnej pobożności, naznaczonej lękiem i przemocą (choćby tylko symboliczną) i wspiera toksyczną „duchowość autorytarną”.

Miłosierdzia chcę, a nie ofiary (Mt 9,13; 12,7).

Na kartach Ewangelii według Mateusza Jezus dwukrotnie cytuje werset z Księgi Ozeasza, mówiący, jakiego kultu chce Bóg. Cytat pojawia się w dwóch różnych kontekstach – raz wobec zarzutu, że Jezus jada (czyli brata się) z grzesznikami, a raz w sytuacji oskarżenia uczniów, że zrywając sobie garść kłosów złamali nakaz odpoczynku w szabat. Jeśli ta sama myśl powraca w różnych sytuacjach, to można ją uznać za ważną dla Mówiącego. Ewangelista zdaje się sugerować, że Jezus nosił zacytowany werset w sercu, medytował go i żył jego treścią.

Poznania Boga pragnę

To jedno zdanie z Pierwszego Testamentu pozwala wniknąć w głąb Słowa, przedzierającego się stopniowo przez świat pojęć własnych głosicieli. Bóg przygarnia ludzi takimi, jacy są, więc akceptował archaiczne formy religijności. Jednak chciał, jak głosi kolejna fraza z Ozeasza, „poznania Go bardziej, niż całopaleń”.(por. Oz 6,6) Jeśli całopalenia miały wyrażać całkowite oddanie Bogu, to On sam chciał pełnego powierzenia się Mu tylko po to, żeby się nam ze swej strony całkowicie ofiarować. Chciał się dać poznać w hebrajskim sensie tego słowa, czyli w kontakcie, w relacji. Chciał się dać poznać jako źródło naszego życia, dawca spełnienia. On nie domaga się poświęceń, tylko oferuje związek. Nie żąda krwi, chce życia swych stworzeń, a nie ich śmierci.(por. Ez 33,11)

Taka wykładnia Boskich intencji może dziwić kogoś przyzwyczajonego do myśli, że Bóg czekał na ofiarę przebłagalną, którą Jezus miał złożyć z siebie samego. Myśl o Bogu czekającym na krew Syna przeszkadza zresztą niektórym wrażliwym osobom w akceptacji Ewangelii. Złe odczytanie „mowy Krzyża” (logos tou staurou)(1Kor 1,18) daje też pożywkę karykaturalnej pobożności, naznaczonej lękiem i przemocą (choćby tylko symboliczną) i wspiera toksyczną „duchowość autorytarną”.

Mowa Krzyża

Tymczasem, wbrew zbyt często powielanym (także z ambon) stereotypom, niebiański Ojciec Chrystusa nie ma w sobie ani odrobiny przemocy. Nie jest też wcale egzekutorem ludzkich długów, ewentualnie skłonnym ściągnąć należność z kogoś podstawionego na nasze miejsce. Odkupienie nie polega – jak się zdawało teologom, widzącym Boga w kategoriach feudalnego władcy – na ukaraniu Chrystusa zamiast nas, żeby pomścić obrazę majestatu lub zadośćuczynić abstrakcyjnemu prawu.

Wiele osób do dziś uważa, że tak uczy Biblia. Uważna lektura pozwala jednak dostrzec, jak święte Księgi zmieniają sens religijnych pojęć, których używają. Choć mówi się tam o przebłaganiu Boga, to zarazem Bóg pierwszy dąży do pojednania. Nie trwa obrażony w oczekiwaniu na satysfakcję: „Nie według naszych grzechów postępuje z nami i nie odpłaca nam według naszych win”.(Ps 103,10) Chociaż mówi się o Boskich karach, to ostatecznie okazują się one obiektywnymi skutkami złych decyzji. Gdy upieramy się przy nich mimo upomnień, Bóg szanuje wolność upartych: „I zostawiłem ich w zatwardziałości serca, i poszli za swoimi zamysłami”.(Ps 81,13)

Jezus na krzyżu to nie ofiara Bożej sprawiedliwości, lecz dar Bożego miłosierdzia. Syn reprezentuje tam Ojca „dobrego dla niewdzięcznych i złych”,(por. Łk 6,35) a przygarnięcie grzeszników drogo kosztuje Ich obu. Za uwolnienie nas z zamknięcia w egoizmie, rodzącym wrogość, Bóg zapłacił wystawieniem się na cios w najczulsze miejsce. Zapłacił męką Syna, którego to my, a nie On, skazaliśmy na śmierć i któremu towarzyszył w cierpieniu.(por. J 16,32) Nawet jeśli na pozór wszystko zdawało się temu przeczyć.(por. Mk 15,34) Jezus stał się ofiarą pojednania, bo przygarnął wrogów na przekór ich wrogości. Zanurkował z miłością w piekło nienawiści. Tak, na krzyżu zadziałała też sprawiedliwość, ale rozumiana tak, jak widzi ją Bóg. Sprawiedliwość, która chce odzyskania zgubionej owcy, a nie ukarania jej.(por. Łk 15,4-7)

Boskie potępienie potępienia

Czytamy, że Bóg „w ciele Chrystusa wydał wyrok na grzech”.(por. Rz 8,3) Grzech jest w Biblii rozumiany jako zejście z drogi życia na bezdroża śmierci, zabłąkanie się, chybienie celu istnienia (hebr. hatah, gr. hamartia). W osobie Syna Bóg stanął nam na drodze ku zatraceniu, zamknął ją otwartymi ramionami, a ostatecznie – belkami krzyża. Potępił grzech, a nie grzeszników, naszą zgubę, a nie nas. Ukrzyżowane ciało Słowa Miłości, odrzuconego przez ludzi,(por. J 19,15-16) ale ze swej strony afirmującego wszystkich,(por. J 12,32) stanowi wyrok na nasze samobójstwo.

Skazując Słowo Życia(por. 1J 1,1) wybraliśmy śmierć, odrzucając Zbawiciela sami się potępiliśmy. Ale Życie nie przestało nam się dawać, Zbawiciel nie przestał nam błogosławić, na przekór wrzaskowi: „Precz! Ukrzyżuj Go!”. Krzyż Jezusa to Boskie potępienie potępienia.

Bóg, który przemawia w Chrystusie, naprawdę chce „miłosierdzia, a nie ofiary”. Chce nam okazać miłosierdzie i widzieć, że je podajemy dalej, okazujemy sobie wzajemnie. Jeśli pragnie jakiejś ofiary, to jest nią „duch skruszony”,(Ps 51,19) jaźń rezygnująca ze swego zaskorupienia, na nowo wrażliwa, reagująca na miłość, umiejąca ją przyjmować i dawać. Bóg przemawiający w Chrystusie nie sądzi nas, tylko ratuje przed samopotępieniem.(por. J 3,17-19) W perspektywie Ewangelii „miłosierdzie triumfuje nad sądem”.(Jk 2,13) Tylko ten, kto nie przyswaja logiki miłosierdzia, pozostaje „wydany katom”,(por. Mt 18,34) katowany przez własną zaciętość.

Przeczytaj również: Nasza teologia to Jezus