Nowa poprawność polityczna sprawia, że nazywanie faszystą kogoś, kto oficjalnie używa faszystowskiego pozdrowienia, puszcza oko do neofaszystowskich partii politycznych oraz stara się przemawiać w imieniu tęskniących za rozwiązaniami na wzór „ostatecznego rozwiązania” jest na tyle źle widziane, iż grozi wyrzuceniem z pracy. Zwłaszcza w mediach. To zadziwiające, ale bogaci i potężni z jednej strony bez żenady wdziewają piórka konkretnej ideologii, a z drugiej zastraszają tych, którzy im te piórka przypisują. Chcą i nie chcą. To jakiś znak czasów. Oligarchowie trzymający władzę nie tyle odżegnują się od wszelkiej idei czy ideologii, co raczej - choć nie kryją się ze swoimi sympatiami… Czytaj dalej »
Przy takich zabiegach rodzi się jednak wrażenie, że „bojownik” głoszący wzniosłe idee jest niestety zainteresowany jedynie mamoną. I to jest problem.