Jezus nigdy nie powiedział, że już nie potrzebujemy zmieniać naszego myślenia (nawracać go). Raczej mówił o podprowadzaniu ku prawdzie.

Straszenie relatywizmem moralnym służy często do deprecjonowania rozeznania. Ma powstrzymywać przed braniem pod uwagę konkretnych, szczegółowych ludzkich sytuacji. Podobnie relatywizm poznawczy jest nam podsuwany przed oczy, by zniechęcać do samodzielnego myślenia. Godzi to nie tylko w komfort psychiczny wiernych, ale przede wszystkim w Jezusowy sposób głoszenia Ewangelii.

Jezus – patrząc na ubogą wdowę przy skarbonie – mówi, że ona wrzuciła najwięcej. Więcej niż bogacze, którzy wrzucali z tego, co im zbywało. Można by Mu zarzucić relatywizm poznawczy. Bo przecież widać gołym okiem, że oni złożyli w skarbonie dużo większe sumy niż jej dwa pieniążki. Zatem Jezus kłamał? To byłby wniosek logiczny dla tych, którzy twierdzą, że jest tylko jedna prawda. Dla nich „tak, tak” i „nie, nie” oznacza konieczność dawania krótkiej, jednoznacznej odpowiedzi, a nie postawę uczciwości i bycia godnym zaufania. Natomiast każdy słuchający owej Jezusowej pochwały ubogiej wdowy z odrobiną dobrej woli czuje, że jest ona jak najbardziej słuszna i zawiera w sobie głęboką prawdę.

Inny poziom

Pamiętamy też, że Jezus na pytanie Piłata, czy jest On królem, odpowiada pytaniem. Ma ono wprowadzić Poncjusza na głębszy poziom rozumienia, o jakie królowanie tu chodzi. Bo Jezus jest królem, lecz nie tak, jak to sobie wyobraża Piłat. Gdybyśmy dziś spytali Jezusa, czy jest królem żydowskim, to krótka odpowiedź „tak” wprowadziłaby nas w błąd. Choć nie byłaby fałszywa. Jednak ktoś o mentalności fundamentalisty tekstowego mógłby się przyczepić twierdząc, że skoro państwo Izrael nie jest monarchią, to Mesjasz nie może być królem żydowskim. Wiele zależy od poziomu, na którym szukamy sensu.

Pan Jezus raczej nie posługuje się definicjami. Jego stylem są przypowieści. Dają do myślenia, budzą sumienia. Skłaniają do szukania i pogłębiania prawdy, a nie do petryfikowania jej w jakiejś formule. Jezus mówi o sobie, że jest drogą, prawdą i życiem. Nie twierdzi, że prawdy nie ma. Ale jest ona na drodze życia. A może jeszcze lepiej, jest w drodze. Nie jest zdefiniowana raz na zawsze. I wielcy mistycy tak ją przeczuwają.

Jezus często na różne pytania czy zarzuty odpowiada przypowieściami. To są, a jednocześnie nie są odpowiedzi. Bo one są „tylko” zaproszeniem do wejścia na taki poziom, na którym odpowiedzi możemy szukać. Podobnie Piłatowi odpowiada, że jest królem, a jednak nie jest królem. A przynajmniej: nie jest królem z tego świata. I odsyła go do poziomu, na którym słudzy nie biją się za swego króla.

Życzliwość

Fundamentalista pomyśli, że to słabe, bo niejednoznaczne. Zbyt wielka dowolność. Za dużo miejsca na interpretację. I rzeczywiście, aby usłyszeć dobrą nowinę i się nią przejąć, potrzeba minimum życzliwości. Bez niej zbyt łatwo zanegować prawdę Ewangelii, zredukować ją do absurdu logicznego. „Uczeni w Piśmie” byli w tym mistrzami. Dlatego fundamentaliści biblijni nie nadają się do głoszenia Ewangelii. Sami ją redukują do poziomu definicji, a innym zasłaniają owe inne poziomy, bo ich zniechęcają swoją postawą. Trudno o życzliwość, gdy Ewangelia jest zredukowana do formułek. Przypomina ona wtedy arsenał wypełniony argumentami jak uzbrojeniem. I to uzbrojeniem wycelowanym w nas. To utrudnia postawę życzliwości konieczną, by przypowieść mogła mnie poruszyć do głębi. 

Ów brak życzliwości gubi nie tylko ewangelizację. To w ogóle jest warunek wstępny do niszczenia debaty publicznej. Bez cierpliwej próby zrozumienia, o co tak naprawdę chodzi komuś, kto głosi dziwne dla mnie poglądy, można je bardzo łatwo obrócić w nonsens. Propaganda na tym żeruje. Jezusowi też wyciągali, że chciał zniszczyć Świątynię, choć tylko wspominał o jej rozpadzie.

Nikt nas nie chce skłaniać do nieszukania prawdy. Ale jednocześnie byłoby głupotą zatrzymywanie się na tej drodze, stwierdzenie, że już mam całą prawdę. To tak, jakbyśmy – zadowoleni z korzeni – nie pozwalali rosnąć drzewu.

Jezus nigdy nie powiedział, że już nie potrzebujemy zmieniać naszego myślenia (nawracać go). Raczej mówił o podprowadzaniu ku prawdzie.

***

Sięgnij do innych tekstów autora.

Jeśli podoba Ci się nasz portal i chcesz, żeby dalej istniał i się rozwijał możesz nas wesprzeć wpłacając na ZRZUTKĘ lub na PATRONITE.