Patriarcha Moskiewski i całej Rusi Cyryl twierdzi:
„Dzisiaj nasze narody stanęły wobec nowych wyzwań. Pod pretekstem zachowania zasady świeckości lub obrony wolności kwestionuje się podstawowe zasady moralne oparte na Dekalogu. Promuje się aborcję, eutanazję, związki osób jednej płci, które usiłuje się przedstawić jako jedną z form małżeństwa, propaguje się konsumpcjonistyczny styl życia, odrzuca się tradycyjne wartości i usuwa z przestrzeni publicznej symbole religijne. Nierzadko spotykamy się też z przejawami wrogości wobec Chrystusa, Jego Ewangelii i Krzyża, a także z próbami wykluczenia Kościoła z życia publicznego. Fałszywie rozumiana świeckość przybiera formę fundamentalizmu i w rzeczywistości jest jedną z odmian ateizmu”.
Czy to jest wyimek z kazania, w którym Cyryl popiera Putina i jego wojnę z Zachodem? Tak brzmi. Ale jednak nie. To fragment z dokumentu podpisanego przez Cyryla i abp. Michalika w 2012 roku, wzywającego do pojednania polsko-rosyjskiego.
Bywają pojednania, których celem jest pojednanie i pokój. Tak było z przesłaniem do biskupów Niemiec „przebaczamy i prosimy o wybaczenie” w roku 1965. Bywają jednak i takie wezwania do pojednania, w których chodzi o sojusz przeciw wspólnemu wrogowi. Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Churchill musiał swego czasu wytłumaczyć Brytyjczykom współpracę z diabłem.
Nie jestem w stanie osądzić intencji odpowiedzialnych za taką, a nie inną formę przesłania z 2012 roku. Ale ponieważ było ono podpisane w naszym imieniu, a teraz jeden z sygnatariuszy podobnych argumentów używa dla poparcia wojny i międzynarodowego terroryzmu, to musimy chyba zrewidować nasze intencje. Chodziło o pojednanie czy o wspólną krucjatę? Powiemy: oszukano nas! Może. A może nie chcieliśmy, wobec rysującej się szansy na pojednanie, dostrzec, jak bardzo ten dokument jest skierowany „przeciw”.
Okazja do dobra i zla
Wojna to okazja do nawrócenia. W czasie II światowej sporo osób o poglądach antyżydowskich (głośno wyrażanych przed wojną) jednak pomagało Żydom. Zrewidowali swoje nastawienie.
Wojna to jednak też czas, kiedy jesteśmy bardziej skłonni do przymykania oczu na wady sojuszników oraz własne niegodne metody. Uchodzi coś, co przed wojną nie uchodziło. W imię jedności wspólnego frontu. Uważajmy na tę pułapkę nie tylko po to, by się potem nie wstydzić, ale też pamiętając, że to co robią sojusznicy, idzie i na nasze konto.
I myślę tu nie tyle o relacjach z Ukraińcami, co o naszych wewnętrznych „rachunkach krzywd”, które czekają na naprawienie. Wspólna krucjata niekoniecznie przynosi trwałe pojednanie. Natomiast wspólne „urobienie się” przy caritas Franciszek nazywa ekumenizmem praktycznym.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.

ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.