Na wakacyjnych szlakach natykamy się na łąki pełne polnych kwiatów czy kościoły wymalowane we florystyczne wzory (jak np. ozdobiona przez Wyspiańskiego bazylika franciszkanów w Krakowie). Nie sposób wtedy nie wspomnieć słów Pana Jezusa o liliach polnych, których pięknu nie mógł sprostać nawet Salomon w całym swym przepychu. Widok polskich kwiatów w świątyni pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu siłą rzeczy przywołuje wyzwania ekologiczne.
Zmiany klimatu przyczyniają się do zanikania gatunków. Szkoda byłoby tych roślin, których wizerunki Wyspiański z taką pieczołowitością przeniósł na ściany kościoła. Prowadził w tym celu specjalne zielniki. Co prawda, Jezus mówił o tej kwitnącej trawie, że będzie spalona czy raczej wypalona. Ale nie chodziło o gatunki, lecz o poszczególne roślinki. Wiemy, że kiedyś zniknie cała nasza planeta. Lecz czy przyspieszanie tego procesu naprawdę leży w naszym interesie?
Kosztem świata
Ktoś powie, że i owszem, bo nasz coraz zasobniejszy sposób życia odbywa się kosztem zdrowia środowiska. I wobec głodu na świecie powinniśmy zapłacić tę cenę w imię dobrobytu oraz powszechnego dostępu do może byle jakiej, ale jednak żywności. Przykładów jest wiele, od przemysłowej produkcji mięsa po „niezbywalność” komponentów do elektroniki, takich jak ziemie rzadkie wydobywane metodą ogromnych odkrywek ziemi i masowej dewastacji gleb uprawnych.
Są zatem zwolennicy kontynuowania takiego rozwoju technologii, by pozwoliły nam one unikać niszczenia środowiska. Chodzi nie tylko o poszukiwanie nie tylko nowych źródeł energii, ale przede wszystkim „czystych” sposobów jej magazynowania oraz efektywnego przesyłania na odległość. A do tego trzeba pieniędzy. Aby je uzyskać niezbędny jest wolny, kapitalistyczny rynek napędzany zwiększającą się konsumpcją. Zatem powinniśmy żyć jeszcze dostatniej, by rynek wytworzył środki na szukanie technologii, które ocalą Ziemię.
Jest też przeciwna propozycja. Chodzi o spowolnienie. Slow life. Mniej konsumować, by mniej „pożerać” zasoby ziemskie. Prowadzić życie oszczędne. Gdy martwimy się grożącym bezrobociem (bo rynek się kurczy gdy konsumpcja się zmniejsza), to powinniśmy, zamiast kupować to, co niekonieczne, dzielić się pracą. Krótszy czas pracy oznaczałby zwiększenie liczby miejsc pracy. Ale gdy mniej pracujemy, bo wyręczają nas maszyny (na które potrzeba kapitału), to niekoniecznie maleje bezrobocie. Bywa wręcz odwrotnie.
Co na to Ewangelia?
Co na to Ewangelia? Gdy popatrzymy na lilie polne usłyszymy:
A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy. (Mt 6,29-34)
W świetle rzucającej się w oczy dysproporcji między pięknem polnych kwiatów a estetyką pysznych szat królewskich rysuje się nowe podejście do ascezy. Szukamy innego uzasadnienia dla wyrzeczenia się różnych dóbr, czy wręcz dobrych rzeczy. Nie tylko chodzi o umartwienie, o współcierpienie z Jezusem boleściwym oraz z Jego Ciałem umęczonym w głodnych i spragnionych. Nie chodzi nawet o dietę służącą zdrowiu ani o zaoszczędzenie środków na jałmużnę. Mniej jemy i pijemy, by zdobyć wolność od zbytniej troski.
Magazynowanie to zabezpieczanie się na „jutro”. Tak zaczyna się dysproporcja. Otwierają się nożyce między Północą i Południem, bogatymi i biednymi. Kwiaty na łące pytają nas, co wolimy: przepych dworu królewskiego czy ich prostotę. Przemijającą, to prawda. Ale i dwór przemija. Choć wolniej.
Przeminę
Propozycja, by nie martwić się zbytnio o jutro, wiąże się ze zgodą na szybsze przemijanie mnie jako jednostki (bo np. nie zabiegam tyle o finanse na przedłużanie starości). A być może, by ludzkość miała się lepiej ludzie nie powinni tak mocno wydłużać swojego wieku? Angażujemy w to ogromne środki.
W takim kontekście wyrzut „małej wiary” nabiera nowego znaczenia. Wiara w Boga, w dobrego Ojca, który zna nasze potrzeby oraz daje nam życie ziemskie na określony czas, ma swoje konsekwencje. Przyjmujemy ten dar, staramy się żyć pięknie, bo godne życie to nie tylko etyka, lecz i estetyka. Ale też dzielimy się nim, dajemy je i odchodzimy. By zrobić miejsce dla następnych.
Jednostka jest ważna, ale ma swój czas, krótszy niż gatunek. Posunięcie się umożliwia życie. Kurczowe trzymanie się „dworskich” zabezpieczeń ma coś z opresji wobec młodych.
***
Sięgnij do innych tekstów autora.
Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.
ur. w 1964, jezuita, były redaktor naczelny kwartalnika „Życie Duchowe”, publicysta.