Z kim i komu?

Pan Jezus mówi o pokarmie, który nie nasyca. To ten, który przyjmujemy. I o pokarmie, który daje życie - i to prawdziwe życie. To ten którym się dzielimy.

Trzeba przyznać, że Szczepan nie przebiera w słowach, gdy mówi o swoich adwersarzach. Świadczy to o gorącej atmosferze sceny, która doprowadzi do jego ukamienowania. Obie strony idą na całego. I kończy się, jak się kończy. Co ciekawe, ta ostra dysputa teologiczna o statusie Jezusa nie jest prowadzona z którymś z apostołów, lecz z diakonem. A to oni mówili, że nie chcą być odrywani od posługi słowa i dlatego diakonów ustanowili dla rozdawania potrzebującym tego, co zebrano we wspólnocie. Bohaterem emblematycznego starcia o podstawy wiary, przełomowego dla historii pierwszej gminy, nie jest jednak kaznodzieja, lecz jałmużnik.

Może stało się tak, ponieważ „rozdawanie” rozpala zazwyczaj największe emocje. Wystarczy przypomnieć sobie rywalizację medialną między środowiskiem Owsiaka a zwolennikami Radia Maryja lub podobnymi. Walka o rząd dusz to również pokazywanie, kto więcej pomaga, kto jest skuteczniejszy i… kto mobilizuje do większej ofiarności. To zarzuty o malwersacje i nieprzejrzyste wydawanie zebranych ofiar mają najbardziej godzić w przeciwników. I rzeczywiście tak to działa. Najbardziej oburza opinię publiczną złodziejstwo i skąpstwo. A najlepiej mobilizuje szczytny cel. Papież Franciszek najwięcej zyskiwał w Polsce nie tyle przez swoje encykliki, co przez swojego jałmużnika. Ta „twarz” najmocniej rezonowała w naszych mediach.

Łączy lub dzieli

Wspólne pomaganie może jednoczyć i zasypywać podziały. Wystarczy wspomnieć ogromne mobilizacje podczas powodzi tysiąclecia czy przyjmowania uchodźców z Ukrainy. Wtedy nie liczyła się prawicowość czy lewicowość. Podziały polityczne tylko marginalnie dochodziły do głosu. Ale pomaganie, oparte o wyobraźnię miłosierdzia, może też skrajnie dzielić. Wystarczy spojrzeć na społeczne konsekwencje kryzysu na granicy z Białorusią. Można powiedzieć, że odpowiedź na pytanie „Kogo ratować, a kogo nie?” wyznaczała granicę wręcz światopoglądową. Byliśmy blisko męczeństwa. I niektórzy zapłacili wysoką cenę.

Skrajne emocje powstają, gdy walczymy z wizerunkiem (lub go bronimy) budowanym na udzielaniu pomocy, rozdawaniu, prowadzeniu zbiórek itp. Pieniądze rozpalają także w ten sposób. I to jest gdzieś w centrum Ewangelii. Pan Jezus mówi o pokarmie, który nie nasyca. To ten, który przyjmujemy. I o pokarmie, który daje życie – i to prawdziwe życie. To ten którym się dzielimy. 

Eucharystia, zasiadanie z Nim do wspólnego posiłku, to dzielenie się życiem. I nie ma sensu, gdy dbamy tylko o własny brzuch (jak to przypomina Paweł Apostoł, wcześniej młodzieniec o imieniu Szaweł). Natomiast Chrystus pokazuje, że nie każde dzielenie się jest pokarmem „z nieba”. On siada do stołu z celnikami i grzesznikami. I właśnie to wzbudza nieustanne oburzenie adwersarzy. Zamiast być mesjaszem, który zwalczy okupanta, jada wspólnie, czyli spożywa, żywi się z tymi, którzy kolaborują z okupantem. Dzieli się nie tylko ze swoimi, ale i z tymi z drugiej strony barykady.

Niewiele wiemy o Szczepanie. Pracował w sytuacji naznaczonej kontrowersją wokół tego, czyje wdowy (jakiego pochodzenia) mają być karmione przede wszystkim. I pewnie udało mu się zażegnać ten kryzys. Doprowadził do pokoju. I wywołał gwałtowny sprzeciw. Bo nie dzielił swoim pomaganiem? Może taki wizerunek był nie do zniesienia dla przywódców „wojny kulturowo-religijnej”? Zapewne dlatego podstawili fałszywych świadków, ponieważ tak naprawdę nie chodziło im o słowa. Bo wtedy by ich nie fałszowali. Raczej rzeczywistym powodem rozprawy był obraz płynący ze sposobu „dbania o stół”. A Szczepan przypieczętował tę wzbudzającą wrogość postawę swoim ostatnim słowem „Panie, nie licz im tego grzechu!”.

Dawanie może dzielić, a może być ekumenizmem miłosierdzia. Zależy to nie tylko od tego z kim dajemy, ale też komu nie dajemy.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.