Mam klucze śmierci i piekieł (Ap 1,18)
Niełatwo świętować zmartwychwstanie w cieniu wojny – choć ta trudność w przypadku Polaka jest wciąż kwestią empatii, a na dodatek wynika z faktu, że tym razem wojna podeszła blisko. Bo przecież nie od wczoraj wyznajemy zwycięstwo życia w sytuacji, gdy różne punkty globu spowija cień szalejącej śmierci (por. Łk 1,79). Można spytać, czy ma sens celebrowanie triumfu Chrystusa, skoro następnego dnia (lub nawet w ten sam dzień) znów doświadczymy panoszenia się zła?
Jeśli mamy prawo celebrować zwycięstwo, to dlatego, że nie chodzi o „wesołe święta”, lecz o odnowienie (lub podjęcie) zaangażowania w konspirację nadziei. Ta nadzieja, mająca twarz Jezusa, została brutalnie zmiażdżona, ale wschodzi na nowo jak gwiazda u wyjścia z piekieł. Otwiera wyjście z piekieł dotknąwszy ich dna, dotknąwszy go całym ciałem i całą duszą.
Ten, który zstąpił
Kiedy Nowy Testament mówi o Chrystusie zwycięskim, który „wstąpił na wysokości”, dodaje zaraz: „A co znaczy wstąpił, jeśli nie to, że również zstąpił w niższe rejony ziemi? Ten, który zstąpił, jest tym samym, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, żeby napełnić wszystko” (Ef 4,9-10). W jednym i tym samym błysku intuicji wiary widzimy Nazarejczyka, który doświadczył losu zmarłych – według antycznych wyobrażeń zszedł do Hadesu, w Podziemia – po czym zyskał najwyższy możliwy, a właściwie niemożliwy dla człowieka status. „Bóg Go nader wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię” (Flp 2,9).
Z pojęciem Hadesu (w Biblii Tysiąclecia zwanego „Otchłanią”) wiązała się idea rozerwania więzi ze światem, innymi ludźmi, a nawet Bogiem. Przypomnijmy sobie, że Psalmista biadał: „jestem jak zabici, co leżą w grobie, o których już nie pamiętasz i którzy odłączeni są od Twej ręki” (Ps 88,12). Takie rozumienie sytuacji umarłych wyjaśnia, czemu dawny polski przekład słowa Hades brzmiał „piekła”. Wejście w położenie istot strąconych do „ziemi zapomnienia” (Ps 88,13) nazwano „zstąpieniem do piekieł”. Ale jeżeli sam Bóg-Syn w postaci ludzkiej pogrążył się w ciemność oderwania od życia, to spełniło się proroctwo z innego Psalmu: „gdybym spoczął w Hadesie, jesteś obecny” (Ps 139,8).
Chrystus we wszystkim, wszystko w Chrystusie
Z kolei wstąpienie ponad wszystkie niebiosa oznacza zarazem – jak podaje List do Efezjan – napełnienie wszystkiego. Chodzi o napełnienie sobą całej rzeczywistości we wszelkich jej aspektach, „wszystkiego we wszystkim” (por. Ef 1,23). Zmartwychwstały Chrystus staje się wszechobecny jak Ojciec, nie tracąc przy tym człowieczeństwa. Jest to jednak człowieczeństwo w nowej formie – już nie cielesność z duszą (sōma psychikon), lecz cielesność pełna Ducha (sōma pneumatikon), do końca zharmonizowana z życiem Stwórcy (por. 1Kor 15,44). Ta cielesność, niekompatybilna z obecnym stanem świata, pozostaje ukryta w obłoku tajemnicy (por. Dz 1,9), w Boskim wymiarze istnienia.
Już dwa tysiące lat trwa wczesny ranek (por. Łk 24,1), bo Zmartwychwstały ledwie się wychylił zza naszego horyzontu. Jeszcze nie wstał Jego dzień (por. 2P 3,12) – kres starego świata i początek nowego (por. Ap 21,1). W tym czasie Chrystus pozostaje z nami zjednoczony we wszystkim, co ziemskie i ludzkie, pełen absolutnej empatii (por. Hbr 4,15). Ten, kto Mu ufa, otwiera się na Jego zamieszkiwanie w głębi swego losu i jestestwa (por. Ga 2,20). Z drugiej strony – odnajduje się w swoistej przestrzeni, którą Chrystus stanowi. Apostoł Paweł nazywa wierzących bytującymi „w Chrystusie”, en Christō (2 Kor 5,17).
Życie paschalne
Tak, choć dokoła nas „jeszcze nie widzimy, żeby wszystko było Mu poddane” (Hbr 2,8), to jednak możemy doświadczyć przenikania się Jego i naszej egzystencji. Chrystus przechodzi przez wydarzenia mego życia i moje stany wewnętrzne, a ja przechodzę przez sytuacje analogiczne do opisanych w Ewangeliach. Apostoł nazywa Chrystusa naszą Paschą, nawiązując do baranka, ofiarowanego i spożytego u progu Wyjścia z Egiptu (1Kor 5,7). Ale słowo pascha oznacza przejście, więc możemy też widzieć w Chrystusie przestrzeń naszego przechodzenia od mroku do światła… Naszego wyjścia z mroku za Światłem.
Zatem nie mamy „wesołych świąt”, ale mamy doświadczenie radości ze zjednoczenia z Mistrzem autentycznego życia (por. J 15,9-11). Nasze radości i smutki, momenty szczęścia i tragedie, smakują Chrystusem. A radości i smutki, szczęście i tragedie bliźnich są okazją do współodczuwania i solidarności z Nim. Życie staje się paschalne, wychodzimy z piekieł.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.

ur. 1965, dr hab. teologii, dr filozofii. Od października 2023 r. adiunkt na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego, wcześniej długoletni pracownik Instytutu Teologii Fundamentalnej, Ekumenii i Dialogu Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Wykładowca w seminarium duchownym salezjanów w Krakowie oraz łódzkim seminarium archidiecezjalnym. Wraz z żoną Magdaleną zaangażowany we Wspólnocie Chemin Neuf. Mieszka w Łodzi.