Judasz miał tylko jeden poważny problem. I zresztą Piotr miał podobny. Na przeszkodzie stało to, że Jezus nie miał zamiaru stawać się władcą w sensie politycznym.

Złodziej

Pixabay

Judasz, jak wiadomo, był złodziejem. Dlatego sądzimy, że wydał Jezusa z chciwości. Ale czy to znaczy, że połakomił się na trzydzieści srebrników? Ta teoria jakoś nie pasuje do tekstu ewangelicznego. Bo przecież Judasz – mając pieczę nad wspólnym trzosem komuny, czyli wspólnoty idących za Jezusem – mógł systematycznie podkradać nieco dla siebie. I robił to. Można to nazwać stałym dochodem. Miałby z niego zrezygnować wydając Jezusa na śmierć? Jednorazowy łup, nie jakoś specjalnie okazały, przekreśliłby stałe korzystanie z sum być może drobniejszych, jednak zapewniających systematyczne wzbogacanie. Musielibyśmy go podejrzewać o plan zarżnięcia kury znoszącej złote jajka. To raczej mało prawdopodobne. Choć nie możemy też wykluczyć, że miał już dość życia jako uczeń Jezusa i postanowił opuścić Go nie tylko ze wspólną kasą we własnym trzosie, ale też z dodatkową sumką za wskazanie poszukiwanego.

Gdyby jednak tak było, to znaczy gdyby połakomił się na owe srebrniki, to jak wytłumaczyć, że po zrealizowaniu swojego planu, zamiast odejść zadowolonym z kolejnego przekrętu, poszedł i się powiesił? Przecież z góry wiedział, że planują zgładzić Jezusa. Zatem uwięzienie Mistrza nie powinno być dla niego zaskoczeniem.

Zaskoczenie

A jednak wydaje mi się, że było. Judasz był złodziejem i chciał się wzbogacić, ale chodziło mu o niepomiernie większe sumy niż zapłata zaproponowana za zdradę oraz to, co podprowadzał z trzosa wspólnoty. Mierzył dużo wyżej. Miał ambicje, by grać w zupełnie innej lidze. Prawdopodobnie liczył na to, że Jezus – czyniący cuda, mający niewątpliwy wpływ na tłumy – to wspaniały materiał na polityka, na władcę. Śnił o tym, że przy Jezusie na tronie będzie wszechwładnym ministrem finansów. I wtedy będzie mógł kręcić takie interesy, jakie wzbogacały w ówczesnym świecie namiestników rzymskich. Oni potrafili wyciągać z podległych prowincji naprawdę bajońskie sumy. 

Nie powinny nas zdumiewać takie zamysły jednego z uczniów Jezusa, skoro i matka synów Zebedeusza chciała, by jej synowie, Jakub i Jan, zasiadali po prawicy i lewicy Jezusa władającego z tronu. Zresztą apostołowie nie raz pokłócili się o to, kto z nich jest największy.

Judasz miał tylko jeden poważny problem. I zresztą Piotr miał podobny. Na przeszkodzie stało to, że Jezus nie miał zamiaru stawać się władcą w sensie politycznym. Nie chciał być królem jakiegoś państwa. Nie wyciągał ręki po władzę. Mimo nacisków apostołów, sugerujących pytań „kiedy w końcu?”, nie formował żadnej armii potrzebnej do przejęcia władzy i nie mobilizował tłumów. Zanosiło się na to, że nici z intratnych stanowisk.

Wystarczy zmusić Jezusa

Dlatego Judasz postanowił przejąć inicjatywę. Chciał postawić Jezusa pod ścianą, zmusić Go do działania. Wykombinował, że – wobec zagrożenia własnego życia – Jezus, by się bronić, użyje swoich cudownych mocy, wezwie na pomoc zastępy niebieskie, i dojdzie do starcia. Na początek z kohortą, potem z legionistami. Następnie dojdzie do powstania, jakich już było wiele. Ale ta insurekcja będzie zwycięska dzięki nadprzyrodzonym zdolnością Mesjasza i Jego szczególnej synowskiej relacji z Bogiem. A wtedy on, Judasz, tak jak do tej pory, zajmie się finansową stroną owego królestwa.

Wystarczyło tylko zmusić Jezusa do zwycięskiej kampanii. Stąd jego inicjatywa, by go wskazać kohorcie Jezusa. A zapłata była jedynie przykrywką. Dlatego potem ją wyrzucił.

Cały misterny plan wziął w łeb, bo Jezus kazał odłożyć miecze i jeszcze uzdrowił pierwszego i jedynego rannego. (Ciekawe, czemu chodziło właśnie o ucho?) Na dodatek nie stawiał oporu, pozwolił się pojmać, i poniżać. Judasz przegrał. Stracił dotychczasowe źródło dochodu i nie zyskał nowego. Pozostało mu tylko te trzydzieści srebrników. W porównaniu z tym, na co liczył u boku wielkiego władcy, to były ochłapy. Poczuł się bankrutem. Stąd zapewne samobójstwo.

Taka wersja wydarzeń to nic nowego. Od starożytności wielu autorów wyciągało podobne wnioski z tekstu ewangelicznego. Nam współcześnie też kojarzą się różne postacie, które robią szemrane interesy, ponieważ są gdzieś w kręgach władzy. Wystarczy popatrzeć na astronomiczne zyski tych, którzy o nowych cłach wiedzą o kilka minut wcześniej niż inni gracze giełdowi. Bywa, że nazywają się uczniami Jezusa, a wręcz neofitami.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Wesprzyj nas wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.