Różańcowy drut kolczasty

Myślę, że w Kościele musimy czuwać, by nasze procesje (też różańcowe) nie nabierały charakteru przemarszu wywołującego strach.

Niestety od jakiegoś czasu październik – miesiąc różańcowy – bodzie nasze oczy plakatami, okładkami i ulotkami z różańcami przypominającymi drut kolczasty. Bywa, że są nawinięte na pięści, tak jakby pełniły rolę kastetu. Hasła im towarzyszące mają charakter militarny. Często mówią o granicach, o odgradzaniu się, o obronie i o szturmach. Gdy na nie patrzę rodzi się we mnie postanowienie trzymania młodzieży jak najdalej od takich środowisk. Zwłaszcza nie chciałbym, by młodzi mężczyźni dali się zwieść, że chodzi tu o duchowość dla prawdziwych mężczyzn.

Czy rzeczywiście chcemy, by nasi mężczyźni mieli takie wyobrażenie Boga i niebios, jakie mieli bohaterowie około biblijnej legendy o wieży Babel? Oto jej fragment: „Budowniczowie pracowali nieprzerwanie na wysokościach, które mogły przyprawić o zawrót głowy. W kierunku nieba wysyłali ciągle strzały, które wracając na ziemię miały na sobie ślady krwi. Umacniało to ich w złudnym przekonaniu: «Zabiliśmy wszystkich mieszkańców nieba»”. (Louis Ginzberg, Legendy żydowskie, s. 105, Cyklady 1997). Szturmowanie Nieba ma w duchowości chrześcijańskiej inny charakter. I chyba większość z nas to rozumie. 

Gdy jednak próbujemy „chrzcić” rozrabiaków boiskowych bez ich głębokiego nawrócenia, to możemy stworzyć różne patologie duchowości. Widać to zwłaszcza w dziedzinie relacji do człowieka. Metoda zastraszania przynosi rezultaty na trybunach i ulicach, także na wojnie. Czy powinniśmy przenosić ją na pole religijne? Taka pokusa zawsze istniała. Iluż kaznodziei straszyło piekłem oraz nieszczęściami! Bez trwałych rezultatów.

Obecnie stosuje się metodę przemarszów z flagami i pochodniami. Zastraszanie, ale bez przemocy fizycznej. Choć ta gdzieś się czai i bez ogródek jest przedstawiana jako następny krok. Wiele bojówek zaczynało od maszerowania wytwarzającego presję. Myślę, że w Kościele musimy czuwać, by nasze procesje (też różańcowe) nie nabierały charakteru przemarszu wywołującego strach. Powinny być przyjazne, nie wrogie. Nie mogą nikomu wygrażać. A to zależy nie tylko od tego, jakie hasła im towarzyszą, ale też od użytych grafik i obrazów oraz śpiewów.

Schowaj miecz

Ktoś może powiedzieć, że to abstrakcyjne problemy, że hitlerowskie czy sowieckie manifestacje to już przeszłość i one nie miały religijnego zabarwienia. Przypomnę więc Irlandię Północną i przemarsze między dzielnicami katolickimi i protestanckimi, które miały swoją kontynuację w krwawych porachunkach.

Rozumiem, że od wieków faworyzowano „cnotę” gwałtowności u wojowników. Z czasem nawet ją „ochrzczono” jako męstwo rycerskie. Ludzie uważali, że dla ich bezpieczeństwa ważni są nieustraszeni, a nawet lubujący się w przemocy obrońcy. Jednak przekonaliśmy się też, że nadmierna przemoc wywołuje reakcję wendetty. Ktoś, kto w naszym imieniu zabija, ściąga na nas zemstę. Prędzej czy później.

Czy zatem rozsądne jest opieranie „męskiej” duchowości na scenie wypędzenia przekupniów ze Świątyni Jerozolimskiej, bez zwracania uwagi na misterium Paschalne – czyli Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa – zapoczątkowane Jego apelem „Schowaj miecz”?

„Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów?” (Mt 26, 52-54) 

Kto chwyta za retorykę zaciśniętej (i owiniętej różańcem) pięści, ten od niej ginie. Bo kogo (jaką młodzież) przyciągnie Kościół kojarzony z dżihadem?

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć na PATRONITE.