Artykuły kategorii — Jeszcze się uda!

 

Przy takich zabiegach rodzi się jednak wrażenie, że „bojownik” głoszący wzniosłe idee jest niestety zainteresowany jedynie mamoną. I to jest problem.

Nowa poprawność polityczna sprawia, że nazywanie faszystą kogoś, kto oficjalnie używa faszystowskiego pozdrowienia, puszcza oko do neofaszystowskich partii politycznych oraz stara się przemawiać w imieniu tęskniących za rozwiązaniami na wzór „ostatecznego rozwiązania” jest na tyle źle widziane, iż grozi wyrzuceniem z pracy. Zwłaszcza w mediach. To zadziwiające, ale bogaci i potężni z jednej strony bez żenady wdziewają piórka konkretnej ideologii, a z drugiej zastraszają tych, którzy im te piórka przypisują. Chcą i nie chcą. To jakiś znak czasów. Oligarchowie trzymający władzę nie tyle odżegnują się od wszelkiej idei czy ideologii, co raczej - choć nie kryją się ze swoimi sympatiami… Czytaj dalej »

Ktoś, kto już nie wymyśla nowych prezentów, kto nie daje „więcej” niż ostatnio, jest jakoś niedołężny. Więcej nie może. A jednak pamięta. I w pewnym sensie daje wszystko, co ma.

Gdy połowę z tego, co mam dam temu, kto nie ma nic będziemy mieli tyle samo. Ale ta równość wcale nie będzie taka równa. Bo on zyska, a ja stracę. Przynajmniej tak się wydaje na pierwszy, rachunkowy rzut oka. Radość Zacheusza, który oddaje ubogim połowę swego majątku świadczy jednak o istnieniu takiej radości, która może być większa niż zadowolenie tego, kto nie miał nic, a teraz ma coś. Oczywiście wartość tego „czegoś” jest relatywna. Dla jednego to mało (bo do niedawna miał dwa razy więcej). Dla innego dużo, bo właśnie jego stan posiadania powiększył się o 100 procent. Politycy wiedzą,… Czytaj dalej »

Konsekwencje religijności opartej na strachu jeszcze bardziej wikłają nas w dziedzictwo zwane grzechem pierworodnym. Czy zatem jest jeszcze miejsce na religię miłości?

Zazwyczaj strach wiążemy z grzechem w ten sposób, że po przestępstwie boimy się jego konsekwencji i kary, o ile wyjdzie na jaw, że to nasza wina. Natomiast chyba o wiele groźniejszym jest odwrotny związek. Mianowicie chodzi o lęk, który poprzedza grzech i prowadzi do niego. Żyjemy w atmosferze strachu przed kimś (bardziej niż przed czymś) i zaczynamy kombinować, jak uzyskać to, co nam potrzebne. Ale nie wprost - jawnie i uczciwie - lecz tak, by uśpić czujność kogoś, kogo się boimy, a od kogo zależymy. Upatrujemy w nim rywala, zatem próbujemy go oszukać. Takie nastawienie możemy mieć wobec Boga lub… Czytaj dalej »

Jeżeli ktoś potrafi wytłumaczyć dziecku, o co mu chodzi, to znaczy, że wie, o co mu chodzi. Inaczej istnieje podejrzenie, że skomplikowany język służy mu do przykrycia własnej ignorancji.

Prosto czy nieprosto? Wbrew pozorom nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, gdy zastanawiamy się nad sposobem przepowiadania we wspólnocie Kościoła lub w jej imieniu. Bo choć papieskie wezwanie do prostoty, idące zresztą w parze z Jezusowym wysławianiem Ojca za objawianie wspaniałości prostaczkom, jest zazwyczaj dobrze odbierane przez wiernych a nawet przez znaczną część kleru, to jednak budzi też pewne wątpliwości. I nie chodzi tylko o niechęć do uproszczania przekazu płynącą z konieczności wysilenia się, by slang teologiczny, którym przesiąkło się w seminarium, przetłumaczyć na język bardziej życiowy. Ignacy Loyola wprost wzywa wykształconych jezuitów, by uczyli także dzieci. Po co?… Czytaj dalej »

Jezus nigdy nie powiedział, że już nie potrzebujemy zmieniać naszego myślenia (nawracać go). Raczej mówił o podprowadzaniu ku prawdzie.

Straszenie relatywizmem moralnym służy często do deprecjonowania rozeznania. Ma powstrzymywać przed braniem pod uwagę konkretnych, szczegółowych ludzkich sytuacji. Podobnie relatywizm poznawczy jest nam podsuwany przed oczy, by zniechęcać do samodzielnego myślenia. Godzi to nie tylko w komfort psychiczny wiernych, ale przede wszystkim w Jezusowy sposób głoszenia Ewangelii. Jezus - patrząc na ubogą wdowę przy skarbonie - mówi, że ona wrzuciła najwięcej. Więcej niż bogacze, którzy wrzucali z tego, co im zbywało. Można by Mu zarzucić relatywizm poznawczy. Bo przecież widać gołym okiem, że oni złożyli w skarbonie dużo większe sumy niż jej dwa pieniążki. Zatem Jezus kłamał? To byłby wniosek… Czytaj dalej »

Zaprzeczanie samemu sobie wywołuje śmiech. Dlatego ktoś, kto chce coś powiedzieć nie mówiąc o tym, naraża się na śmieszność. Na - może skrywaną - ale jednak drwinę.

Nie tylko na ulicach, ale i w Internecie spotykamy się z prośbami o podpisanie różnych petycji. Zazwyczaj można porozmawiać z organizatorami i dowiedzieć się, o co chodzi, aby zastanowić się, pod czym rzeczywiście mam złożyć swój podpis. Niestety coraz częściej mamy do czynienia z popędzaniem. „Szybko, szybko”. „Nie ma czasu”. Do tego tekst do podpisania jest tak ogólny, że nie wiemy naprawdę, przeciw czemu mielibyśmy protestować. Bez należytego namysłu Jak ktoś mnie namawia, żebym szybko zapłacił lub się podpisał, to mam wrażenie, że chce mnie oszukać. Jest to np. element presji wywieranej podczas oszustw tzw. metodą na wnuczka. „Nie ma… Czytaj dalej »

Kiedyś nie głosowaliśmy na kogoś, bo kłamał. Teraz głosujemy na kogoś, bo kłamie. Ta zmiana powinna nas chyba niepokoić.

Politycy zawsze kłamali. Królowie elekcyjni nie dotrzymywali paktów zawartych z bracią szlachecką. Przez wieki domagano się zakładników i zastawów. Obietnice wyborcze brano w nawias, ale ukrywano to i twierdzono, że jednak był szczery zamiar ich dotrzymania. Przyłapanie na kłamstwie czyniło dyshonor, dyskwalifikowało męża stanu. Przestawano ufać takiemu politykowi, dyplomacie, kupcowi, przedsiębiorcy… Teraz kłamstwa stają się czymś normalnym i nikt specjalnie się z nich nie tłumaczy. Twierdzi się, że muszą być. Wyborcy wiedzą, że ich kandydat nie wygra wyborów, jeśli trochę nie nakłamie. Lecz taka akceptacja degraduje debatę publiczną. Swoim kandydatom wybaczamy dezinformację, a ich kontrkandydatom wypominamy ją jako mijanie się… Czytaj dalej »

Kiedy dzielimy się ogniem, to go przybywa. Gdy to robimy z chlebem, już niekoniecznie. Może dlatego cudowne rozmnożenie chleba było tak boskie?

Miłość mocniejsza od śmierci kojarzy nam się z miłością sięgającą poza grób. Niejako spogląda ona w stronę wieczności. I kiedy mamy problemy ze zrozumieniem, czym jest niebo oraz jak się w nim żyje, to uciekamy się do miłości, by próbować przenieść wyjaśnienia na inny poziom. Ona ma wszystko uczynić możliwym tam, gdy zwykła logika raczej mnoży wątpliwości. Nie na darmo „Hymn do miłości” ją stawia na pierwszym miejscu. A właściwie na miejscu ostatecznym, bo przecież ma przetrwać nawet wiarę i nadzieję. A jednocześnie, kiedy myślimy o miłości w niebie, problemy logiczne zdają się wyrastać do nierozwiązywalnych. W wieczności spodziewamy się… Czytaj dalej »

Żeby się nawrócić, zmienić swój sposób pojmowania, wyjść z utartych schematów trzeba zacząć od wysłuchania. I to wysłuchania świadectw dla nas trudnych.

Im mniej wiemy, tym bardziej generalizujemy. To zdanie sprawdza się, gdy przyglądamy się naszym uprzedzeniom. One biorą się z braku znajomości. Jeśli nie znamy nikogo z danej grupy społecznej, to łatwo nam przychodzi wypowiadanie o niej opinii krzywdzących. Rozciągamy na wszystkich problemy niektórych. Dużo łatwiej przecież nazywać nam terrorystami muzułmanów niż białych nastolatków o proweniencji chrześcijańskiej (choć masowe strzelanie do uczniów w szkole trzeba nazwać aktem terrorystycznym). Kiedy księża słyszą o nadużyciach kleru, oburzają się (i słusznie), że powstała atmosfera uderza w całe duchowieństwo. Nie tylko w krzywdzicieli. Ale może zamiast zżymać się na taką niesprawiedliwość, warto zastanowić się nad… Czytaj dalej »

To pozwala na przymykanie oczu na merytoryczne błędy w argumentacji. Jak można wyciągać sprzeczności komuś, kogo zwalczają wrogowie Kościoła?

Zazwyczaj nie lubimy krytyki wobec nas. Ale prędzej czy później widzimy, że jest ona potrzebna. Niestety niektórym publicystom w sutannach wydaje się, że nie wolno ich krytykować. Wszelki sprzeciw wobec tego, co głoszą uznają za wrogi atak na Kościół. Wręcz za niesłychaną bezczelność mają oponowanie wobec tego, co wyrazili „ex cathedra”. Zajęcie takiego stanowiska przynosi określone konsekwencje. Z jednej strony nie jesteśmy wtedy zdolni do rzeczowej polemiki. Skoro nie mieści się nam w głowie, to że komuś mogą się nie podobać „nieomylne” twierdzenia, to nie wiemy, jak dyskutować z oponentami. Bo podejrzewamy ich o złą wolę. Zamiast się podporządkować ostatecznym… Czytaj dalej »