Wystarczy ci Moja łaska. Bo moc w bezsilności przynosi skutek (2Kor 12,9).
W naszej duchowej drodze opieramy się na Jezusie, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą (Dz 10,38). Zarazem wyznajemy, że – wbrew powszechnym oczekiwaniom – ten Mesjasz przy wypełnianiu misji wyrzekł się rozwiązań siłowych. Nie tylko unikał epatowania mocą cudotwórczą (por. Łk 11,29) i wywierania nacisku (Czy i wy chcecie odejść?, J 6,67), ale w kluczowym momencie wręcz pozwolił się zmiażdżyć. Swoje zwycięstwo odniósł w skrajnej bezsilności, przygwożdżony do krzyża, pozbawiany życia.
Dobra nowina i złe realia
Zmartwychwstanie to owoc triumfu ducha afirmacji i oddania nad wrogością wynikającą z egoizmu (por. Ef 2,16). To owoc wytrwania do końca (por. J 13,1) w postawie dobroci dla niewdzięcznych i złych (por. Łk 6,35). Błogosławiąc nam z dna zgotowanego Mu piekła, Jezus odebrał piekłu moc, rozerwał zaklęty krąg drapieżności. Otworzył przejście do nowego kosmosu, rzeczywistości pojednanej, w której wilk zamieszka z jagnięciem (por. Iz 11,6). Co więcej, sam stał się tym przejściem. Jego uduchowiona cielesność (por. 1Kor 15,44) to początek nowego nieba i nowej ziemi (por. Ap 21,1).
Ewangelia głosi, że ta nowa rzeczywistość jest nam bliska jak własny oddech, bo Zmartwychwstały pozostaje wszechobecny – napełnia wszystko we wszystkim (Ef 1,23). A jednak nie przestaliśmy podlegać cierpieniom, doświadczać kryzysów i załamań. Nawet wierzący wciąż się gubią, błądzą, upadają, bywają makabrycznie podli – a świat wokół też zdaje się drwić z twierdzenia, że piekło jest pokonane. Dramat Hioba, historia nieszczęść druzgoczących dobrego człowieka, powtarza się w milionach odsłon. Zło hałaśliwie się panoszy, kolejni Piłaci drwiąco pytają, czym jest prawda – a Boga nie słychać. Nie każdemu Szawłowi staje na drodze świetlisty Chrystus.
Głos ciszy pod powierzchnią burz
Czy mówienie, że Zmartwychwstały jest Panem nie zakrawa na zaklinanie rzeczywistości, piękne słowa bez pokrycia? Czy nasze Alleluja nie urąga rozlicznym ofiarom nieszczęść i zbrodni? W jaki sposób ogłaszać zmartwychwstanie – którego przecież dotykamy w wewnętrznym przeżyciu łaski – w taki sposób, żeby nie gubić realności krzyża, w którym mamy udział?
Bo przecież kto doświadczył, ten wie – zaufanie Chrystusowi naprawdę otwiera na paradoks jednoczesnych zmagań z losem, zderzeń z trudnościami i smakowania tajemniczego pokoju wewnątrz jaźni. Pod powierzchnią bolesnych doznań, splątanych emocji, a nawet przytrafiającej się frustracji, trwa jakby ledwie słyszalna melodia, głos subtelnej ciszy (1Krl 19,12). Bywamy, jak mówi apostoł, obaleni, lecz nie ginący (2Kor 4,9). Wygrywamy życie nie jako herosi, lecz jako skromni nosiciele łagodnej mocy spoza nas. Zdobywamy ziemię (por. Mt 5,5) na sposób naszego Króla łagodnego (por. Mt 21,5).
A skoro tak – skoro żyjąc przytomnie i traktując rzeczywistość serio wciąż nosimy umieranie Jezusa w naszym ciele, żeby i życie Jezusa w naszym ciele się objawiło (2Kor 4,10) – to stać nas na empatię wobec złamanych życiem. Możemy nieść z rozczarowanymi i wątpiącymi ciężar ich krzyku: Boże, czemuś mnie opuścił?. Możemy tego krzyku nie zagłuszać szybką pociechą, możemy szczerze płakać z płaczącymi (por. Rz 12,15). Jesteśmy świadkami zwycięstwa nie z tego świata, nie według naszych przemocowych reguł.
Alleluja dyskretne i łagodne
Tak, Łaska zwycięża w sposób delikatny. Jej wcielone Słowo (por. J 1,14) nie resetuje upadłej rzeczywistości, lecz wnika w nią, dając się pokaleczyć i rozświetlając życie tym, co ma we krwi. Przemienia świat od wewnątrz, jak zakwas pracujący w cieście (por. Mt 13,33), ferment królowania Miłości…
Zanim Chrystus wszedł w niezniszczalną nowość życia, naprawdę umarł. Teraz działa pod powierzchnią rzeczy i spraw, będąc według Pisma Barankiem stojącym jako zabity w ofierze (Ap 5,6). Podniesiony ze śmierci nie stracił łączności z całym bólem stworzenia (por. Rz 8,22). Dzięki wspólnocie ran ofiaruje nam transfuzję pokoju, harmonizację życia (por. J 20,19-21) – ale robi to dyskretnie, w intymnych spotkaniach, bez urządzania manifestacji przed całym światem. Również wspomnianego wyżej Szawła nie tyle powalił, ile raczej olśnił, rzucając światło na sekret swej obecności w sponiewieranej garstce uczniów: Czemu MNIE prześladujesz? (Dz 9,4).
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. 1965, dr hab. teologii, dr filozofii. Od października 2023 r. adiunkt na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego, wcześniej długoletni pracownik Instytutu Teologii Fundamentalnej, Ekumenii i Dialogu Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Wykładowca w seminarium duchownym salezjanów w Krakowie oraz łódzkim seminarium archidiecezjalnym. Wraz z żoną Magdaleną zaangażowany we Wspólnocie Chemin Neuf. Mieszka w Łodzi.