Strajkuję, bo moje

Widać wtedy, że strajk to nie sposób niszczenia, lecz przejaw troski. To nie brak odpowiedzialności, a właśnie jej wyraz.

Strajk to jest broń gospodarza lub gospodyni. Strajkuje się na swoim. Właściciel lub zarządca nieraz krzyczy: Jak się nie podoba, to fora ze dwora! I rzeczywiście, ludzie zmieniają pracę, jeśli im się nie podoba. Ale często byłoby to nieludzkie. Gdy ktoś włożył kawał swojego życia w daną firmę; zaangażował swoje wykształcenie, doskonalił swoje kompetencje, uczył się i nabierał doświadczenia; nie skąpił swojego serca i realizował różne pomysły. A do tego wytrwał, kiedy było ciężko i trzeba było dać z siebie więcej niż zwykle. Czy taki pracownik nie staje się współwłaścicielem? Czy to nie jest jego firma? Nieraz nawet bardziej jego, niż nominalnego właściciela, któremu np. przytrafił się spadek i tylko zlecił „komuś” (menadżerowi) ogarnąć ten biznes widziany jedynie jako źródło dochodu.

Ktoś, kto w pracy czuje się u siebie, a nawet na swoim, raczej sięgnie po strajk, niż po zmianę pracy. Bo to jest jego. Tu oddał kawał życia. Zresztą ci, którzy podejmują strajk okupacyjny bardzo często pokazują, że tutaj rządzą. Są u siebie i teraz dyktują regulamin na terenie zakładu pracy. Strajk w pewien sposób demonstruje, że jedynym gospodarzem nie jest już państwo, spółka czy prywatny kapitalista. Zakład należy również do pracowników, choćby nie byli współakcjonariuszami. Gdy dzieje się źle nie uciekają, lecz walczą, by było lepiej. Tu, w tym miejscu.

Strajk czyli wstrząs

Widać wtedy, że strajk to nie sposób niszczenia, lecz przejaw troski. To nie brak odpowiedzialności, a właśnie jej wyraz. Czujemy to, gdy spotykamy się z nauczycielami załamującymi ręce nad stanem edukacji. Gdy lekarze i pielęgniarki zastanawiają się: uciekać czy zostać. Ale też chyba powinniśmy z tej perspektywy popatrzeć na gospodynie domowe. Pracują. Często ponad siły. Dają przez całe lata swoje życie. Gdy źle się dzieje w domu, mają odejść? Albo czy ktoś ma im powiedzieć: Jak się nie podoba, to…? To ich dom. Zatem, czy powinien nas dziwić strajk w takiej sytuacji? One nie są tylko nominalnym posiadaczem rodziny. One rzeczywiście oddają jej serce. Są u siebie.

A bywa, że wszystkie inne środki zawiodły. Rozmowy ostrzegawcze przelatują mimo uszu. Obietnice poprawy giną w oparach niepamięci. Zrywy poważnego traktowania swoich obowiązków są krótkotrwałe. Nic nie pomaga, zatem pozostaje strajk i wstrząs nim wywołany. Domownicy nagle nie są we wszystkim obsłużeni. Może coś do nich dotrze! Może poczują się współodpowiedzialni, a w konsekwencji zrozumieją, że ten dom jest ich. I poczują, że mają prawo do swojego zdania, bo dają swoje zaangażowanie. To nie jest tylko nominalnie ich rodzina, ale faktycznie.

Strajk to wstrząs, to „ogień” przyniesiony na ziemię, o jakim mówi Jezus, gdy odżegnuje się od świętego spokoju. (por. Łk 12,49nn)

Liberałowie twierdzą, że własność prywatna jest podstawą wolności, rozumianej jako niezależność (również od władzy). Bo jestem wolny, gdy coś mogę zrobić, ponieważ mam do tego odpowiednie środki, kapitał. A kapitał się gromadzi latami. Jest to często doświadczenie, umiejętności, znajomość rzeczy i mechanizmów… Wtedy czuję się u siebie i wiem, jak. To właśnie taki rodzaj wolności sprawia, że mogę używać strajku, a jednocześnie strajk jest domaganiem się szacunku dla takiej wolności.

Oczywiście, nie każdy strajk.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.