Wołając o pomstę do nieba

Jest w nas głęboko osadzona potrzeba sprawiedliwości, a więc też odpłaty krzywdzicielom. A nie zawsze sąd gwarantuje sprawiedliwość.

Wołając o pomstę do nieba

sergeitokmakov /Pixabay

Spis grzechów wołających o pomstę do nieba wziął się chyba z ludzkiej bezradności. Różne przestępstwa można ścigać i skarżyć do sądu. Ale bywa, że nie ufamy sądom i wtedy mamy dwie drogi do wyboru: albo wziąć sprawy w swoje ręce i samemu pomścić krzywdę, albo zostawić zemstę Bogu (jak zaleca nam Rz 12,19).

Przykładem pierwszej postawy jest lincz. Skoro wymiar sprawiedliwości jest niewydolny, to tłum chce dokonać samosądu. Może to oznaczać spontaniczną egzekucję. Może też jednak przybrać inną formę – ujawnienie danych osobowych oskarżonego. Tak się stało np. z oficerem rosyjskim dowodzącym jednostką najprawdopodobniej odpowiedzialną za torturowanie, gwałcenie i zabijanie cywilów w Buczy koło Kijowa.

Relacje świadków opisują straszne zbrodnie. Wołają o odpłatę. Nic dziwnego, że ludzie chcą pomsty. Mówi się o komisji, która ma przygotować proces przed międzynarodowym trybunałem. Ale ludzie wątpią, by sprawiedliwość w taki sposób dosięgła zbrodniarzy. Dlatego wolą ujawnić ich dane osobowe. Może ktoś, kiedyś ich dosięgnie, a w każdym razie będą się czuli ciągle zagrożeni. Jednak jest to mentalność samosądu. Ryzykujemy egzekucję kogoś, kto nie miał szansy do obrony przed niezależnym sądem oraz „karanie” jego bliskich.

A jednak jest w nas głęboko osadzona potrzeba sprawiedliwości, a więc też odpłaty krzywdzicielom. A nie zawsze sąd gwarantuje sprawiedliwość.

Sąd bez sensu, sąd z sensem

Wstrzymanie zapłaty pracownikom to jeden z klasycznych przykładów grzechów wołających o pomstę do nieba. „Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów”. (Jk 5,4) Nie jest to najstraszniejszy grzech, choć odmówienie godziwej zapłaty może wpędzać w nędzę i prowadzić do głodu i śmierci. Jednak bezpośrednie zabicie jest „gorsze”. Ale też zazwyczaj jest ścigane przez sądy. Natomiast przewaga pracodawców nad pracownikami przez wieki była tak duża, że żaden sąd nie przyznawał racji tym drugim. Sądy zależały od właścicieli ziemskich, a związków zawodowych nie było. Dlatego zostawał bunt i zamieszki lub wołanie o pomstę do nieba. 

Teraz dochodzenie swoich praw pracowniczych jest czymś jak najbardziej normalnym, stąd już tak nie wyczekujemy pomsty niebieskiej. Ona „ma sens”, gdy sami nie chcemy lub nie możemy się mścić, a sąd jest tak zależny od krzywdzicieli, że nie ma sensu się do niego uciekać. Boski sąd ma być spełnieniem pragnienia o sprawiedliwym, bezstronnym wyroku.

To chyba dobrze, że jeśli w końcu można oczekiwać sprawiedliwych wyroków w danej dziedzinie przestajemy pewne przestępstwa kwalifikować jako grzechy wołające o pomstę do nieba. Tak stało się z wykorzystywaniem seksualnym nieletnich oraz ukrywaniem tego. Kiedyś nie chodziło się z tym do sądu, bo ofiary były zmuszane do milczenia. Wtedy pozostawał im samosąd (bywał usprawiedliwiany przez wtajemniczonych, a egzekucji dokonywał np. rodzic) lub odwoływanie się do sprawiedliwości (pomsty) Bożej. Od kiedy podejście społeczne i praktyka prawna radykalnie się zmieniły, mamy wyroki sądowe i staramy się nie upubliczniać danych osobowych sprawców.

Nadzieja nieco płonna

Miejmy nadzieję, że i zbrodnie wojenne doczekają się takiego podejścia. Kiedyś były praktycznie bezkarne i jeżeli powściągane, to tylko ze strachu przed zemstą. Uważano je za normalny sposób prowadzenia wojny. Norymberga i inne procesy dały nadzieję na zmianę w tej dziedzinie. Jednak wielu uniknęło odpowiedzialności i niezbyt ufamy w skuteczność międzynarodowych trybunałów.

Terror na wojnie jest więc ciągle praktykowany. I ciągle woła o pomstę… do nieba. 

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.